Taksówkarze kontra przewoźnicy osób. Kto kogo chce wykończyć?

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach.

Taksówkarze kontra przewoźnicy osób. Kto kogo chce wykończyć?

04.03.2010 | aktual.: 04.03.2010 13:23

Nie muszą mieć licencji, od klientów biorą dużo mniej pieniędzy. Mowa o przewoźnikach osób, którzy działają identycznie jak taksówkarze, tyle że na dużo łagodniejszych warunkach. Taksówkarze wypowiedzieli im wojnę. Klienci wręcz przeciwnie – chcą przecież płacić mniej za przejazdy.

W samej Warszawie jest ok. 8 tys. taksówkarzy, przewoźników osób – ok. 2 tys. i ciągle pojawiają się nowi. Auta przewoźników mają identyczne oznaczenia do tych, które znajdują się na taksówkach, m.in.: nalepki z nazwą (np. „Twoja Taksówka”, „Tani Przejazd”, „Luksusowy Komfort”) i tzw. „koguty” na dachu, które są zarezerwowane dla taksówkarzy i policjanci mogą ukarać ich posiadaczy mandatami. Pasażerowie na pierwszy rzut oka nie widzą różnicy między przewoźnikami a taksówkarzami. Różnica pojawia się, gdy przychodzi do płacenia. Ceny przewoźników są dużo niższe. Nic dziwnego, że klienci są bardzo zadowoleni z ich usług.

- Za przejazd z Politechniki Warszawskiej do dworca taksówkarze brali ode mnie ok. 20 zł. Raz wsiadłem do auta przewoźnika, nawet nie zauważyłem, że to nie jest taksówka i zapłaciłem 11 zł. To duża różnica i już zawszę będę wybierał przewoźnika – mówi Jarosław Kędzierzawski, biznesmen z Torunia.

Pasażerom nie przeszkadza to, że w większości aut przewoźników nie ma kas fiskalnych, a czasem nawet liczników.

- Mnie nie obchodzą liczniki i kasy. Ważne, że jest taniej. I dobrze, że są przewoźnicy, bo już denerwował mnie ten monopol panów taksówkarzy, którzy dyktowali kosmiczne ceny. Teraz, gdy pojawiła się konkurencja, taksówkarze nagle się buntują. Niech obniżą ceny, to ludzie będą u nich jeździć, proste – mówi Roman Gawryś, handluje na Dworcu Głównym i jak mówi, od kilku miesięcy korzysta wyłącznie z usług przewoźników, własne auto ma w naprawie, a musi przewozić towar.

Arkadiusz Prengiel, który zajmuje się przewozem osób, mówi że jak na razie jest zadowolony. Ale podejrzewa, że passa nie potrwa zbyt długo. Miał stoisko z warzywami i owocami, przez rok był bezrobotny, wyjechał do Anglii, zarobił i sprowadził sobie busa z Niemiec. Od kilku miesięcy ma firmę przewozową. Usługi ogłasza w Internecie i prasie. Na brak klientów nie narzeka. Wozi kilkuosobowe grupy.

- Stoję niedaleko dworca i często moimi klientami są rodziny, które przyjechały do stolicy na pogrzeb. Taksówkarz wziąłby od nich od 50 do 100 zł za kurs, w zależności od ilości kilometrów. A ja się umawiam, że ich zawiozę, potem odwiozę za 150 - 200 zł niezależnie od kilometrów. Mam dużo klientów, wiozę też dzieci do szkoły albo do przedszkola, chorych do szpitala. To opłacalne, działam legalnie, mam firmę, płacę podatki. Nie rozumiem o co chodzi taksówkarzom. Jak się zmienią przepisy to pewnie będę musiał zwinąć interes – mówi Arkadiusz Prengiel, właściciel firmy „Szybko i Tanio”.

Żeby przewoźnicy zwinęli interesy bardzo zabiegają taksówkarze. Twierdzą, że ich działalność jest piracka. Protestowali już przed kancelarią premiera, domagają się rygorystycznego przestrzegania przez policję i Inspekcję Transportu Drogowego zapisów ustawy. Żądają też zaprzestania prac nad senackim projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który przewiduje m.in. zlikwidowanie limitów licencji na prowadzenie działalności taksówkowej ustalanych przez rady gminy. Wielu posłów popiera ich żądania.

- Przewoźnicy osób świadczą usługi nielegalnie, gdyż zgodnie z przepisami ustawy o transporcie drogowym nie mogą oni umieszczać na swych pojazdach oznaczeń zawierających nazwę przedsiębiorcy i numer telefonu, na dachu lamp z jakimkolwiek napisem. Nie mogą też używać taksometrów. A wielu przewoźników to robi. Niektórzy działają na czarno, nawet nie mają zarejestrowanej firmy. Poza tym taksówkarze muszą mieć licencję, zdawać egzaminy z topografii miasta, a przewoźnicy nie, to zwykli kierowcy. To niesprawiedliwe i trzeba ukrócić ich działalność – mówi Grzegorz Fajkowski, taksówkarz, pracuje w jednej z warszawskich korporacji.

(toy)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (171)