SŁUŻBA ZDROWIA: Załoga chce wziąć szpital kolejowy
Ponad 40 osób z administracji szpitala kolejowego przy al. Wiśniowej 31 marca przyszłego roku straci pracę.
- Poszukamy dla nich innych miejsc pracy - zapewnia Jerzy Łużniak, wicemarszałek województwa, który wczoraj przez kilka godzin dyskutował o przyszłości placówki z jej załogą i związkowcami.
Przy Wiśniowej zostaną wszystkie oddziały, przychodnia ogólna i medycyny pracy, a także laboratorium medycyny nuklearnej. Wicemarszałek Łużniak zapewnił, że nikt z personelu, oprócz 40 pracowników administracji, nie straci zatrudnienia.
Władze województwa podtrzymały wczoraj decyzję o połączeniu szpitala kolejowego ze szpitalem im. Marciniaka przy ul. Traugutta pod nazwą tego drugiego. Dyrektorem połączonych placówek będzie Marek Nikiel, dziś dyrektor Marciniaka.
- Dlaczego nie pozostanie nazwa naszego szpitala? - dopytywał się ktoś z załogi kolejowego.
Roman Szełemej, odpowiedzialny w urzędzie marszałkowskim za służbę zdrowia, tłumaczył, że to z powodu długu szpitala kolejowego (21 mln zł). Natomiast szpital Marciniaka wypracował w zeszłym roku zysk. Połączone placówki mają wystartować z zerowym kontem: 15 mln zł urząd marszałkowski ma dostać na oddłużenie szpitala przy Wiśniowej z tzw. planu resortu zdrowia, a resztę długu przejmie marszałek.
- Pracownicy kolejowego chcą swój szpital przekształcić w spółkę pracowniczą - tłumaczy Hanna Trochimczuk-Fidut z Solidarności. Marszałek twierdzi, że nie ma takiej możliwości. Ale związkowcy nie rezygnują i wyślą pytanie w tej sprawie do ministra zdrowia.