Trwa ładowanie...
taksówkarze
04-03-2010 12:56

Taksówkarze kontra przewoźnicy osób. Kto kogo chce wykończyć?

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach.

Taksówkarze kontra przewoźnicy osób. Kto kogo chce wykończyć?
d1l9qyh
d1l9qyh

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach. Taksówkarze wypowiedzieli im wojnę. Klienci wręcz przeciwnie – chcą przecież płacić mniej za przejazdy.

W samej Warszawie jest ok. 8 tys. taksówkarzy, przewoźników osób – ok. 2 tys. i ciągle pojawiają się nowi. Auta przewoźników mają identyczne oznaczenia do tych, które znajdują się na taksówkach, m.in.: nalepki z nazwą (np. „Twoja Taksówka”, „Tani Przejazd”, „Luksusowy Komfort”) i tzw. „koguty” na dachu, które są zarezerwowane dla taksówkarzy i policjanci mogą ukarać ich posiadaczy mandatami. Pasażerowie na pierwszy rzut oka nie widzą różnicy między przewoźnikami a taksówkarzami. Różnica pojawia się, gdy przychodzi do płacenia. Ceny przewoźników są dużo niższe. Nic dziwnego, że klienci są bardzo zadowoleni z ich usług.

- Za przejazd z Politechniki Warszawskiej do dworca taksówkarze brali ode mnie ok. 20 zł. Raz wsiadłem do auta przewoźnika, nawet nie zauważyłem, że to nie jest taksówka i zapłaciłem 11 zł. To duża różnica i już zawszę będę wybierał przewoźnika – mówi Jarosław Kędzierzawski, biznesmen z Torunia.

Pasażerom nie przeszkadza to, że w większości aut przewoźników nie ma kas fiskalnych, a czasem nawet liczników.

- Mnie nie obchodzą liczniki i kasy. Ważne, że jest taniej. I dobrze, że są przewoźnicy, bo już denerwował mnie ten monopol panów taksówkarzy, którzy dyktowali kosmiczne ceny. Teraz, gdy pojawiła się konkurencja, taksówkarze nagle się buntują. Niech obniżą ceny, to ludzie będą u nich jeździć, proste – mówi Roman Gawryś, handluje na Dworcu Głównym i jak mówi, od kilku miesięcy korzysta wyłącznie z usług przewoźników, własne auto ma w naprawie, a musi przewozić towar.

d1l9qyh

Arkadiusz Prengiel, który zajmuje się przewozem osób, mówi że jak na razie jest zadowolony. Ale podejrzewa, że passa nie potrwa zbyt długo. Miał stoisko z warzywami i owocami, przez rok był bezrobotny, wyjechał do Anglii, zarobił i sprowadził sobie busa z Niemiec. Od kilku miesięcy ma firmę przewozową. Usługi ogłasza w Internecie i prasie. Na brak klientów nie narzeka. Wozi kilkuosobowe grupy.

- Stoję niedaleko dworca i często moimi klientami są rodziny, które przyjechały do stolicy na pogrzeb. Taksówkarz wziąłby od nich od 50 do 100 zł za kurs, w zależności od ilości kilometrów. A ja się umawiam, że ich zawiozę, potem odwiozę za 150 - 200 zł niezależnie od kilometrów. Mam dużo klientów, wiozę też dzieci do szkoły albo do przedszkola, chorych do szpitala. To opłacalne, działam legalnie, mam firmę, płacę podatki. Nie rozumiem o co chodzi taksówkarzom. Jak się zmienią przepisy to pewnie będę musiał zwinąć interes – mówi Arkadiusz Prengiel, właściciel firmy „Szybko i Tanio”.

Żeby przewoźnicy zwinęli interesy bardzo zabiegają taksówkarze. Twierdzą, że ich działalność jest piracka. Protestowali już przed kancelarią premiera, domagają się rygorystycznego przestrzegania przez policję i Inspekcję Transportu Drogowego zapisów ustawy. Żądają też zaprzestania prac nad senackim projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który przewiduje m.in. zlikwidowanie limitów licencji na prowadzenie działalności taksówkowej ustalanych przez rady gminy. Wielu posłów popiera ich żądania.

- Przewoźnicy osób świadczą usługi nielegalnie, gdyż zgodnie z przepisami ustawy o transporcie drogowym nie mogą oni umieszczać na swych pojazdach oznaczeń zawierających nazwę przedsiębiorcy i numer telefonu, na dachu lamp z jakimkolwiek napisem. Nie mogą też używać taksometrów. A wielu przewoźników to robi. Niektórzy działają na czarno, nawet nie mają zarejestrowanej firmy. Poza tym taksówkarze muszą mieć licencję, zdawać egzaminy z topografii miasta, a przewoźnicy nie, to zwykli kierowcy. To niesprawiedliwe i trzeba ukrócić ich działalność – mówi Grzegorz Fajkowski, taksówkarz, pracuje w jednej z warszawskich korporacji.

(toy)

d1l9qyh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l9qyh