Stało się! Harujemy aż do śmierci!
Polko! Polaku! Będziesz harować jak wół do 67. roku życia. A jeśli zamarzy Ci się wcześniejsza o 2-3 lata emeryturka, dostaniesz marne grosze, za które nie sposób się utrzymać. Na tym polega "historyczny" kompromis między Platformą a ludowcami, którzy zgrywali przeciwników radykalnych rozwiązań. PSL ustąpił, a premier stroi się w piórka bohatera: - Podniesienie wieku emerytalnego jest niezbędne, a nikt tego za nas na klatę nie weźmie - mówi Donald Tusk (55 l.) o swojej odwadze.
30.03.2012 | aktual.: 30.03.2012 09:33
Ludowcy nie kwestionowali samego zamysłu reformy: czyli przymusu pracy do 67. roku życia – i dla kobiet, i dla mężczyzn. Zależało im jednak, by wprowadzić możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. To, co osiągnęli, to raczej karykatura takiego rozwiązania. Z wcześniejszej emerytury kobieta będzie mogła skorzystać w wieku 62 (pod warunkiem, że przepracuje 35 lat), a mężczyzna w wieku 65 lat (jeśli przepracuje 40 lat). – To danie ludziom poczucia bezpieczeństwa – reklamuje ten pomysł premier.
Jakie to bezpieczeństwo, przekonają się „wcześniejsi" emeryci, gdy zabraknie im na chleb. Dostaną bowiem ledwie połowę emerytury, która przysługiwałaby, gdy popracowali kilka lat dłużej. Przykładowo: kobieta, która ma dzisiaj 40 lat i zarabia minimalną pensję, w wieku 62 lat dostałaby zaledwie 697 zł emerytury. Gdyby obowiązywały ją obecne reguły, dostałaby dwa lata wcześniej ok. 1244 zł. Marnym pocieszeniem jest zapewnienie od rządu, że pobierając to niższe świadczenie, będzie można pracować. Przecież i dzisiaj można, pobierając całe świadczenie.
Ale to nie koniec złych wiadomości. Kto skorzysta z wcześniejszej emerytury, po skończeniu 67 lat będzie miał ponownie przeliczone świadczenie. Bo jego kapitał zmniejszy się o kwotę wypłaconą jako emerytura częściowa. Co to oznacza? 40-letnia kobieta z naszego przykładu dostałaby w wieku 67 lat 1395 zł. Ale jeśli skorzysta z rządowego "dobrodziejstwa", po 67. roku życia dostanie jedynie 1144 zł. A więc mniej niż miałaby przed reformą!
W całej tej beczce dziegciu jest tylko jedna łyżka miodu. Wreszcie rząd będzie płacił składki za kobiety na urlopach wychowawczych, także bezrobotne (75 proc. minimalnej składki) i samozatrudnione (60 proc. średniej składki).