Sprawa Goldman Sachs doskonałym pretekstem do rozpoczęcia korekty
W piątek sesja w USA zapowiadała się spokojnie, ale spokojna nie była. Szybko znaleziono przyczynę z powodu której indeksy giełdowe spadały, ale już na początku komentarza powiem, że była ona po prostu znakomitym pretekstem do rozpoczęcia realizacji zysków na niezwykle wykupionym i stanowczo zbyt „byczym” rynku.
19.04.2010 | aktual.: 19.04.2010 10:00
Chodzi o „sprawę Goldman Sachs”. Ta najpotężniejsza na świecie firma inwestycyjna została oskarżona przez SEC (amerykańska komisja papierów wartościowych) o oszustwa związane z rynkiem obligacji CDO bazujących na ryzykownych kredytach hipotecznych. Chodziło o konflikt interesów, a konkretnie o to, że jeden z klientów GS fundusz hedżingowy Paulson & Co pomagał w stworzeniu tych obligacji, a potem, kiedy GS sprzedał je już swoim klientom, grał na ich spadek. SEC twierdzi, że inwestorzy mogli stracić miliard dolarów.
Oczywiście Goldman Sachs oświadczył, że oskarżenia są niczym nieuzasadnione. Jasne jest, że spółka będzie się broniła, cała procedura potrwa być może nawet rok lub więcej, a to, czy ktoś będzie ukarany jest wysoce niepewne. Jednak gracze wpierw rzucili się do sprzedaży spółek sektora finansowego, a potem dopiero zaczęli myśleć. Nic dziwnego, że akcje GS traciły nawet kilkanaście procent. Sektor finansowy pociągnął za sobą cały rynek.
Odejdźmy jednak na chwilę od sprawy GS. Raporty makro publikowane przed sesją były znowu zróżnicowane. Marcowe dane o zezwoleniach na budowę domów i rozpoczętych budowach były lepsze od oczekiwań. Nowych budów było o 1,6 procent więcej niż miesiąc wcześniej (ale dane z lutego zweryfikowano w górę o ponad 5 procent). Zezwoleń wydano więcej o 7,5 proc. (oczekiwano 2,4 proc.). Nie było w tych danych niczego dziwnego. Zima w marcu już tak mocno nie szkodziła rynkowi, a z końcem kwietnia znika możliwość uzyskania dopłaty do kupna nowego domu. Okazało się jednak, że w połowie kwietnia wyraźnie spadł indeks nastroju Uniwersytetu Michigan (z 73,6 na 69,5 pkt.) – oczekiwano wzrostu. To był kolejny powód zwiększający podaż akcji.
Raporty kwartalne publikowane w czwartek po sesji i w piątek przed sesją były lepsze od prognoz. Po czwartkowej sesji raporty kwartalne opublikowały Google i AMD. Przed piątkową sesją raporty kwartalne opublikowały dwa giganty: General Electric (uznawany za gospodarkę USA w pigułce) i Bank Of America. GE podał wyniki oczywiście dużo lepsze od oczekiwań, ale jego zysk w porównaniu z zeszłym rokiem spadł o prawie 1/3. Lepsze od oczekiwań wyniki podał też Bank of America. Ceny wszystkich tych akcji spadały.
Problem jednak w tym, że nie wiadomo, czy spadki cen akcji firm, które opublikowały lepsze od prognoz wyniki to jest początek dłuższej realizacji zysków, czy jednorazowe wydarzenie wspomożone przez „sprawę Goldman Sachs”. Z przebiegu piątkowej sesji nie da się wyciągnąć sensownych wniosków. Spadki indeksów na zakończenie sesji były solidne. Nie da się na tej podstawie powiedzieć, że to jest początek większej korekty. Musimy zobaczyć reakcje na kolejne raporty spółek.
GPW rozpoczęła piątkową sesję tak jak mnożna było tego oczekiwać, czyli spadkiem indeksów. WIG20 tracił już nawet jeden procent, ale szybki powrót indeksów na innych giełdach europejskich do poziomu czwartkowego zamknięcia znacznie zredukowały skalę spadków. Czekano na lidera, czyli na informacje z USA. Po publikacji raportu kwartalnego przez Bank of America WIG20 błyskawicznie wrócił do poziomu czwartkowego zamknięcia i tam wszedł w totalny marazm, który trwał do końca sesji. Gracze nie mogli w piątek przewidzieć „sprawy Goldman Sachs”, więc na naszym rynku nie było żadnej reakcji. Powinniśmy ją zobaczyć dzisiaj.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi