Tak działają windykatorzy. Łamanie norm etycznych i prawa w imię skuteczności
Zastraszanie, nękanie, oczernianie w internecie, wprowadzanie w błąd, a nawet podstępne wyciąganie zeznań. Firmy windykacyjne obiecywały ucywilizowanie działań, ale ich deklaracje to tylko słowa. Skuteczność ściągania długów jest dla nich najważniejsza.
30.10.2017 | aktual.: 30.10.2017 11:13
Metody działania tych firm opisuje "Gazeta Wyborcza", która wysłuchała opowieści byłych windykatorów. Niektórzy swojej pracy mieli tak dość, że przeszli na "drugą stronę" i teraz pomagają dłużnikom w walce z windykatorami.
Telewizyjne reklamy firm windykacyjnych, które przedstawiają swych pracowników jako doradców, wręcz przyjaciół dłużników, są dalekie od rzeczywistości.
Jak mówią byli pracownicy firm windykacyjnych, każda osoba, której zadaniem jest kontaktowanie się z dłużnikiem, jest szkolona, by każdego traktować jak "oszusta, kłamczucha i przestępcę".
Windykatorzy nie mają prawa okazywać dłużnikom współczucia, nawet jeśli w kłopoty finansowe wpędził ich osobisty dramat, na przykład ciężka choroba bliskiego.
Choć branża windykacyjna opracowała kodeks etyki, który zakazuje działań, które można uznać za grożenie, nękanie, zastraszanie i niszczenie dobrego imienia dłużnika, w praktyce wygląda to inaczej.
Jakie metody windykatorów opisuje "Wyborcza"? Najczęściej stosowanym narzędziem jest telefon - dzwonienie bardzo wcześnie rano albo w nocy, wysyłanie dziesiątek wiadomości tekstowych to standard.
Windykatorzy nie poprzestają jednak na pokrzykiwaniu na dłużnika i grożenia mu - często bezpodstawnie - konsekwencjami prawnymi. Stosują też różne sztuczki, by wyciągnąć od niego deklaracje, które potem może wykorzystać przeciw niemu w sądzie.
Chodzi często o sytuację, gdy dług jest przeterminowany. Gdy windykatorowi uda się w jakiś sposób, podstępem zmusić dłużnika do przyznania, że faktycznie taki dług istnieje, z nagraniem rozmowy idzie do sądu, a ten nakazuje spłatę długu.
Warto pamiętać, że windykatorzy zawsze nagrywają rozmowy, nawet jeśli - co nakazuje prawo - nie poinformują o tym dłużnika.
Windykatorzy podsuwają też takim dłużnikom różne dokumenty do podpisania, pod płaszczykiem polubownego załatwienia sprawy. To jednak podstęp, ponieważ podpis pod dokumentem, w którym mowa jest o konkretnym zobowiązaniu powoduje, że bieg przedawnienia zaczyna się od początku.
Co ważne, formalnie takiego długu nie wolno windykować, bo dłużnik ma prawo go nie spłacać. Windykatorzy starają się jednak wywrzeć na nim taką presję, że w końcu dla świętego spokoju choć częściowo taki dług spłaci.
Dla firmy windykacyjnej nawet częściowa spłata długu wystarczy dla osiągnięcia zysku. Długi przeterminowane są bowiem kupowane bardzo tanio.
Metod zastraszania jest całe mnóstwo. Od oklejania drzwi mieszkania czy samochodu taśmami z napisem "dłużnik" po niszczenie dobrego imienia w internecie.
Windykatorzy próbują nawet na siłę wchodzić do mieszkań i zajmować znajdujące się w nich wartościowe sprzęty, ale to już poważne łamanie prawa. Takie uprawnienia, pod warunkiem zgody sądu, mają tylko komornicy.
Niezgodnymi z prawem działaniami firm windykacyjnych zajmuje się UOKiK. Aż 9 zarzutów urząd postawił niedawno firmie GetBack, jednemu z potentatów branży. Wkrótce zapadnie ostateczna decyzja w tej sprawie.
UOKiK karał już takie firmy jak Ultimo, Kruk, Intrum Justitia czy EOS KSI Polska.