Straciliśmy dwie dekady?
W ciągu ostatnich 20 lat PKB piętnastki wzrósł dwukrotnie. W tym samym czasie w krajach nowej Unii wzrost był sześciokrotny. Niestety, choć transformacja się udała, PRL wciąż w nas siedzi głęboko.
15.09.2010 | aktual.: 30.11.2010 10:44
- 20 lat temu aktorka ogłosiła w Polsce koniec komunizmu, teraz Bank Światowy ogłasza, że w Polsce zakończyła się transformacja - mówi Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu w Komisji Europejskiej.
Niestety, pomimo upływu lat podział na Wschód i Zachód wciąż jest widoczny. Nie tyle materialny, choć i tu wciąż mamy dużo do nadrobienia, co mentalny. Ludzie ze Wschodu wciąż patrzą na Zachód jak na krainę mlekiem i miodem płynącą, a ci z Zachodu są pełni obaw w stosunku do tych zza starej żelaznej kurtyny. Do tego bogaty Zachód wciąż cechuje poczucie wyższości w stosunku do mniej zasobnych krajów. To dość brzydka cecha, zwłaszcza że dość często przeradza się w obojętność na losy bądź co bądź sąsiadów z UE.
- 20 lat temu region naprawdę się nami interesowano. Dzisiaj już nie - mówi Marek Belka, prezes NBP. - Na szczęście! Dzisiaj świat interesuje się przyszłością Chin, Bliskiego Wschodu, Brazylii - wyjaśnia. Dodaje, że zainteresowanie wzrosło, gdy światowa gospodarka zaliczyła wstrząs i okazało się, że kraje Europy Wschodniej nie stały się przy tej okazji czarną dziurą.
- Kryzys pokazał, że integracja naszego regionu z Unią Europejską jest niekompletna. Naszą siłą była stabilność rządów zorientowanych na integrację europejska. Potrafiliśmy to wykorzystać, ale integracja tak się pogłębiła, że aby stać się twardym jądrem, trzeba zintegrować się na poziomie walutowym. Sytuacja, w której zintegrowaliśmy się na poziomie banków bez wspólnej waluty, jest groźna - podkreśla Marek Belka.
Kryzys nie zniweczy 20 lat
Były estoński premier Mart Laar uważa, że okres przejściowy zakończył się powodzeniem. - Zaczynaliśmy od upadku komunizmu. Dzięki reformom ekonomicznym nigdy nie byliśmy tak blisko przeciętnego poziomu życia Europy Zachodniej - podkreśla estoński polityk.
Jednocześnie bije się w piersi i przyznaje, że jego kraj, podobnie jak inne w regionie, popełniał błędy. - Źle prowadziliśmy politykę wydatkową, zwiększaliśmy zadłużenie. Do pewnego momentu wszystko wyglądało wyglądało dobrze, aż nagle zobaczyliśmy, że sytuacja jest fatalna - tłumaczy Mart Laar.
Estonia dziś jest u progu wejścia do strefy euro. Przeprowadziła cięcia budżetowe, PKB spadło, ale działania ratunkowe okazały się skuteczne i dane za ostatni kwartał są satysfakcjonujące. Drugi kraj regionu Łotwa nie przeprowadził tak drastycznych cięć i wylądował na garnuszku MFW i Unii Europejskiej.
A co z Polską? Czy naprawdę jesteśmy przykładem dla całej Europy?
Jan Krzysztof Bielecki, były premier, dziś przewodniczący Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, dodaje, że to inne kraje żyły ponad stan. Podkreśla też, że w przeciwieństwie do nas, wiele nie dokonało reformy emerytalnej. Problem w tym, że tworząc reformę nikt nie pomyślał o tym, jaki będzie miała ona wpływ na budżet. Bielecki zauważa, że dziś ze zdziwieniem stwierdzamy, że zobowiązania emerytalne to 17 proc. deficytu.
Aby poradzić sobie z tym problemem, cięcia wydatków to za mało.
- Do przeprowadzenia reform i ograniczania długu trzeba mieć nadwyżkę budżetową - twierdzi były premier. Czy wszystko się udało?
- Klęska - tym jednym słowem Janusz Lewandowski podsumowuje 20-letnie dokonania naszego kraju w jednej z najważniejszych dziedzin gospodarki. - Polska infrastruktura to klęska na każdym poziomie - podkreśla. Zauważa również, że to właśnie połączenia drogowe, energetyczne z Europą są szansą na pełną integrację.
- Pomimo lekcji kryzysu energetycznego nie wychodzi nam współpraca na tym polu. Nie będzie wspólnego frontu. Taka jest Europa - rozwiewa złudzenia Lewandowski.
Budowanie wspólnych elektrowni, połączeń energetycznych między krajami ułatwiłoby teoretycznie życie wszystkim, koszty energii mogłyby spaść, zwiększyłaby się konkurencja, ale nie ma na to szans.
- Niestety pod tym względem dominują doktryny polityczne, a nie interes gospodarczy - tłumaczy Jan Krzysztof Bielecki.
W podobnym tonie wypowiada się Janusz Lewandowski. Unijny komisarz ds. budżetu przypomina, że przed akcesją do Unii Europejskiej wszystkie kandydujące kraje zarzekały się, że o przyjęcie będą walczyć wspólnym frontem.
- Gdy przyszła decydująca runda, każdy patrzył na siebie - przypomina komisarz KE.
Marek Belka twierdzi, że taktyczne sojusze między krajami zawsze będą zawiązywane. Prezes NBP widzi problem gdzie indziej.
Polska liderem? Zapomnijmy
- Mamy głowy rodem z PRL - mówi Marek Belka i wskazuje, że ten problem dotyczy także tych, którzy nie pamiętają już poprzedniego systemu.
- Młode pokolenie okazało się nieodporne na nowe podziały. Dzisiaj nie jest już istotne rozróżnienie na postkomunę i Solidarność. Zastąpiło je nowe: na Polskę otwartą i zamkniętą. Znaczna część społeczeństwa jest przestraszona tymi działaniami. Aby być liderem trzeba inwestować w przywódców. Reprezentować interesy innych. Nikt nie podejmie takiego ryzyka. - opisuje Marek Belka.
Problemy Polski problemami Europy
Wśród największych wyzwań stojących przed naszym regionem, a co za tym idzie przed całą Europą, Janusz Lewandowski widzi nadmierną biurokrację.
- Przydałaby się komisja przyjazna Europa, a nie tylko przyjazne państwo - zauważa.
Kolejny problem, o którym coraz częściej się mówi, to demografia.
- Unia będzie miała problem, bo nie będzie w niej dostatecznie dużo Europejczyków. Już dziś nie ma pieniędzy na państwo opiekuńcze - zauważa Mart Laar. Estoński polityk nie ma złudzeń taka Europa musi się skończyć!
Jan Kaliński, Wirtualna Polska