Sami spieszyli na pomoc ofiarom katastrofy
Usłyszeli o katastrofie i postanowili pomóc jej ofiarom
05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 15:02
Szymon Nowak, lekarz dyżurny z oddziału intensywnej terapii szpitala w Zawierciu, podkreśla, że nikogo nie musiano wzywać do szpitala.
Kiedy media podały informację o katastrofie, chirurdzy, ortopedzi, anestezjolodzy i pielęgniarki sami przyjechali do pracy, by pomagać ofiarom wypadku. Lekarze dzwonili do siebie nawzajem i informowali o wypadku. Po chwili w szpitalu była niemal pełna obsada.
"Gdy rozeszła się informacja o katastrofie, przyszły pielęgniarki, które miały wolne, a także lekarze ortopedzi, którzy mieszkają w Zawierciu, ale u nas nie pracują. Dzięki temu się udało. Operowaliśmy na dwa łóżka naraz, to były naprawdę ciężkie operacje" - mówi portalowi gazeta.pl Szymon Nowak.
W katastrofie pociągów pod Zawierciem zginęło 16 osób. 58 zostało rannych. Ratownicy przewozili rannych do szpitali w Sosnowcu, Częstochowie, Zawiercia, Jędrzejowa, Miechowa, Zawiercia, Katowic, Piekar Śląskich. Łącznie w gotowości było 15 szpitali. Wysłano na miejsce trzy śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, 35 karetek pogotowia. Z minuty na minutę przybywało ratowników i lekarzy, którzy sami spieszyli na pomoc z całego województwa.
(JK)