Szukanie usprawiedliwienia dla słabych danych
Czwartkowa sesja w USA znowu należała do tych dziwnych. Już w środę wydawało się, że wystarczy byle pretekst i indeksy zaczną spadać. W czwartek tych pretekstów nie brakowało, a indeksy spadać nie chciały.
28.01.2011 09:50
Już rano agencja ratingową Standard&Poor's Ratings Services obniżyła rating Japonii. Faktem jest, że „przykryła” tę obniżkę agencja ratingową Moody’s podtrzymując swój rating. Gdyby rynek był w słabej kondycji to decyzja S&P wystarczyłaby do wywołania przeceny. Niejednoznaczne dane makro również mogły być wykorzystane przez obóz niedźwiedzi.
Ilość nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła aż o 51 tys. (do 454 tys. – oczekiwano 405 tys.). Wzrosła też średnia 4. tygodniowa. Dane wytłumaczono sobie złą pogodą, chociaż nie bardzo rozumiem jak ona mogła zwiększyć ilość wniosków. Zamówienia na dobra trwałego użytku spadły o 2,5 proc. (oczekiwano wzrostu o 1,5 proc.). Cały ten spadek wynikał jednak ze spadku o blisko 100 procent zamówień w przemyśle lotniczym – to bardzo zmienna kategoria.
Zamówienia bez środków transportu (te najbardziej istotne) wzrosły o 0,5 proc. (oczekiwano 0,8 proc.). Ostatnio zamówienia bez środków transportu mocno wzrosły (teraz zostały zweryfikowane w górę), więc nieco słabsza dynamika graczy nie wystraszyła. Poza tym zamówienia na dobra inwestycyjne wzrosły po raz drugi z kolei (o 1,4 proc.), co uznawane jest za dobry prognostyk dla rozwoju gospodarczego. Raport o podpisanych w grudniu umów na kupno domów na rynku wtórnym pokazał wzrost o 2 procent (oczekiwano 1 proc.).
Rynkowi akcji wytłumaczono, że dane makro nie były takie złe więc nadal reagował na publikowane w dużej ilości raporty kwartalne spółek. Był to chyba już ostatni taki dzień wypełniony raportami. Można to uznać za szczyt aktywności na tym polu. Większość z nich (np. Caterpillar i Qualcomm) zadowoliła graczy. Część (np. AT&T i Procter&Gamble) zasmuciła. Rynek jednak nadal kierował się bardziej tymi lepszymi raportami. Wyraźnie rósł NASDAQ (odrabiał straty po ostatniej mini-korekcie). S&P 500 i DJIA rosły nieznacznie szturmując odpowiednio 1.300 i 12.000 pkt.
W ostatnich 30 minutach sesji byki zaatakowały i wydawało się, że uda im się te poziomy przełamać. Nie udało się i może to i lepiej, bo byłoby to jednak pyrrusowe zwycięstwo. Dużo wysiłku, a wynik żaden, bo rynek jest coraz bardziej wykupiony, co w końcu musi zaowocować sporą korektą. Kiedy? Zapewne w przyszłym tygodniu i wtedy, kiedy mało kto będzie się tego spodziewał.
GPW zareagowała w czwartek rano na informację o obniżeniu ratingu Japonii dość paniczną wyprzedażą, która sprowadziła WIG20 o jeden procent poniżej środowego zamknięcia. Nasz rynek potwierdził swoją słabość, bo przecież inne giełdy europejskie zachowywały się bardzo spokojnie. Po publikacji europejskich indeksów nastroju, kiedy indeksy w Europie zaczęły rosnąć, również u nas obudził się popyt. Potem dodatkowo pomogło podtrzymanie ratingu Japonii przez Moody’s.
Przed pobudką w USA WIG20 wrócił nad poziom środowego zakończenia sesji, ale minusem było to, że uczynił to wyłącznie dzięki czteroprocentowemu wzrostowi ceny akcji KGHM. Po publikacji danych w USA WIG20 zabarwił się na czerwono, ale spadek był nieznaczny (giełdy europejskie nie bardzo chciały reagować). Fixing umożliwił zamknięcie sesji wzrostem o 0,34 proc., ale gdyby nie drożejące akcje KGHM zobaczylibyśmy niewielki spadek. Sesja nie ma znaczenia prognostycznego, ale nadal pokazuje słabość rynku.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi