Syndrom poniedziałku
WIG20 nie zdołał utrzymać wzrostu z początku sesji, pomimo dobrych danych z Polski, USA i strefy euro. Zniżkom z drugiej połowy dnia towarzyszyły niskie obroty.
30.08.2010 17:00
Handel na sesji nie należał do ożywionych, wobec czego jej wymowa nie jest specjalnie istotna. Był to, co prawda, trzeci kolejny dzień podczas którego WIG20 notował coraz wyższe poziomy w ciągu dnia i coraz wyższe minima, ale powstrzymanie wzrostów w okolicach 2440 pkt (jeszcze na początku tygodnia strefa ta była rejonem wsparcia - dziś okazuje się oporem) nie nastraja optymistycznie. Tym bardziej, że w odróżnieniu od danych z poprzedniego tygodnia, dziś inwestorzy mogli mieć powody do zadowolenia.
PKB w Polsce wzrósł w II kwartale o 3,5 proc. (oczekiwano 3,2 proc.) dzięki wzrostowi konsumpcji i zapasów (nadal spadały inwestycje, a handel zagraniczny miał ujemny wkład w dynamikę PKB), lecz rynek nie reagował na te dane. Podobnie zignorowano sierpniowy wzrost indeksu zaufania w gospodarce strefy euro do 101,8 pkt - najwyższego od dwóch lat poziomu. Również dane o wydatkach Amerykanów, które wzrosły o 0,4 proc. (oczekiwano 0,3 proc.) przy zarobkach rosnących o 0,2 proc., zostały przyjęte chłodno przez inwestorów w USA, a w Warszawie zaraz po ich publikacji WIG20 osunął się wyraźnie poniżej piątkowego zamknięcia.
Notowania poszczególnych spółek z WIG20 poruszały się w ograniczonym zakresie. O 2,6 proc. spadły notowania Asseco na wieść o zbliżającym się finale rozmów w sprawie przejęcia zagranicznego podmiotu. O 1,8 proc. spadły notowania Orlenu, po spadku cen ropy o 1,4 proc. Na rynkach europejskich sytuacja rozwijała się podobnie, tyle że w okolicach 16.00 BUX notował nieznaczny wzrost, a główne indeksy na kontynencie spadały mniej niż WIG20.
Na rynku obligacji nadal rosną ceny papierów amerykańskich, co odbierane jest jako zielone światło od rynków dla polityki fiskalnej Baracka Obamy. W Europie źródłem niepokoju jest sytuacja Rumunii, która odwołuje kolejne przetargi obligacji, ponieważ uzyskiwane rentowności przekraczają poziom 7 proc., co jest - jak dotąd - graniczną wartością akceptowaną przez rząd. W zamian organizowane są przetargi bonów, ale inwestorzy wiedzą, że potrzeby pożyczkowe w końcówce roku mogą się zwiększyć w ten sposób. Rumunia podniosła stawki VAT o 5 pkt proc., aby obniżyć skalę deficytu budżetowego w tym roku.
Euro straciło dziś 0,7 proc. wobec dolara (1,267 USD), ale ma jeszcze cena przewagi nad dołkiem z poprzedniego tygodnia. U nas dolar podrożał o 0,9 proc. do 3,14 PLN, a euro o 0,3 proc. do 3,979 PLN. Najmocniej - o 1,2 proc. - podrożał frank, za którego po południu płacono 3,065 PLN. Tym samym frank odrobił straty z piątku.
Po wzroście o 0,6 proc. miedź znalazła się na najwyższym poziomie od pięciu miesięcy, choć zaledwie w ostatnią środę notowała miesięczne minimum. Złoto wciąż przebywa w okolicach 1240 USD za uncję, mimo dzisiejszych informacji o 2-krotnym zwiększeniu zapasów przez indyjskie fundusze ETF, które mają 100-proc. pokrycie w złocie fizycznym. Wygląda więc na to, że gorączka złota powoli osiąga już swój punkt krytyczny.
Emil Szweda, Open Finance