Trend giełdowy w 2015 r. wyznaczą banki centralne i sezon wyborczy. Czy OFE zaczną wyprzedaż akcji?
Ubiegły rok obfitował dla giełdy w wydarzenia, które diametralnie zmieniały kierunek notowań akcji. Dla świata najważniejszymi momentami były decyzje odnośnie dodruku pieniądza podejmowane przez trzy banki centralne: USA, Japonii i Unii Europejskiej, oraz konflikt na wschodniej Ukrainie. Dla Polski silnie oddziaływały poważne cięcia w programie Otwartych Funduszy Emerytalnych. Te same czynniki będą "grały" w 2015 r., dodatkowo okraszone wyborami w Europie. Wyborami, które mogą zachwiać walutą euro, a nawet uderzyć w cały projekt Unii Europejskiej.
09.01.2015 | aktual.: 19.01.2016 14:45
Koniec roku 2014 to czas olbrzymiej przeceny ropy naftowej, a co za tym idzie czas dołowania kursów walut krajów, których gospodarki oparte są na wydobyciu tego surowca, czyli m.in. rosyjskiego rubla. Pierwsze dni 2015 r. zbiegły pod znakiem najpierw kontynuacji panicznych nastrojów, ale wydaje się, że 7 stycznia rynek ropy, a zarazem giełdy akcji osiągnęły lokalne dno i nastąpił czas odbicia tendencji z grudnia. Źródłem poprawy nastrojów jest prawdopodobnie spodziewana wkrótce decyzja Mario Draghiego o poszerzeniu luzowania ilościowego na wspólnej walucie, czyli umożliwienie przeznaczenia dodruku euro na skup obligacji rządowych.
Banki centralne nadal decydują
Decyzje banków centralnych będą w tym roku wciąż wyznaczać trendy giełdowe. Zacznie 22 stycznia Europejski Bank Centralny (EBC). Oczekuje się, że jedynym co może przesunąć w czasie decyzję Draghiego są wybory parlamentarne w Grecji, planowane na 25 stycznia - czyli trzy dni po posiedzeniu zarządu EBC. Spodziewany niekorzystny dla rynków wynik tych wyborów i zwycięstwo populistycznej lewicowej Syrizy, która deklaruje niespłacanie długów państwa, może potrzebować skorelowanej w czasie kontrreakcji EBC, która uspokoiłaby rynki.
Kolejnym w trakcie roku bankiem, decydującym o notowaniach giełdowychbędzie amerykańska Rezerwa Federalna (Fed). Tu planowane jest działanie w kierunku odwrotnym niż EBC. Polityka pieniężna ma być zacieśniana i spodziewane są podwyżki stóp procentowych. Oczekuje się, że stanie się to już w czerwcu. To powinno ostudzić rozgrzane dodrukiem euro giełdy. Wcześniej jednak czeka nas wzrost.
- Cztery miesiące przed podwyżką stóp amerykański rynek akcji zazwyczaj osiągał szczyt. Korekty następowały zwykle po pierwszej podwyżce. Jeśli założymy, że pierwsza podwyżka nastąpi w czerwcu 2015 r., zwyżek na Wall Street możemy się spodziewać w lutym, marcu - prognozuje Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment TFI.
Z działań EBC i Fed wynika obecny trend, umacniający dolara. EBC dodrukuje euro, a Fed skończył dodruk w listopadzie ubiegłego roku, a nawet planuje niedługo podwyżkę stóp procentowych, co ściągnie trochę dolarów z rynku. Za spadkiem euro pójdzie też prawdopodobnie polski złoty, silnie z tą walutą związany powiązaniami gospodarczymi. A kondycja złotego będzie odbijać się na notowaniach warszawskiej giełdy.
Brak dodruku dolara i wstrzemięźliwość EBC w uruchamianiu programu rozszerzającego luzowanie ilościowe, jak ocenia ekspert rynku paliw Andrzej Szczęśniak, były głównymi czynnikami zbijającymi w ubiegłym roku cenę ropy naftowej. Niska cena ropy to natomiast świetna wiadomość dla gospodarki takiej jak Polska, czyli importującej paliwo.
Ropa poprawi polski PKB i notowania giełdowe
- Wiele krajów powinno być beneficjentami tańszej ropy – wskazuje Marcin Lipka analityk cinkciarz.pl. - Dotyczy to tych państw, które są importerami netto tego surowca. Znaczne korzyści osiągnie na tym Europa, Chiny czy Japonia. Jednym z większych wygranych powinna być Polska. Udział importu w ropy w krajowym PKB to prawie 4 proc. Jeżeli obecne ceny się utrzymają i nie zobaczymy osłabienia złotego w stosunku do dolara, to oszczędności mogą wynieść aż 20 miliardów złotych. Biorąc pod uwagę szacunki MFW dotyczące niższych ceny "czarnego złota" i ich wpływu na wzrost gospodarczy, niewykluczone, że tańsza ropa pozwoli przyśpieszyć naszą gospodarkę aż o 1 punkt procentowy w 2015 roku. Wcześniejsze szacunki zagranicznych ekonomistów wskazywały na wzrost w granicach 3 proc., czyli dzięki taniej ropie Polska może nawet powrócić na ścieżkę czteroprocentowego wzrostu.
