"To leniwe nieroby z zawiści mówią źle o korporacjach"

Korporacja zabija pomysłowych, niszczy osobowość, promuje pupilów szefa Tak mówią tylko „leniwe nieroby”, uważa autor listu. Publikujemy fragment

"To leniwe nieroby z zawiści mówią źle o korporacjach"
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

23.07.2013 | aktual.: 24.07.2013 08:36

Korporacja zabija pomysłowych, niszczy osobowość, promuje pupilów szefa Tak mówią tylko „leniwe nieroby”, uważa autor poniższego listu. Poniżej publikujemy fragment:

„Jestem zdziwiony nagonką na pracowników korporacji. Mówi się o tym, że korporacje zabijają kreatywność, a twórczych pracowników przekształcają w przysłowiowe „trybiki w machinie”. Pojawia się często opinia, że korporacja powoduje wypalenie zawodowe, że częstym problemem jest mobbing i niedocenianie wartościowych pracowników. Krytykuje się też awansujących pracowników: że są to lizusy szefa i dostali lepsze stanowisko „po znajomości” . Denerwuje mnie takie generalizowanie. Powiem więcej, tak mówią osoby, które nie nadają się do pracy w korporacji. Być może nawet nie nadają się do pracy w żadnej innej strukturze, gdzie trzeba ciężko pracować. Warto pamiętać, że tylko skuteczny, pracowity i terminowy pracownik może liczyć na awans i dobre pieniądze. Szefowie kierują się prawami rynkowymi i jaki sens ma awansowanie złych pracowników? Nawet jeśli awans otrzyma pupil szefa, to jest w tym sens – po prostu przełożonemu najlepiej pracuje się z tym właśnie pracownikiem. W korporacjach można zarobić i można się
rozwijać, tylko trzeba tego chcieć. Mam wrażenie, że wszystkie negatywne sądy są wypowiadane przez leniwych nierobów.

Pracuję w korporacji od 5 lat (branża bankowa, ale nie będę podawał nazwy) i już jestem zastępcą dyrektora działu, zarabiam – nie boję się podać kwoty – 13 tys. zł na rękę. I zapewniam, sam na to zapracowałem. W banku byłem początkowo stażystą i przez 3 miesiące pracowałem za darmo, ale byłem sumienny i szef to docenił. Nie przyszło mi do głowy, żeby utyskiwać, bo szef nie daje mi ani grosza – uważałem, że to jest logiczne – dopiero się uczyłem. Pracodawca zatrudnił mnie najpierw na okres próbny, potem na czas określony. Na miesiąc miałem tyle, ile teraz wynosi minimalna pensja. Wielu obecnych absolwentów za takie pieniądze nie wstałoby z łóżka. Za to pisaliby i mówili, że pracodawcy to wyzyskiwacze, a oni biedni nie mają za co żyć.

Ciężko pracowałem, tak to prawda, pozostawałem po godzinach. Wykonywałem dużo czynności automatycznie, ale zawsze miałem przeświadczenie, że ktoś to musi zrobić. Zdarzyło się, że wychodziłem z firmy około północy, zdarzyło się też, że pracowałem w weekendy. Kiedyś kolega powiedział, że jestem frajerem i że daję się wykorzystywać, bo za pracę po godzinach nie otrzymywałem pensji. Za to wyrabiałem się i zawsze zlecone projekty oddawałem przed wyznaczonym terminem.

Angażowałem się w różne przedsięwzięcia, proponowałem własne rozwiązania. Zawsze byłem ambitny i starałem się dawać z siebie więcej. Koterie, firmowe związki i powiązania szczerze mnie nie interesowały, nie chodziłem na obiadki z szefem, ale zawsze byłem z nim w dobrych stosunkach. Po prostu robiłem swoje. Szybko awansowałem. Wielu moich kolegów, którzy nieraz płakali, jak to im źle w korporacji – a mieli przecież dobrze płatną pracę na etat, do tego liczne benefity i właściwie nie musieli obawiać się o swój byt – tkwią na stanowiskach od lat. Chcą podwyżek, ale nie przyszłoby im do głowy pracować po godzinach. Mówią, że firma zabija ich pomysłowość, ale nigdy nie zaproponowali żadnego swojego pomysłu.

Oczywiście mówią o mnie, że jestem typem pracusia, kujona, nie rozumieją, jak mogę identyfikować się z firmą. Mówią też, że jestem cwaniakiem. Nie przejmuję się tym. Nie mam problemu z tym, żeby przyjechać do pracy dobrym sportowym wozem. Chodzę w najlepszych ciuchach i mówię głośno o egzotycznych wycieczkach, na które się wybieram. Zapracowałem na to w tej znienawidzonej przez wielu korporacji. Dodam jeszcze - co może nawet zaszokować - nie ukończyłem studiów, nie mam dyplomu, nie jestem też biegły w językach obcych, ale są dziedziny, w których jestem wręcz prekursorem (…)".

Wiktor, lat 29

ag/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)