Skandal na kolei: ludzie kupili bilety, a nie było dla niech miejsc
Czy bałagan na polskiej kolei kiedykolwiek się skończy? Opóźnienia w rozkładzie już nikogo nie dziwią, ale dochodzi już nawet do tego, że kolejarze nie wiedzą ile biletów sprzedali i ile jest miejsc w pociągu. Tak było w sobotę w Opolu!
11.02.2013 06:32
– Nie da się zacytować większości słów pasażerów, które padały pod adresem kolei. Nie da się jednak ukryć, że postępowanie kolei pozostawia wiele do życzenia. Przecież ci ludzie kupili bilety, a okazało się, że nie ma miejsc – przyznaje nam jedna z osób z kolei.
Pociąg InterRegio „Piast” Przewozów Regionalnych wyruszał z Wrocławia. Już wtedy podróżnych było więcej niż miejsc. Ludzie stali na korytarzach. A przed nimi kilka godzin w pociągu, bo większość wybierała się do Warszawy. Słowem: horror. Na domiar złego, tylko trzy z czterech wagonów były otwarte. Jeden był zarezerwowany dla wycieczki szkolnej. Kierownik składu – jak podaje gazeta.pl – sprawdził dane i zobaczył, że w Opolu ma się dosiąść ok. 20-osobowa grupa dzieci. Ulitował się nad ściśniętymi pasażerami i otworzył kilka przedziałów. Ale na stacji Opole Główne okazało się, że do składu musi się zmieścić nie jedna, ale aż trzy wycieczki. Grupa młodych sportowców nie zmieściła się do pociągu, choć ich opiekun dokonał wcześniej rezerwacji.
– Nie mogę tego zrozumieć! To czysty absurd! Nie po to rezerwowałem przedziały, by dzieci przez ponad pięć godzin stały na korytarzu – denerwował się w rozmowie z gazetą.pl Paweł Papis, opiekun nastolatków.
Nerwy puściły opiekunom wszystkich grup i pasażerom. Zaczęło się przerzucanie argumentami, kto miał rezerwację, a kto nie. Część pasażerów, która miała dosiąść się w Opolu, zaczęła zastanawiać się nad zwrotem biletów. Atmosfera rozgrzała się do białości. Nic dziwnego, nikt nie jechał na gapę! Proste? Nie na kolei.
Sprawę próbował rozwiązać kierownik pociągu. Wezwał na pomoc SOKistów, a potem policję. – O 11.55 otrzymaliśmy prośbę od kierownika „Piasta” o pomoc w rozwiązaniu problemu. Okazało się bowiem, że blisko 20-osobowa grupa, która miała zrobioną wcześniej rezerwację, a jej opiekun miał to zaznaczone bodaj na fakturach, nie ma miejsc – potwierdza Adam Więcek (50 l.), inspektor SOKu w Opolu. – Staraliśmy się pomóc, znajdując jakoś te miejsca. Nikogo nie wypraszaliśmy, przecież wszyscy mieli bilety.
Sprawę próbowała załagodzić też policja. – Zapłaciliśmy za bilety – denerwowali się ludzie. Policjanci nie mieli nic do roboty: pasażerowie byli rozzłoszczeni, ale żaden nie złamał prawa. Jedna z policjantek przyznała: – Nie możemy pomóc. Pasażerowie nie łamią prawa, nie mogę ich wyprowadzić. To nie zadanie dla policji tylko dla PKP, która ma bałagan. Negocjacje skończyły się tym, że pasażerowie ścisnęli się jeszcze bardziej. Wszyscy zastanawiali się jednak, dlaczego na taką trasę wypuszcza się tak krótki skład. Podobno we Wrocławiu był jeden wagon więcej, ale się popsuł. A potem nie można było nigdzie dostawić. Dlaczego z Wrocławia wyjechały tylko cztery wagony? Skontaktowaliśmy się z przedstawicielem Przewozów Regionalnych na Dolnym Śląsku, ale był poza Wrocławiem. Nie wiedział o całej sytuacji. Obiecał, że sprawdzi. W poniedziałek...