Realizacja takiego pozytywnego scenariusza z pewnością poprawi ceny akcji. Trzeba mieć jednak w pamięci fakt, że niskie ceny ropy oznaczają kłopoty dla gospodarki rosyjskiej, a bliskość geograficzna Rosji sprawia, że spadki na giełdzie moskiewskiej, odbijają się echem i w Warszawie. Dodatkowo wzajemne sankcje Zachód-Rosja - wynikające z konfliktu na wschodzie Ukrainy - oraz krach na rublu zmuszają polskich przedsiębiorców do przekierowania „rosyjskiego” eksportu wielu produktów. Nie są jeszcze znane dane o tym w jakim stopniu grudniowy krach na rublu ograniczył nasz eksport i zarazem wzrost gospodarczy. To będzie czynnik, tłumiący radość polskiej gospodarki z niskich ceny ropy.
"Efekt OFE" będzie ciągnął ceny w dół
W ubiegłym roku drugim najgorszym po grudniu miesiącem dla polskiej giełdy papierów wartościowych był lipiec, kiedy obawiano się o dalszy los Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Do końca tego miesiąca swoje deklaracje pozostania w OFE mieli złożyć uczestnicy funduszy. Tempo składania deklaracji było tak powolne, że rynek szacował, że w połączeniu z wprowadzonym równolegle tzw. suwakiem -obowiązkiem stopniowego przekazywania zgromadzonych środków przez OFE do ZUS 10 lat przed emeryturą - nie tylko odetnie to dopływ nowych pieniędzy na giełdę, ale i doprowadzi do szybkiej wyprzedaży akcji. Okazało się, że Polacy lubią wszystko robić na ostatnią chwilę i w systemie zostało 2,5 miliona uczestników, podczas gdy szacowano tę liczbę na 1 mln.
- Tak duża liczba składek pozostających w funduszach emerytalnych oznacza zrównoważenie z pewną nawiązką wypływów z tytułu przekazywania środków do ZUS na 10 lat przed emeryturą - uważa Witold Zajączkowski, analityk DM BOŚ.
W tym roku doszedł jednak jeszcze jeden element ze strony systemu OFE, który powinien pchać notowania w dół. Przy wprowadzaniu ustawy o przejęciu przez ZUS większości środków zgromadzonych w OFE, rząd wprowadził zabezpieczenie, żeby ta operacja nie skończyła się natychmiastowa paniką na polskiej giełdzie. Tym zabezpieczeniem są limity inwestycyjne, nakazujące funduszom inwestowanie wysokiego procenta środków w akcje.
I tak, ustalono że do końca 2014 r. minimalny limit inwestycji w akcje wynosił 75 proc. (co najmniej tyle OFE musza mieć w akcjach), w 2015 r. jest to 55 proc., w 2016 35 proc. i w 2017 r. 15 proc. Skoro z początkiem 2015 roku OFE będą musiały w akcjach trzymać tylko 55 proc. środków, to oznacza że 20 proc. ze 150 mld zł (30 mld zł) może wkrótce trafić do sprzedaży.
Jak widać po wzrostach akcji na początku roku ten proces nie będzie natychmiastowy, fundusze pewnie wykorzystają dopiero zbliżająca się koniunkturę, żeby rzucić na rynek "nadmiarowe" akcje. Nadmiarowe, bo ok. 1/3 akcji to proporcja, jaką docelowo fundusze emerytalne powinny utrzymywać w portfelach i każde obniżenie obecnych wysokich limitów - czyniących teraz z funduszy emerytalnych fundusze agresywne - skutkować powinno wyprzedażą walorów.
Dodatkowo, od 2015 r. OFE będą mogły trzymać 20 proc. aktywów w papierach zagranicznych, rok później 30 proc., co jest dodatkowym argumentem wskazującym na spodziewany odpływ środków z warszawskiej giełdy w wyniki działań funduszy. Pytanie oczywiście w jakim terminie OFE zaplanowały proces dochodzenia do docelowych proporcji inwestycji i jakie będzie tempo wyzbywania się akcji pozostaje chwilowo zagadką dla inwestorów.
Zawirowania polityczne
Obserwowane załamanie rubla, niskie ceny ropy naftowej i kłopoty gospodarki rosyjskiej sugerują, że Rosja nie będzie w stanie ugrać więcej na Ukrainie niż tylko pozostawienie Krymu w ramach federacji. Należy się spodziewać stopniowej normalizacji sytuacji w regionie, konflikt powinien być krok po kroku wyciszany. Putin nie powinien więc być dłużej postrachem giełd regionu i o ile nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, komunikaty ze wschodu powinny działać stymulująco na ceny akcji.
Burzliwie powinno być za to w samej Europie. Przed nami seria wyborów, które będą trząść rynkami.
- Przyszły rok będzie bardzo ważny dla polityki w Strefie Euro. Głównym problemem jest Grecja - ocenia Marek Rogalski, główny analityk walutowy z DM BOŚ.
