Uczymy się Europy
Z Piotrem Nowiną-Konopką, dyrektorem Parlamentu Europejskiego do spraw kontaktów z parlamentami krajowymi - o scenariuszach i priorytetach, o naszej roli w Unii, o Parlamencie Europejskim po wyborach - rozmawia Jan Bazyl Lipszyc.
07.08.2009 | aktual.: 08.08.2009 10:48
*Ocenia się po wyborach, że w Europie nastąpił zwrot w prawo, a jednocześnie wzrósł w Parlamencie udział posłów ze skrajnych partii (np. nacjonaliści). Czy ta zmiana sił jest na tyle istotna, że czymś grozi? *
Zgadzam się z dość powszechną oceną, że zwrot w prawo w sensie rezygnacji z socjalistów wynika z braku dobrych recept lewicy na kryzys. Zważywszy jednak na bliskie sąsiedztwo współczesnych idei centrolewicowych i centroprawicowych, to przesunięcie niewiele zmieni w PE z punktu widzenia dominujących wektorów ekonomicznych. Inna sprawa z pozostałymi kwestiami, w tym zwłaszcza instytucjonalnymi. Skrócenie ławki socjalistów może spowodować u chadeków większą niż dotąd łatwość w sięganiu po alianse nie tylko z liberałami, ale i z zielonymi (razem blisko 400 głosów na 736). Skrajne partie - głównie prawicowe - uzyskają natomiast większą siłę głosu, który dotąd był w PE znacznie cichszy. Nie wiemy jeszcze, na ile przedstawiciele tych ugrupowań zdołają się między sobą porozumieć i stworzyć jakiś wspólny front. Jeśli dodać - tymczasowo włączając w to PiS - brytyjskich torysów i czeskich eurosceptyków, to zobaczymy na sali plenarnej w sumie 145 eurodeputowanych różniących się znacznie w sprawach europejskich. Nie
będzie to zmiana "groźna" ilościowo, ale w dyskursie publicznym pojawi się ostrzejszy i donośniejszy niż dotąd głos skrajny. Pojawi się także zwiększona pokusa grania egoistycznymi interesami narodowymi. Pytanie, zatem, jaką odpowiedź na tę retorykę znajdą ugrupowania mające dłuższy staż w Parlamencie, jak się będą broniły przed populistycznym eurosceptycyzmem, czy będą w stanie sprowadzić debatę do poziomu merytorycznego. (...)
*Z niepokojem obserwujemy reakcje niektórych europejskich polityków na kryzys. Do głosu wciąż dochodzi protekcjonizm państwowy i tendencje izolacjonistyczne. Jakie warunki należy spełnić, by doszło do realizacji idei solidarnej unijnej walki ze skutkami kryzysu? *
To będzie jedno z naczelnych zadań obecnej kadencji Parlamentu: kto sprzeciwi się politycznie inwazji narodowych egoizmów. Będą w tym zakresie potrzebne odważne inicjatywy, inaczej UE będzie się osuwała w 27 narodowych izolacjonizmów, rakiem podążając w kierunku swego punktu startowego sprzed 50 lat. Zasady solidarności łatwiej jest bronić, gdy mówi się bardziej o współczłonkach, niż kiedy ma się na ustach jedynie nazwę własnego kraju.
*O konieczności usprawnienia działania Unii mówiono długo przed kryzysem. Czy obecna sytuacja gospodarcza może być bodźcem zmian politycznych? W jakim kierunku powinny pójść? *
Oczywiście po pierwsze Traktat z Lizbony. Chciałoby się powtórzyć za klasykiem "Lizbona albo śmierć"… Myślę jednak, że prawdziwa poprzeczka znajduje się jeszcze wyżej. Mój osobisty pogląd jest taki, że skuteczna walka z kryzysem wymaga dalej idącej reformy instytucjonalnej Unii niż zaproponowana nam przez Traktat - choćby w sprawach walutowych (euro), ale też uczytelnienia procesu decyzyjnego, co z kolei wymagałoby rozwiązań jeszcze bardziej radykalnych w sferze kompetencji poszczególnych instytucji wspólnotowych. Gdyby zaś Traktat nie wszedł w życie - wtedy otwiera się zupełnie nowy rozdział. Przewiduje raczej ucieczkę do przodu, zwłaszcza w wykonaniu "starych" krajów członkowskich, które są w pełni świadome zagrożenia. Pytanie, które wtedy przed nami stanęłoby - to jak nie pozwolić, aby nasz wagon został odczepiony od głównego składu i skierowany na bocznic *UE przyjęła na siebie rolę samotnego lidera w walce z globalnymi zmianami klimatu. Czy dobrowolnie przyjęte w związku z tym obciążenia i ograniczenia
nie spowodują spadku konkurencyjności europejskiej gospodarki wobec regionów świata niezwiązanych podobnymi ograniczeniami? *
Obawa o utratę konkurencyjności stoi u źródeł starań o pozyskanie akcesu tych regionów do wspólnego planu. Myślę w ogóle, że w tej sprawie dotychczasowe wyważone stanowisko polskie dało się bronić. Z drugiej strony podejrzewam, że w sytuacji kryzysu nacisk na jednostronne obciążenia będzie malał nawet ze strony państw, które dotąd znajdowały się w czołówce procesu. Bardzo wiele zdecyduje się w Kopenhadze, ale i ten temat z pewnością stanie się jednym z leitmotivów nowej kadencji PE.
