Szef: ona może odstraszać klientów!

Lekarze mówili, że miała szczęście. W wyniku pożaru ucierpiały tylko jej dłonie, a na twarzy pozostała blizna. Szef stwierdził jednak, że może odstraszać klientów. I zwolnił ją

Szef: ona może odstraszać klientów!

10.11.2010 | aktual.: 10.11.2010 16:07

Żyrandol rozciął i poparzył usta

Pożar wybuchł w nocy. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie i pochłonął podłogę, meble, oraz wszystkie sprzęty domowe z lodówką i pralką włącznie. W środku była tylko Iwona, 22 – letnia wówczas lokatorka, mieszkająca z rodzicami, których tej nocy nie było w domu. Do pożaru doszło dwa lata temu w jednym z budynków w mieście na Pomorzu. To była jesienna noc i Iwona postanowiła się dogrzać włączając piecyk elektryczny. Poszła spać i nie wyłączyła urządzenia, które okazało się być niesprawne. Spowodowało spięcie instalacji elektrycznej i w efekcie pożar. Strażacy przyjechali szybko i sprawnie ugasili pożar. Ogień nie zdążył rozprzestrzenić się do sąsiednich mieszkań. Mówili potem, że Iwona miała dużo szczęścia. Poparzeniu uległy jej dłonie. Fragment płonącej tapety spalił jej włosy, a spadający żyrandol rozciął i poparzył usta.

Lekarze: wszystko ładnie się zagoiło

Według lekarzy urazy nie były ciężkie. Już po kilku miesiącach Iwonie odrosły włosy. A ta blizna na ustach, no cóż, Iwona powinna się cieszyć, że tylko na niej się skończyło – twierdzili medycy. Któryś z lekarzy dodał, że gdyby Iwona chciała to chętnie skontaktuje ją z dobrym chirurgiem plastykiem, dla którego takie blizny to bułka z masłem.

Szef: ale ta blizna jednak jest

Iwona nie skorzystała. Bo lekarz wstępnie wycenił swe usługi na 5 tys. zł, których Iwona nie posiadała; oraz, bo blizna miała z czasem zmniejszyć się. Nie przejmowała się szramą. Wróciła do domu i chciała normalnie żyć – dalej pracować w salonie, w którym sprzedawała telefony komórkowe. Tyle, że szef już drugiego dnia zakomunikował jej, że owszem współczuje, ale Iwona powinna poszukać sobie nowe zajęcie, bo jednak ta blizna jest, bo jednak do salonu przychodzą klienci i ją widzą, bo taka blizna może odstraszać. Iwona od ponad roku nie może znaleźć pracy. Kompletnie się załamała, straciła wiarę w siebie.

Matka: ona ogląda całymi dniami telewizję

Anna Góralczyk, matka Iwony: Załamała się po tej historii z salonem. Stwierdziła, że nic już nie znajdzie, bo każdemu pracodawcy będzie przeszkadzać ta blizna. Wstydzi się jej, robi sobie zdjęcia do CV, pokazując tylko jeden profil. Problem w tym, że blizna nie jest okropna, a tamten szef zachował się jak prawdziwy drań. Rozmawialiśmy o tym, żeby go zaskarżyć, coś zrobić, bo jednak Iwonka pracowała u niego 2 lata. Ale nie chciała. Stwierdziła, że szef miał rację, bo w końcu pracowała z klientami. Najgorsze, że straciła pewność siebie, całymi dniami ogląda telewizję. Była na kilkunastu rozmowach kwalifikacyjnych, ale potem nikt nie zadzwonił z propozycją pracy. Myślę, że Iwona źle wypada podczas rekrutacji, bo nie wierzy w siebie, może źle szuka.

"Nie dziwię się, że mnie wyrzucił"

Iwona Góralczyk: Ta blizna jest naprawdę okropna. Nie dziwię się, że nie chcą mnie do pracy. Już po wypadku skończyłam zaocznie studia na kierunku marketing i zarządzanie. Ale powinnam się cieszyć, gdy znajdę pracę w jakiejś piwnicy, z dala od ludzi.

"Mogła liczyć na odszkodowanie"

Inspektorzy pracy twierdzą, że Iwona zrobiła poważny błąd nie dochodząc swoich praw po tym jak została wyrzucona z pracy. Szef bowiem nie mógł jej zwolnić dlatego, że miała bliznę. Prawdopodobnie sąd orzekłby przywrócenie do pracy. Mogłaby też liczyć na odszkodowanie.

- Zwolnienie miało cechy dyskryminacji. Niektórzy pracodawcy w takich sytuacjach stosują przeniesienie na inne stanowisko, ale pracownik musi się na to zgodzić. Minęło kilka lat, dziewczyna ciągle nie ma pracy, wydaje mi się, że miałaby szanse w sądzie z powództwa cywilnego – opowiada Tadeusz Gierłowski, adwokat z Kancelarii "Gierłowski".

Według psychologów problem Iwony tkwi przede wszystkim w jej umyśle. - Znam ludzi z dużą niepełnosprawnością, którzy radzą sobie wspaniale w pracy. Ta niewielka blizna w ogóle nie przeszkodzi w pracy. I to w żadnej. Być może pracodawcy nie przyjmują jej do pracy, bo ona źle się przedstawia, źle promuje. Trzeba nad tym popracować, a po jakimś czasie Iwona nie będzie blizny zauważać. Innym w takiej sytuacji doradzam szybką reakcję, gdy szef dopuści się nieprawidłowości wobec nas, trzeba szybko się zmierzyć z problemami, a nie nosić ich w sobie w nieskończoność. Tu czas działa na niekorzyść. Jeśli dziewczyna ma kłopoty z samooceną i nie ma pracy, może powinna spróbować wolontariatu, trzeba wyjść do ludzi, zobaczyć, że można być potrzebnym – mówi Wanda Szwedowska, psycholog społeczny.

Ten pan już u nas nie pracuje

Próbowaliśmy skontaktować się z szefem, który wyrzucił Iwonę z pracy. Okazało się, że już nie pracuje. Przedstawiciel firmy stwierdził zaś, że nie będzie komentował „nieudolnego zachowania byłego kierownika salonu, które miało miejsce kilka lat temu”. Tyle, że konsekwencje tego zachowania nadal trwają.
Kamil Brzozowski

dyskryminacjazatrudnienieprawo pracy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)