Szefowie jadają na mieście
Chcesz być zwykłym fachowcem, jedz w firmowej stołówce. Chcesz być szefem, jedz na mieście.
13.10.2009 | aktual.: 13.10.2009 16:03
Chcesz być zwykłym fachowcem, jedz w firmowej stołówce. Chcesz być szefem, jedz na mieście.
Nie rozstrzygam, co jest dla ciebie lepsze: skromna posada specjalisty czy eksponowane stanowisko menedżerskie, praca na zapleczu czy na pierwszej linii, analiza danych liczbowych i tabelek czy użeranie się z bezczelnym klientem albo stresujące negocjacje handlowe. Ty sam musisz rozstrzygnąć, co chcesz w życiu robić. Ale gdy już się zdecydujesz, bądź konsekwentny. To znaczy postępuj tak, by móc się zrealizować na obranej ścieżce. Jeżeli chcesz zostać najlepszym ekspertem w branży, być może więcej osiągniesz ograniczając kontakty z innymi. Jeśli jednak twoją ambicją jest prezesura, rozwijaj zdolności społeczne. Bądź towarzyski. Zawieraj coraz to nowe znajomości i przyjaźnie. Pielęgnuj kontakty nawet wtedy, gdy masz ochotę zamknąć się w swoim przestronnym gabinecie.
Z ludźmi na dystans
Paweł jest księgowym. Ma znikome zapotrzebowanie na kontakty interpersonalne. Kiedyś próbował zmienić swoją samotniczą naturę. Zafundował sobie nawet warsztaty z inteligencji emocjonalnej. Dzisiaj już wie, że duszą towarzystwa nigdy nie zostanie. Przestał się tym jednak przejmować. Tym bardziej że introwersja w jego pracy wcale nie przeszkadza, a szczerze powiedziawszy, bywa wręcz zaletą.
- Inni nie mogą nawet godziny bez siebie wytrzymać. Ciągle widzę, jak rozmawiają o byle czym przy automacie do kawy albo w firmowej palarni – mówi Paweł. – Mi szkoda byłoby na to czasu. Jeśli już muszę się trochę rozerwać, po prostu układam pasjansa w swoim komputerze.
Ostatnio Paweł, wbrew swej woli, reprezentował firmę na konferencji międzynarodowej. Przy okazji spędzał dużo czasu z klientami lub załatwiał inne sprawy dla korporacji. Te obowiązki traktował jak dopust boży. Na szczęście wieczory miał tylko dla siebie. Pozostali Polacy biorący udział w spotkaniu próbowali wyciągnąć go a to do kina, a to do pubu, a to do klubu nocnego. On jednak taktownie odmawiał i robił swoje. Najpierw zamawiał kolację do pokoju. Potem kończył raporty, czytał wyniki badań, pisał listy i sprawdzał pocztę elektroniczną. Zaś tuż przed samym snem otwierał butelkę z winem. Smak wytrawnego trunku była dlań najlepszą nagrodą za wysiłek włożony w ciągu dnia.
W jednym z poradników sukcesu Paweł przeczytał, że kolacja w pokoju hotelowym to oszczędność czasu i pieniędzy, wzmocnienie własnej indywidualności, a także wydłużenie dnia pracy i poszerzenie biura. Wziął sobie głęboko do serca te słowa i jak dotąd bardzo dobrze na tym wychodzi. Ma opinię jednego z najlepszych księgowych w swoim mieście. Kilka firm bije się o niego. Jednak on wcale nie myśli o przejściu do konkurencji (wiązałoby się to z koniecznością poznawania nowych ludzi!). Za to, świadomy swojej pozycji na rynku, zażądał od szefa podwyżki i oczywiście dostał ją bez problemu.
Dusza towarzystwa
Paweł ma brata Piotra, który jest jego zupełnym przeciwieństwem. Różnice w charakterach i temperamentach między nimi widoczne były już w dzieciństwie. Gdy Paweł czytał w domu książkę lub studiował swoją ulubioną encyklopedię, Piotr bawił się na podwórku w wojnę albo kopał piłkę z kolegami. No i zawsze przejawiał zdolności przywódcze. Kapitan młodzieżowej drużyny siatkówki, prezes koła ekologów, gospodarz klasy, lider rockowego zespołu – to tylko niektóre z pełnionych przez niego funkcji kierowniczych.
- Do władzy nigdy się specjalnie nie rwałem. A jednak zawsze i wszędzie, w szkole, na studiach, a potem w kolejnych firmach, to właśnie mnie wybierano do różnych gremiów sterowniczych – nie bez dumy podkreśla Paweł.
Skąd to zaufanie otoczenia? Paweł tłumaczy je swoją towarzyską i rozrywkową naturą. Lubi się bawić, żartować, realizować szalone wizje. Ma energię, pasję, fantazję, błysk w oku, talent. A za takimi ludźmi inni idą jak w dym.
- No i dla każdego potrafię znaleźć czas, lubię porozmawiać, wysłuchać, pocieszyć – dodaje . – Hołduję też zasadzie: nigdy nie jedz w pojedynkę. A jeśli lunch, to na mieście i zawsze z inną osobą. Najlepiej z kimś, kogo jeszcze się nie zna, choć naturalnym impulsem jest, żeby szukać towarzystwa wśród znajomych.
Reguła i wyjątki
Chcesz być zwykłym fachowcem, jedz w firmowej stołówce. Chcesz być szefem, jedz na mieście – mówią zgodnie Piotr i Paweł. Chociaż od tej reguły robią czasem wyjątki.
-Sam jestem nieśmiały, więc potrafię wejść w skórę np. nowego pracownika - stwierdza. - Zabieram go do baru za rogiem i pomagam mu przetrwać pierwszy dzień w nowym miejscu. Z kolei Piotr rezygnuje ze wspólnych posiłków, kiedy jest śmiertelnie skonany i potrzebuje wyciszenia.
- Czasem trzeba posiedzieć chwilę w milczeniu, by naładować akumulatory. Wracam do ludzi, ale dopiero wtedy, gdy czuję się już odbudowany psychicznie – mówi Piotr.
Mirosław Sikorski