*Bilans pięciolatki Polski w Unii, którą świętujemy na dnie spowolnienia gospodarczego. Plusy przeważają, ale jakiej szansy nie wykorzystaliśmy, co jest do zrobienia? *
Dla zachowania zdrowia psychicznego zadałbym równoległe pytanie o skalę spowolnienia, gdybyśmy dziś nie świętowali pięciolatki, lecz nadal znajdowalibyśmy się w przedpokoju… Sądzę, że nie dopuściliśmy się jakichś rażących błędów. W każdym razie w obszarze polityki gospodarczej, a kotwice założone jeszcze przez tandem Mazowiecki- Balcerowicz nadal - na szczęście - trzymają mocno. Ale to oczywiste, że popełnialiśmy błędy - dopiero uczymy się działać w obrębie 500-milionowej wspólnoty, która mimo tylu lat doświadczenia, też popełnia błędy. Gdyby to ode mnie zależało, szukałbym szansy w powrocie do Agendy Lizbońskiej, która wciąż nie może się przebić. Może to szansa dla polskiej prezydencji, by nadać faktyczną dynamikę temu projektowi.
*Mówi się, że jesteśmy na razie klientem unijnej kasy, a nie prawdziwym partnerem w Unii. Jak to zmienić? *
Klient wymaga, ale od klienta też wolno wymagać. Mamy pełne prawo do wszystkich funduszy, których jesteśmy beneficjentami, ale chyba niedostatecznie często występujemy z inicjatywami, wychodzącymi naprzeciw nie tylko naszym bezpośrednim interesom. Świetnie, że udało się razem ze Szwedami uruchomić Partnerstwo Wschodnie, ale teraz przed nami znacznie trudniejsze jego wdrożenie… Może byłoby łatwiej pozyskiwać nam sojuszników, gdybyśmy np. mocniej zaangażowali się w Unię Śródziemnomorską? Kraj dysponujący kapitałem 40 mln obywateli powinien potrafić formułować projekty polityczne, jak choćby w przestrzeni przybliżenia Unii obywatelom. A najogólniej rzecz ujmując - tym bardziej po partnersku będziemy postrzegani, im częściej zamiast "ja" będziemy mówili "my".
*Co dalej z polityką Unii wobec wschodnich sąsiadów? Jak doprowadzić do jednolitego stanowiska wobec Rosji w sprawie gazu i w innych kwestiach energetycznych? *
Wytrwałość i cierpliwość oraz uparte wyjaśnianie naszym europejskim partnerom, jakie racje nami kierują w relacjach ze wschodnimi partnerami oraz na ile te racje są obiektywnie racjami zjednoczonej Europy. Zadanie nie jest łatwe, bo potykamy się o nieomal odwieczne wzorce myślenia politycznego lub o ostre interesy narodowe. Wtedy trzeba budować koalicje, nie tylko z najłatwiej osiągalnymi partnerami.
*O co powinniśmy grać w nowej kadencji, jakie sprawy będą najważniejsze? *
W całym tym wywiadzie wypowiadam się wyłącznie we własnym imieniu, nie angażując w żaden sposób autorytetu Parlamentu Europejskiego, którego jestem urzędnikiem. Także więc w tej kwestii wypowiem się wyłącznie prywatnie, jako polski obywatel. Bardzo liczę na innowacyjną kadencję polskiego (oby!) przewodniczącego. Pięć lat temu nie udało się z profesorem Geremkiem, czego nadal wielu ludzi żałuje. Jestem pewien, że premier Buzek sprosta wyzwaniu uczynienia Parlamentu bliższym obywatelom - to jest sprawa nadrzędna. Polska ekipa poselska powinna zaistnieć jako zwarta i profesjonalna - zaangażowana w główne projekty o zasadniczym znaczeniu dla całej Unii. Mam nadzieje, że starczy jej kwalifikacji intelektualnych i językowych, że uda się zbudować wokół niej aurę fachmanów. Budżet będzie rzecz jasna kluczowy i - jeśli wróble ćwierkające na dachach o kandydaturze Janusza Lewandowskiego na komisarza mają rację - wtedy trzeba będzie znaleźć nowego polskiego speca od tej arcytrudnej gry z bardzo wysoką stawką i z bardzo
wieloma wątkami pochodnymi. Nie zaniedbałbym też udziału w debacie i pracach bezpośrednio związanych z architekturą instytucjonalną Unii. Nic już nie powiem o tak "banalnej" sprawie, jak kryzys finansowy, w której o tyle mamy dodatkowy tytuł, że nie należymy do najbardziej poszkodowanych. Odpukać…
Piotr Nowina-Konopka (ur. w 1949 r.) - polityk, ekonomista, działacz społeczny, wykładowca akademicki. W 1980 r. wstąpił do Solidarności, był doradcą ekonomicznym związku. Przy Okrągłym Stole był rzecznikiem strony społecznej. Od 1991 r. przez 10 lat sprawował mandat posła na Sejm I, II i III kadencji (z ramienia Unii Demokratycznej i Unia Wolności)
. W rządzie Jerzego Buzka objął stanowisko zastępcy przewodniczącego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Do marca 1999 r. był wiceprzewodniczącym zespołu negocjującego akcesję Polski do Unii Europejskiej. Od 2006 r. pracuje jako dyrektor Parlamentu Europejskiego do spraw kontaktów z parlamentami krajowymi.
Jan Bazyl Lipszyc