Syndrom ocalonego, czyli życie w lęku

Lęk, zakłopotanie, brak zaufania do kadry kierowniczej oraz nadmierna koncentracja na tym, kiedy zwolnienie wreszcie nastąpi

Syndrom ocalonego, czyli życie w lęku
Źródło zdjęć: © ˆ Robert Kneschke - Fotolia.com

11.03.2014 | aktual.: 11.03.2014 09:30

. Opisany w literaturze tzw. "syndrom ocalonego" przedstawia człowieka zastraszonego, który mimo że przetrwał zwolnienia grupowe, jest o 30 proc. mniej wydajny. Może lepiej dać się zwolnić?

Kryzys, cięcia funduszy w firmie, likwidacja stanowisk, zwolnienia… Ten, kto ocalał, powinien się cieszyć, zabrać się do pracy ze zdwojoną siłą, by pokazać, że jest wartością dla firmy. Tak jednak nie jest. Okazuje się jednak, że w sytuacji masowej redukcji personelu problem tkwi nie tylko w tym, jak odchodzący pracownicy radzą sobie ze stresem, ale i w braku efektywności tych, którzy pozostali na pokładzie. Ten paradoksalny efekt naukowcy nazwali „syndromem ocalałego”.

- Pojęcie „syndrom ocalałego” (survivor syndrome) ma swoje źródło w badaniach psychologicznych dotyczących objawów występujących u osób po traumatycznych doświadczeniach. Spora grupa specjalistów stosuje tę terminologię w odniesieniu reakcji osób, które nie zostały pozbawione zatrudnienia. Osoba „ocalona” podlega działaniom sił, które kompletnie poza nią decydują o jej życiu. Człowiek, który nie został zwolniony z pracy, automatycznie znajduje się w sytuacji „ocaleńca”, który miał szczęście, bo zachował swoje stanowisko pracy - tłumaczy Aurelia Kurczyńska, psycholog.

Ci, którzy po grupowych zwolnieniach szybko odnajdą się w nowej roli w dotychczasowym środowisku pracy, mogą uznać się za szczęśliwców. Są też osoby, dla których lepszym rozwiązaniem będzie odseparowanie się od źródła stresu i poszukanie innego miejsca zatrudnienia. Jeśli tego nie zrobią, konsekwencje psychologiczne nowej sytuacji mogą ich przerosnąć.

- Konsekwencje emocjonalne takiej sytuacji bywają różne. Nagle to, co wydawało się trwałe i stabilne, okazuje się kruche. Pojawia się wewnętrzne rozdarcie - na pierwszym miejscu jest ulga, ale zaraz za nią obawy oraz widmo „trybika w maszynie”. Niewiedza, z jakiego powodu pracownik nie został zwolniony może dodatkowo negatywnie wpływać na motywację. Sytuacja zaczyna wykraczać ponad normalne strategie radzenia sobie ze zmianą czy stresem. Osoby, które znalazły się w takiej sytuacji, odczuwać mogą zobowiązanie wobec pracodawcy; chcą w jakiś sposób usprawiedliwić swoją pozycję, dążą do potwierdzenia jej na każdym kroku, a jeśli to się nie uda – mogą się załamać. Taki pracownik stracić może dotychczasowy fundament swojej zawodowej samooceny - ma bowiem np. świadomość, że nawet dobrze wykonana praca nie jest gwarantem stałego zatrudnienia. U osób, których nie objęła redukcja etatu, zaobserwować można szereg innych symptomów - mówi psycholog. - Pomimo zachowanego źródła dochodu pracownik może odczuwać lęk o jego
utratę. To z kolei skutkuje pogorszeniem jakości życia, spadkiem samopoczucia, a w skrajnych przypadkach nawet depresją. przedłużający się stres powoduje często wzrost fizycznych zachorowań - bóle kręgosłupa, przemęczenie, częste infekcje.

Co się dzieje w samej firmie? Pozostający na swoich stanowiskach pracownicy są często niechętni dalszym zmianom, nierzadko ograniczają się tylko do wykonywania podstawowych obowiązków. Część pracowników paraliżuje stres, a inni marnują czas na plotkowaniu i analizowaniu wszystkich informacji dotyczących firmy, nawet tych niewiarygodnych. Badania mówią, że w rezultacie ich wydajność spada o 30 proc. Uczucie wdzięczności za „ocalenie” wcale nie motywuje ich do pracy, przestają się utożsamiać z firmą, która nie daje już perspektyw na przyszłość. Co więcej, bywa, że ich początkowa ulga może przekształcić się w zazdrość - zwolnionym kolegom zazdroszczą odpraw, a nawet pracy w nowych firmach.

ml,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)