Tajemniczy szpieg z Białorusi i jego pieniądze
Białorusin, który został skazany w Polsce za to, że przez osiem lat oszukiwał WSI, w ojczyźnie jest poszukiwany za „zdradę państwową”.
17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 17:54
Obywatel Białorusi Aleksandr L. został skazany w poniedziałek przez Sąd Okręgowy w Warszawie na siedem lat więzienia. Z jawnej sentencji wyroku wynika, że w latach 1999-2007 pozorował on współpracę wywiadowczą z polską Wojskową Służbą Informacyjną, której odpłatnie miał przekazywać bezwartościowe informacje. Dzięki tej współpracy miał zarobić 319 tys. dolarów i 18 tys. euro.
Według tych informacji, Białorusin miał przekazywać nieprawdziwe informacje m.in. na temat rzekomych agentów białoruskich służb, zajmujących wysokie stanowiska w najważniejszych instytucjach państwowych w Polsce. Ponadto miał on przekazać WSI fałszywą listę oficerów białoruskiego KGB, lecz sąd ujawnił, że były to przerobione ogólnodostępne dokumenty z czasów ZSRR. Według sądu, współpraca z Aleksandrem L. spowodowała, że WSI podjęła „nieefektywne działania operacyjne".
Co ciekawe, Prokuratura Apelacyjna w Warszawie oskarżała Białorusina o współpracę z obcymi służbami i w konsekwencji o celowe wprowadzenie w błąd WSI, jednak Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Aleksandr L. nie jest winny udziału w obcym wywiadzie.
„Rzeczpospolita" dotarła do artykułu „Polski wywiad oskarża Białorusina o szpiegostwo i przetrzymuje go w więzieniu od 2,5 roku", opublikowanego w białoruskiej gazecie "Komsomolskaja Prawda" jeszcze w marcu tego roku. Wszystko wskazuje na to, że bohaterem tego artykułu jest skazany w poniedziałek przez Sąd Okręgowy w Warszawie Aleksandr L.
"Komsomolskaja Prawda", powołując się na rzecznika białoruskiego KGB Artura Strecha podaje, że 41-letni Aleksandr L. jest mieszkańcem białoruskiego Brześcia. W 1994 roku ukończył Instytut Straży Granicznej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji w podmoskiewskiej miejscowości Golicyno. Tuż po tym studiował w Instytucie Bezpieczeństwa Narodowego na Białorusi, a w 1996 roku został przyjęty na służbę do brzeskiego wydziału KGB. Co prawda, przepracował on tam niedługo, ponieważ już w listopadzie 1997 roku został zwolniony.
"Później został zwerbowany przez polski wywiad, a 15 listopada 2011 roku został zatrzymany w Białej Podlaskiej podczas przekazania informacji" - komentuje w białoruskiej gazecie rzecznik KGB Artur Strech. "W związku z informacjami, które uzyskaliśmy od białoruskiej ambasady w Polsce, w listopadzie 2011 roku wobec niego zostało wszczęte postępowanie karne zgodnie z artykułem 356. białoruskiego k.k. "Zdrada państwa"".
Tymczasem rodzice oskarżonego Białorusina nie wierzą w winę swego syna i twierdzą, że był on wykorzystywany przez WSI. "Aleksandra świadomie wykorzystywali przez kilka lat, wiedząc, że został on zwolniony z KGB jeszcze w 1997 roku. Jakie on mógł przekazywać im informacje, jeżeli w trakcie służby zajmował się przemytem na granicy" - mówi "Komsomolskiej Prawdzie" ojciec skazanego w Polsce Białorusina.
„Polscy agenci zdawali sobie sprawę z tego, że informacje, które przekazywał Aleksandr L. można znaleźć w internecie. Więc wykorzystywali go w celach zarobkowych. Swoim przełożonym raportowali, że przekazują swemu „szpiegowi" 100 tys. dolarów, a w rzeczywistości przekazywali kilka razy mniej. Resztę wkładali sobie do kieszeni" - sugerują autorzy artykułu.
"Mamy wątpliwości, że dostał on od polskiego wywiadu ponad 300 tys. dolarów, ponieważ żył on bardzo skromnie" - twierdzą rodzice Aleksandra L. cytowani przez "Komsomolską Prawdę". "Pojechał w listopadzie 2011 roku do Polski na zakupy i zniknął" - mówią.
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie na razie jest nieprawomocny. Apelację zapowiedziała i obrona, i prokuratura. Druga będzie się domagała uznania udziału Aleksandra L. w obcym wywiadzie.