Taksówkarze kontra przewoźnicy osób. Kto kogo chce wykończyć?

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach.

Obraz

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach. Taksówkarze wypowiedzieli im wojnę. Klienci wręcz przeciwnie – chcą przecież płacić mniej za przejazdy.

W samej Warszawie jest ok. 8 tys. taksówkarzy, przewoźników osób – ok. 2 tys. i ciągle pojawiają się nowi. Auta przewoźników mają identyczne oznaczenia do tych, które znajdują się na taksówkach, m.in.: nalepki z nazwą (np. „Twoja Taksówka”, „Tani Przejazd”, „Luksusowy Komfort”) i tzw. „koguty” na dachu, które są zarezerwowane dla taksówkarzy i policjanci mogą ukarać ich posiadaczy mandatami. Pasażerowie na pierwszy rzut oka nie widzą różnicy między przewoźnikami a taksówkarzami. Różnica pojawia się, gdy przychodzi do płacenia. Ceny przewoźników są dużo niższe. Nic dziwnego, że klienci są bardzo zadowoleni z ich usług.

- Za przejazd z Politechniki Warszawskiej do dworca taksówkarze brali ode mnie ok. 20 zł. Raz wsiadłem do auta przewoźnika, nawet nie zauważyłem, że to nie jest taksówka i zapłaciłem 11 zł. To duża różnica i już zawszę będę wybierał przewoźnika – mówi Jarosław Kędzierzawski, biznesmen z Torunia.

Pasażerom nie przeszkadza to, że w większości aut przewoźników nie ma kas fiskalnych, a czasem nawet liczników.

- Mnie nie obchodzą liczniki i kasy. Ważne, że jest taniej. I dobrze, że są przewoźnicy, bo już denerwował mnie ten monopol panów taksówkarzy, którzy dyktowali kosmiczne ceny. Teraz, gdy pojawiła się konkurencja, taksówkarze nagle się buntują. Niech obniżą ceny, to ludzie będą u nich jeździć, proste – mówi Roman Gawryś, handluje na Dworcu Głównym i jak mówi, od kilku miesięcy korzysta wyłącznie z usług przewoźników, własne auto ma w naprawie, a musi przewozić towar.

Arkadiusz Prengiel, który zajmuje się przewozem osób, mówi że jak na razie jest zadowolony. Ale podejrzewa, że passa nie potrwa zbyt długo. Miał stoisko z warzywami i owocami, przez rok był bezrobotny, wyjechał do Anglii, zarobił i sprowadził sobie busa z Niemiec. Od kilku miesięcy ma firmę przewozową. Usługi ogłasza w Internecie i prasie. Na brak klientów nie narzeka. Wozi kilkuosobowe grupy.

- Stoję niedaleko dworca i często moimi klientami są rodziny, które przyjechały do stolicy na pogrzeb. Taksówkarz wziąłby od nich od 50 do 100 zł za kurs, w zależności od ilości kilometrów. A ja się umawiam, że ich zawiozę, potem odwiozę za 150 - 200 zł niezależnie od kilometrów. Mam dużo klientów, wiozę też dzieci do szkoły albo do przedszkola, chorych do szpitala. To opłacalne, działam legalnie, mam firmę, płacę podatki. Nie rozumiem o co chodzi taksówkarzom. Jak się zmienią przepisy to pewnie będę musiał zwinąć interes – mówi Arkadiusz Prengiel, właściciel firmy „Szybko i Tanio”.

Żeby przewoźnicy zwinęli interesy bardzo zabiegają taksówkarze. Twierdzą, że ich działalność jest piracka. Protestowali już przed kancelarią premiera, domagają się rygorystycznego przestrzegania przez policję i Inspekcję Transportu Drogowego zapisów ustawy. Żądają też zaprzestania prac nad senackim projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który przewiduje m.in. zlikwidowanie limitów licencji na prowadzenie działalności taksówkowej ustalanych przez rady gminy. Wielu posłów popiera ich żądania.

- Przewoźnicy osób świadczą usługi nielegalnie, gdyż zgodnie z przepisami ustawy o transporcie drogowym nie mogą oni umieszczać na swych pojazdach oznaczeń zawierających nazwę przedsiębiorcy i numer telefonu, na dachu lamp z jakimkolwiek napisem. Nie mogą też używać taksometrów. A wielu przewoźników to robi. Niektórzy działają na czarno, nawet nie mają zarejestrowanej firmy. Poza tym taksówkarze muszą mieć licencję, zdawać egzaminy z topografii miasta, a przewoźnicy nie, to zwykli kierowcy. To niesprawiedliwe i trzeba ukrócić ich działalność – mówi Grzegorz Fajkowski, taksówkarz, pracuje w jednej z warszawskich korporacji.

(toy)

Wybrane dla Ciebie

Zalewa nas kapusta z zagranicy. Niemcy zarobili ponad 16 mln zł
Zalewa nas kapusta z zagranicy. Niemcy zarobili ponad 16 mln zł
To koniec kultowego baru w Gdańsku. Działał prawie 30 lat
To koniec kultowego baru w Gdańsku. Działał prawie 30 lat
Przegrał ze skarbówką. Musi zapłacić podatek od emerytury po matce
Przegrał ze skarbówką. Musi zapłacić podatek od emerytury po matce
Chorwacja ma dość tłumów turystów. Wprowadza obowiązkowe rezerwacje
Chorwacja ma dość tłumów turystów. Wprowadza obowiązkowe rezerwacje
Jedyna taka huta na świecie upada. Pracę straci 300 osób
Jedyna taka huta na świecie upada. Pracę straci 300 osób
Poseł proponuje dopłaty bobrowe dla rolników. Resort odpowiada
Poseł proponuje dopłaty bobrowe dla rolników. Resort odpowiada
Gdzie na grzyby pod Warszawą? Zbieracze podpowiadają
Gdzie na grzyby pod Warszawą? Zbieracze podpowiadają
Zarabiają prawie 50 tys. zł. Rekordowy popyt na specjalistów
Zarabiają prawie 50 tys. zł. Rekordowy popyt na specjalistów
Lego wprowadza największy zestaw Star Wars w historii. Oto cena
Lego wprowadza największy zestaw Star Wars w historii. Oto cena
Polski gigant rybny rośnie w siłę. Przejął spółkę z Belgii
Polski gigant rybny rośnie w siłę. Przejął spółkę z Belgii
Koniec najstarszej kawiarni w Rzymie. Dobił ją czynsz za 180 tys. euro
Koniec najstarszej kawiarni w Rzymie. Dobił ją czynsz za 180 tys. euro
Zakopane przegrało w sądzie. Nadal będzie pobierać opłatę
Zakopane przegrało w sądzie. Nadal będzie pobierać opłatę