Stołeczny sąd nie chce sądzić sprawy manipulacji akcjami spółki Boryszew

Stołeczny sąd chce przeniesienia do Torunia procesu jednego z najbogatszych Polaków Romana K., oskarżonego wraz z żoną o manipulację akcjami spółki Boryszew. Sąd uzasadnia to potrzebą usprawnienia postępowania - w Toruniu mieszkają niemal wszyscy świadkowie.

17.08.2015 07:20

Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie, do którego wpłynął akt oskarżenia, zwrócił się do Sądu Okręgowego w Warszawie z wnioskiem o przekazanie sprawy do rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Toruniu, ze względu na tzw. ekonomię procesową - poinformowała PAP Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka SO ds. karnych.

Dodała, że sąd motywował wniosek faktem, że spośród ośmiu osób podlegających wezwaniu na rozprawę, tylko jedna mieszka w Warszawie, a pozostałe bądź w Toruniu, bądź w jego pobliżu, a z dala od Warszawy. "Wniosek podyktowany jest celem usprawnienia postępowania i zminimalizowania społecznych kosztów procesu" - podkreśliła sędzia Leszczyńska-Furtak.

Art. 36 Kodeksu postępowania karnego stanowi: "Sąd wyższego rzędu nad sądem właściwym może przekazać sprawę innemu sądowi równorzędnemu, jeżeli większość osób, które należy wezwać na rozprawę, zamieszkuje blisko tego sądu, a z dala od sądu właściwego".

W czerwcu Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia akt oskarżenia przeciw Romanowi K. i Grażynie K., dotyczący manipulacji akcjami spółki Boryszew, notowanej na warszawskiej giełdzie. Śledztwo w tej sprawie toczyło się od 2013 r., po zawiadomieniu złożonym przez Komisję Nadzoru Finansowego.

O tym, że mogło dojść do manipulacji akcjami Boryszewa, KNF poinformowała w maju 2013 r. Jak wskazywała wówczas, od 2 stycznia do 18 kwietnia 2013 r. średni obrót akcjami Boryszewa wyniósł 16 550 250 akcji. Natomiast podczas kolejnych ośmiu sesji giełdowych (19 - 30 kwietnia 2013 r.) wzrósł o prawie 600 proc. i wyniósł 110 512 104 akcje. Jak wskazała KNF, było to spowodowane zawarciem 29 transakcji crossowych.

Romanowi K. i Grażynie K. zarzucono popełnienie wspólnie i w porozumieniu czynu z art. 183 ust. 1 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o obrocie instrumentami finansowymi w zw. z art. 12 kk. Oboje są oskarżeni o to, że w okresie od 19 do 30 kwietnia 2013 r. "dokonali manipulacji akcjami spółki B. SA notowanymi na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie S.A. poprzez składanie zleceń oraz zawieranie transakcji mogących wprowadzić w błąd co do rzeczywistego popytu i podaży oraz powodujących sztuczne ustalenie ceny akcji i zapewniających kontrolę nad popytem i podażą". Grozi za to grzywna do 5 mln zł lub kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat, lub obie te kary łącznie.

Jak informowała prokuratura, z materiału dowodowego wynika, iż manipulacja dokonana przez oskarżonych polegała na składaniu zleceń i zawieraniu transakcji w taki sposób, by bez istotnej zmiany stanu posiadania akcji sztucznie wywindować wielkość obrotu akcjami spółki. Powołany w sprawie biegły wskazał, iż rzeczywistym zamiarem oskarżonych było osiągnięcie wielkości obrotu pozwalającego na utrzymanie się tej spółki w prestiżowym indeksie WIG20.

"Z ekonomicznego punktu widzenia te transakcje były skrajnie nieefektywne, ponieważ z żadnej ze wskazanych transakcji cross oskarżeni nie odnieśli i nie mogli odnieść bezpośredniego zysku. Oboje natomiast ponieśli stratę w wysokości prowizji maklerskich. Natomiast obserwatorzy zewnętrzni (inni inwestorzy) zaobserwowali bardzo wysoki wzrost wolumenu obrotu akcjami spółki B. SA, co bez możliwości stwierdzenia, że były to naprzemienne transakcje cross, wywoływało fałszywe wrażenie bardzo wysokiej płynności akcji" - wskazała prokuratura.

Grażyna K. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu i odmówiła złożenia wyjaśnień. Roman K. nie przyznał się do zarzutu złożył obszerne wyjaśnienia, w których mówił, że nie miał świadomości i zamiaru dokonania manipulacji na akcjach spółki - podawała prokuratura.

"Stanowisko, że zawierane przeze mnie transakcje stanowiły manipulację giełdową, gdyż były +skrajnie nieefektywne+ świadczy nie tylko o arogancji i elementarnej niekompetencji prokuratury, ale i o przekroczeniu uprawnień oraz niedopełnieniu obowiązków" - napisał Roman Karkosik w oświadczeniu dla mediów. Dodał, że w śledztwie zeznał, iż transakcje zawierane były w celu dokonania "uprawnionej optymalizacji podatkowej", ale prokuratura tej wersji nie zweryfikowała. Zapowiedział, że zamierza podjąć "stosowne kroki, nie wyłączając żądania odszkodowania od Skarbu Państwa" za szkody w interesach.

Karkosik jest większościowym udziałowcem Boryszewa i jednym z najbogatszych Polaków. Boryszew jest jedną z największych grup przemysłowych w Polsce, zatrudniającą ponad 8 tys. pracowników. W pierwszym kwartale br. miał 1,5 mld zł przychodów, zysk operacyjny wyniósł niemal 50 mln zł, a zysk netto prawie 37 mln zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)