Sąd: nie było grupy trzymającej giełdę
To koniec spektakularnej sprawy, w której była mowa i o grupie trzymającej giełdę, i o czarnym PR. Sąd uznał, że żaden z finansistów nie złamał prawa
15.04.2009 | aktual.: 15.04.2009 10:54
.
Śledztwo rozpoczęło się pięć lat temu. Obejmowało dziewięć osób - zarządzających funduszami emerytalnymi i inwestycyjnymi, które w sierpniu i we wrześniu 2003 r. w transakcjach pakietowych kupiły od Enterprise Investors akcje Stomilu Sanok. Wcześniej w mailach zarządzający informowali się nawzajem o planach dotyczących inwestycji oraz dyskutowali, jak podzielić wystawiony na sprzedaż pakiet między swoje firmy oraz jaka cena jest dla nich satysfakcjonująca. W grę wchodziło podejrzenie, że ujawniali w ten sposób tajemnice zawodowe.
Prokuratura początkowo postawiła wszystkim finansistom zarzuty, ale w sierpniu ubiegłego roku postanowiła umorzyć sprawę. W uzasadnieniu napisała, że działania podejrzanych nie nosiły znamion czynu zabronionego. Komisja Nadzoru Finansowego zaskarżyła to postanowienie. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia odrzucił skargę i 10 kwietnia podtrzymał decyzję prokuratury. Tym samym zamknął sprawę, bo jego decyzja jest ostateczna: nie można się od niej odwołać.
Pisemne uzasadnienie sąd sporządzi w najbliższych dniach. W ustnym podzielił stanowisko prokuratury, że podejrzanym nie można przypisać winy umyślnej, a ponadto, że działanie żadnego z nich nie nosiło znamion czynu zabronionego i nie stanowiło naruszenia tajemnicy zawodowej. Odnosząc się do zażalenia KNF, sąd ocenił, że jego treść była lakoniczna i sprowadzała się do ponownego przytoczenia zarzutów z zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Była to więc - uznał sędzia - niczym nie poparta polemika z uzasadnieniem postanowienia prokuratury.
Oprócz Jakuba Bentke (wówczas dyrektora do spraw portfeli akcyjnych w PTE PZU)
, zarzut ujawnienia tajemnicy zawodowej przez kilka lat ciążył na Grzegorzu Buchowieckim (wtedy wicedyrektor zarządzający portfelem akcji w PTE Commercial Union), Joannie Kwiatkowskiej-Rulnickiej (pracowała jako analityk w PTE CU), Rafale Janczyku (był dyrektorem ds. inwestycji w CU Investment Management), Dawidzie Sukaczu (pełnił funkcję członka zarządu PTE CU), Sławomirze Gajewskim (wtedy prezes zarządu Credit Suisse Asset Management), Andrzeju Błachucie (przed laty zarządzający w AIG PTE), Macieju Żukowskim (pracował w biurze inwestycji PZU) oraz Mariuszu Adamiaku (był dyrektorem departamentu zarządzania aktywami w Pionieer Pekao Investment Management).
Sprawa stała się głośna w 2004 r., gdy do wielu redakcji trafiła anonimowa paczka, zawierająca korespondencję mailową między zarządzającymi. Ich zdaniem, był to element tzw. czarnego PR, obliczonego na ich skompromitowanie. Mimo wątpliwości pierwsza temat opisała "Trybuna", potem szeroko "Puls Biznesu".
| Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy Komisji Nadzoru finansowego Komisja Nadzoru Finansowego (dawniej Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, która skierowała sprawę do prokuratury - red.) uznała, że w tak precedensowej sprawie konieczne było, w celu rozwiania wszelkich wątpliwości, wyczerpanie drogi odwoławczej. |
| --- |
| *Leszek Koziorowski, Kancelaria Gessel * Nie lubię nazwy "grupa trzymająca giełdę". W sprytny sposób od razu kwalifikuje się ludzi do jakiegoś nieformalnego, pejoratywnie określonego środowiska. I dalej nie trzeba już nic wyjaśniać. Ludzie i czyny zostały zaszufladkowane. Tymczasem okazuje się, że nie było żadnej "grupy trzymającej giełdę". Parę lat temu środowisko zarządzających było szeroko i regularnie opisywane przez niektóre media. Opisywane? Nie, raczej stawiano sugerujące pytania. Czy dzisiaj, gdy znamy już odpowiedzi na nurtujące wówczas prasę pytania, prasa ta wyjaśnia i relacjonuje zdarzenia? Nie, milczy. Znaczące. Sąd, odrzucając zażalenie KNF na postanowienie prokuratora o umorzeniu postępowania przeciwko zarządzającym funduszami stwierdził, że nie tylko nie było winy po stronie doradców inwestycyjnych, ale w ogóle nie można mówić o popełnieniu przez któregokolwiek z nich czynu zabronionego, co zostało starannie udokumentowane w toku postępowania prokuratorskiego. KNF twierdziła oczywiście
coś przeciwnego. Twierdziła tak przez prawie pięć lat, wbrew oczywistym dowodom i przechodząc do porządku dziennego nad treścią przepisów. Pytanie, które mnie dręczy teraz, to czy ktoś przeprosi zarządzających? Czy ktoś się do tego poczuwa? Ciężko jest pracować przez prawie pięć lat, będąc pomówionym, że się swój zawód wykonuje w sposób niezgodny z prawem. |
| --- |