Tyler: polityka UE ws. handlu emisjami CO2 może wywołać wojnę handlową

Wprowadzenie unijnego systemu handlu emisjami CO2 może uniemożliwić rozwój linii lotniczych - uważa dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA Tony Tyler. Jego zdaniem polityka UE może też wywołać wojnę handlową m.in. z Chinami.

Tyler: polityka UE ws. handlu emisjami CO2 może wywołać wojnę handlową
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

12.06.2012 | aktual.: 12.06.2012 09:16

Od tego roku przewoźnicy korzystający z lotnisk UE zostali włączeni do Europejskiego Programu Handlu Emisjami (ETS). W 2012 roku muszą kupić ok. 15 proc. pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, a resztę dostaną za darmo. Za brak pozwoleń grożą im kary finansowe, a nawet zakaz lotów. Chiny otwarcie oznajmiły, że nie będą płacić za unijne pozwolenia; także Indie wydały swoim liniom zalecenie, by nie brały udziału w ETS.

- Europa wydaje się być bardziej i jednostronnie zaangażowana w realizację swoich ETS-ów, niż woli znaleźć rozwiązanie w ramach negocjacji wielostronnej umowy - powiedział Tyler podczas dorocznego spotkania IATA w Pekinie.

Podkreślił, że światowe rządy powinny wypracować wspólne rozwiązanie kwestii CO2. W przeciwnym razie - jak zaznaczył - może to powodować podziały narodowe "z ryzykiem wywołania wojny handlowej". - Nikt jej nie chce, a z pewnością nie linie lotnicze - zaznaczył.

- Nie ma jednak wątpliwości - wszyscy, w tym Europa, zgadzają się co do tego, że jedynym realnym rozwiązaniem jest globalne porozumienie, wypracowane na forum działającej przy ONZ Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Taka umowa jest jednak niemożliwa w obecnych warunkach - zaznaczył Tyler.

Wyjaśnił, że przepisy unijne są "polaryzacyjną przeszkodą, która uniemożliwia prawdziwy postęp". - Gospodarz naszego spotkania, czyli Chiny, są na czele opozycji wobec EST. Rząd chiński zakazał uczestniczenia swoim liniom lotniczym w tych przepisach - powiedział szef IATA.

Pod koniec lutego przedstawiciele 29 krajów, m.in. USA, Rosji, Brazylii i Chin podpisali wspólną deklarację, w której zagrozili Europie środkami odwetowymi za przymus płacenia za unijne pozwolenia na emisję.

Paul Steele odpowiedzialny w IATA za kwestie ochrony środowiska powiedział we wtorek, że trudno jest jeszcze mówić o konsekwencjach, jakie mogą ponieść pasażerowie z powodu protestu m.in. chińskich i indyjskich linii lotniczych. - W tym wypadku nie chodzi już o sam ETS i pieniądze, ale o suwerenność. Kraje nie rozumieją, dlaczego muszą płacić Unii Europejskiej za emisję CO2 od momentu startu samolotu u siebie na lotnisku, które często jest oddalone o tysiące kilometrów od Unii - powiedział dziennikarzom Steele.

Szef ICAO Roberto Kobeh Gonzalez powiedział, że organizacja intensywnie pracuje nad tym, aby znaleźć globalne rozwiązanie w sprawie CO2. - Chcemy być z nim gotowi na 2013 rok, podczas 38. sesji ICAO - przekazał dziennikarzom. W pracach ICAO biorą udział głównie urzędy i instytuty z krajów członkowskich zajmujące się lotnictwem cywilnym i współpracujące z przemysłem - m.in. polski Urząd Lotnictwa Cywilnego.

Komisja Europejska twierdzi, że od kilku lat zabiegała o wypracowanie globalnego porozumienia w tej sprawie na forum ICAO; wobec braku efektów objęła zagranicznych przewoźników unijnym systemem.

IATA szacuje, że roczne koszty ETS dla branży lotniczej wyniosą w br. 900 mln euro, a w 2020 r. 2,8 mld euro.

Na początku czerwca resort środowiska poinformował, że polscy przewoźnicy lotniczy otrzymają osiem razy więcej darmowych uprawnień do emisji CO2. Wynika to z opublikowanej przez Komisję Europejską skorygowanej decyzji. W Polsce z darmowych uprawnień będzie mogło skorzystać pięć podmiotów. (PAP)

Z Pekinu Aneta Oksiuta

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)