29 grudnia tamtejszemu parlamentowi nie udało się wybrać prezydenta. Od tego zależał kształt sceny politycznej na kolejne lata. Nowe wybory odbędą się 25 stycznia.
- Fiasko głosowań oznacza wygraną lewicowej populistycznej Syrizy we wcześniejszych wyborach parlamentarnych - ocenia Rogalski. - Ta partia postuluje umorzenie części ogromnych, greckich długów. Niby chcą być w strefie euro, ale jednocześnie chcą umorzenia długu - rynek będzie się obawiać, tego co może się stać.
Ostatnie sondaże pokazują, że zwycięstwo Syrizy jest bardzo prawdopodobne, ale nie "pewne". 33,8 proc. poparcia w badaniu opublikowanym na początku stycznia daje tylko 3,3 pkt. proc. przewagi nad konserwatystami.
- Kolejny ważny kraj z wyborami w tle to Hiszpania - dodaje Rogalski. - Wybory odbędą się późną jesienią, a tam widać w sondażach coraz większe poparcie Podemosu (lewicowy populizm, antyunijna). Sondaże dają tej partii już pierwsze miejsce z 28-proc. głosów. Dla rynku Podemos równa się Syriza z Grecji. Problem, kto będzie rządził Hiszpanią, jakie będą zawierane koalicje? Tu jeszcze jest możliwość dogadania się innych sił politycznych w przeciwieństwie do Grecji, gdzie wszystko wydaje się przesądzone.
Następnym "wyborczo newralgicznym" regionem Europy będzie Wielka Brytania. W ostatnich latach na scenie politycznej doszło tam do prawdziwego trzęsienia ziemi. W utrwalony od dekad podział sceny politycznej na Partię Pracy (labourzyści) i Partię Konserwatywną (torysi) na fali niechęci do Unii Europejskiej wybiła się nowa siła - Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). W 2014 r. udało jej się nawet wygrać wybory do europarlamentu z 27-procentowym wynikiem.
- W maju wybory w Wielkiej Brytanii... ale nie ma dramatu - ocenia Marek Rogalski z DM BOŚ - bo Partia Niepodległości ma teraz ma 15 proc. w sondażach. Rynek widzi większe szanse stabilnej koalicji. Cameron przejmuje w kampanii niektóre postulaty UKIP, przeciągając jej elektorat i ryzyko robi się coraz mniejsze.
Konserwatyści i labourzyści mają ostatnio sondaże na podobnym poziomie, ok. 30-procentowym. UKIP z szacowanym poparciem 12-16 proc. będzie jednak trzecią siłą, bez której trudno będzie utworzyć rząd. Scenariusz niemiecki, w którym dogadują się dwie największe przeciwstawne potęgi polityczne wydaje się mało prawdopodobny na Wyspach - wspólny rząd labourzystów i torysów jest trudny do wyobrażenia.
"UKIP stanie się koalicjantem Partii Konserwatywnej Davida Camerona i ogłosi planowane referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE w 2017 r. Rentowności brytyjskich obligacji rządowych gwałtownie wzrosną" - to scenariusz szokowy przedstawiany przez analityków Saxo Banku na liście swoich „10 szokujących prognoz na 2015 r.".
Czy UKIP zdobędzie na tyle duży wpływ, żeby doprowadzić aż do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii? Chwilowo taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Rynek obstawia teraz nie wejście UKIP do rządu, co oznacza jednak, że ewentualne umacnianie się UKIP w sondażach wywoła nerwowe reakcje na euro. A te przeniosą się na ceny akcji na europejskich giełdach.
Małe spółki wrócą do łask?
Jeśli z powyższych czynników wyjdzie nam wniosek, że akcje będą bardziej rosnąć niż spadać, pozostaje nam tylko odpowiedź na pytanie: które akcje? Analitycy wskazują, że rynek zwróci większą uwagę na mniejsze spółki.
- Zważywszy na przyśpieszenie tempa wzrostu PKB w nadchodzącym roku bardziej cykliczny segment spółek o mniejszej kapitalizacji powinien tym razem przynieść wyższe zyski od giełdowych "blue chipów" - twierdzi Grzegorz Pułkotycki, analityk DM BZ WBK.
- Rok 2015, podobnie jak lata ubiegłe, będzie wymagał starannej selekcji akcji. Kto będzie miał nieprzemyślany portfel akcji, uzyska słabe wyniki - ocenia Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Union Investment TFI. - Gdzie warto szukać zysków? Wskazujemy na spółki dywidendowe, nie tylko z Polski, ale także z Europy Środkowo-Wschodniej. Łaskawszym okiem warto spojrzeć na wybrane małe i średnie spółki, m.in. przemysłowe i usługowe, oraz eksporterów - szczególnie z ekspozycją na Europę Zachodnią. Słabiej prezentuje się obecnie potencjał banków oraz spółek z sektora utilities, choć ich sytuacja może się poprawić w drugim półroczu, kiedy to PKB zacznie wyraźnie przyspieszać - ocenia Jakubowski.
Jacek Frączyk
Analityk giełdowy Grupy WP