Spokojne oczekiwanie powrotu Amerykanów

Zachowanie rynków europejskich w czwartek, po kolejnej euforii na Wall Street, łatwo było przewidzieć. Indeksy szybko rosły. Ekscytowano się planem Baracka Obamy, a wszystkie złe informacje świadczące o nadejściu ciężkiej recesji poszły w zapomnienie.

Spokojne oczekiwanie powrotu Amerykanów
Źródło zdjęć: © Xelion

28.11.2008 09:26

Obraz
© Piotr Kuczyński

Zachowanie rynków europejskich w czwartek, po kolejnej euforii na Wall Street, łatwo było przewidzieć. Indeksy szybko rosły. Ekscytowano się planem Baracka Obamy, a wszystkie złe informacje świadczące o nadejściu ciężkiej recesji poszły w zapomnienie. To klasyczny sygnał zmiany nastroju, który prowadzić powinien do dłuższego okresu wzrostów. Indeksy w czasie sesji powoli osuwały się, bo słaby początek sezonu świątecznego w Wielkiej Brytanii przypominał o tym, że również w USA może być bardzo słabo. Jednak ostatnie godziny znowu były bardzo dla byków korzystne. Gracze nie chcieli ryzykować pozostania bez akcji po powrocie Amerykanów do gry. Indeksy wzrosły po ponad dwa procent.

Dodajmy jeszcze do tego obrazu to, że nastroje nadal na świecie są dobre. W Azji indeksy w nocy na większości giełd rosły. W chwili pisania komentarza nawet w Bombaju, w którym nadal trwają walki z terrorystami, indeks nie bardzo chciał spadać. Japoński Nikkei nawet rósł, mimo że dane opublikowane w Japonii były fatalne. Produkcja fabryk spadła o 3,1 procent w stosunku do września, a wydatki gospodarstw domowych po raz ósmy spadły (3,8 proc.). Idzie ostra recesja, ale giełdy wierzą, że pomoc rządów ją złagodzi.

W Polsce złoty nadal zachowywał się nieźle. Kursy walut osuwały się nie reagując rano na spadek kursu EUR/USD. Potem, kiedy kurs EUR/USD ruszył na północ złoty nie miał już powodu do osłabienia. Nawet opinia RPP, która twierdzi, że rząd nie docenia skali czekającego nas osłabienia gospodarczego, niespecjalnie szkodziła naszej walucie. Dopiero po południu, kiedy zmienił się kierunek kursu EUR/USD, nasza waluta zaczęła powoli tracić, ale zakończenie dnia było całkowicie neutralne. Przy okazji powiem, że opowieści o manipulacji naszym rynkiem walutowym są doprawdy niepoważne. Jeśli rzeczywiście w poprzednich dniach widzieliśmy manipulacje to cały handel na każdym rynku finansowym jest taką właśnie manipulacją. Dziwić może jak ludzie, którzy wyznają wolnorynkowe wartości obracają się przeciwko rynkowi jak tylko idzie on w kierunku im nieodpowiadającym.

GPW też, podobnie jak inne giełdy, zachowała się w czwartek tak, jak tego można było oczekiwać. Po rozpoczęciu sesji WIG20 wzrósł szybko o 3 procent. Potem zapanował marazm połączony z osuwaniem się indeksów. Po południu tempo tego osuwania zwiększyło się. Nie miało to nic wspólnego z informacjami ze świata: na giełdach zagranicznych utrzymywały się ciągle te same poziomy. Potem jednak również i tam widoczne było, że indeksy osuwają się, co na dwie godziny przed końcem sesji doprowadziło WIG20 w pobliże środowego zamknięcia. Być może trochę zaszkodziła rynkowi rekomendacja Deutsche Bank, który drastycznie obniżył rekomendacje dla PKN, Lotosu i PGNiG. Pewnie znowu zacznie się mówienie o spisku ;-). W ostatniej godzinie popyt jednak spokojnie podniósł WIG20 o 1,3 procent.

Dzisiaj sesja w USA kończy się o godzinie 19.00, ale mimo tego, że jest ona wpasowana miedzy święto a weekend to z pewnością emocji nie zabraknie. Bez przerwy będzie się mówiło o tym, jaki jest tłok w sklepach, jaki będzie start świątecznej sprzedaży i co to znaczy dla gospodarki. Sprzedaż powinna być zdecydowanie mniejsza niż rok temu, ale telewizja mimo to, może robić dobrą atmosferę. Nie zdziwię się, jeśli indeksy wzrosną. Dane makro ze strefy euro będą miały niewielkie znaczenie. Inflacja z całą pewnością spadła i do tego nikt się nią już nie przejmuje. Stopa bezrobocia też nie jest w centrum uwagi. Z tego wniosek, że dla Europejczyków liczyć się będą tylko nastroje panujące w USA.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)