W 2015 r. Europa zagrożona lokalnymi wyborami. Polska zyska na ropie nawet 1 proc. PKB
Za nami rok pod znakiem spadających kursów walut państw zasobnych w ropę naftową, wojny na Ukrainie i sterowania gospodarkami przez szefów banków centralnych. W nowy 2015 będzie się działo na rynku walutowym. Nadciąga czas, w którym wyniki wyborów w kilku europejskich krajach mogą wstrząsnąć euro. Będzie to też okres ważnych decyzji osób nadzorujących banki centralne na całym świecie.
01.01.2015 | aktual.: 01.01.2015 18:51
Rok 2014 to czas olbrzymiej przeceny ropy naftowej, *a co za tym idzie czas dołowania kursów walut krajów, których gospodarki oparte są na wydobyciu tego surowca. *Mocno spadały notowania rosyjskiego rubla i norweskiej korony. Krach na rublu to oczywiście również efekt agresywnej polityki Kremla względem Ukrainy, przejęcia Krymu i wojny w Donbasie.
Miniony rok obfitował też w inne "atrakcje", m.in.: dynamiczne posunięcia banków centralnych, gigantyczne luzowanie ilościowe Banku Japonii w celu zwalczenia deflacji inflacją, cięcia stóp Europejskiego Banku Centralnego, w tym stopy depozytowej poniżej zera, czy obniżkę stóp procentowych przez Ludowy Bank Chin. Z drugiej strony - likwidowanie luzowania ilościowego przez amerykański Fed i oczekiwanie na zapowiedź podwyższania stóp procentowych w USA.
Nowy rok będzie nie mniej ciekawy. Do dotychczasowych przetasowań w polityce poszczególnych banków centralnych, dochodzą wybory parlamentarne w krajach bardzo newralgicznych dla strefy euro. Wspólna waluta będzie kilka razy wystawiana na poważne wstrząsy. Na pytanie, w jakiej kondycji je przetrwa, odpowiedź poznamy dopiero pod koniec roku 2015.
Waluty surowcowe nadal tanie. Polska zyska na ropie nawet 1 proc. PKB
- Nie ma powodów, by trendy na walutach surowcowych uległy odwróceniu - twierdzi Marcin Lipka, analityk cinkciarz.pl. - Przynajmniej przez najbliższe kwartały spodziewana jest nadprodukcja ropy.
- Wiele krajów powinno być beneficjentami tańszej ropy - dodaje. - Dotyczy to tych państw, które są importerami netto tego surowca. Znaczne korzyści osiągną Europa, Chiny czy Japonia. Co ciekawe, jednym z większych wygranych powinna być Polska. Udział importu w ropy w krajowym PKB to prawie 4 proc. Jeżeli obecne ceny się utrzymają i nie zobaczymy osłabienia złotego w stosunku do dolara, to oszczędności mogą wynieść aż 20 mld zł. Biorąc pod uwagę szacunki MFW dotyczące niższych cen "czarnego złota" i ich wpływu na wzrost gospodarczy, niewykluczone, że tańsza ropa pozwoli przyśpieszyć naszej gospodarce aż o 1 punkt procentowy w 2015 roku. Wcześniejsze szacunki zagranicznych ekonomistów wskazywały na wzrost w granicach 3 proc., czyli dzięki taniej ropie Polska może powrócić na ścieżkę czteroprocentowego wzrostu.
- W tej sytuacji złoty powinien być albo stabilny, albo powoli zyskiwać na wartości. Krajową walutę, prócz niższych cen ropy, będą wspomagać relatywnie wysokie stopy procentowe. Będzie to widoczne zwłaszcza w relacji do euro - podsumowuje Marcin Lipka. - W połączeniu z silniejszym wzrostem gospodarczym zaczyna rysować się scenariusz, według którego pod koniec przyszłego roku za euro możemy płacić nawet mniej niż 4 zł. Jest to także dobra wiadomość dla zadłużonych we franku. Szwajcarska waluta mogłaby spaść poniżej granicy 3,35, a co najważniejsze, utrzymać się w tych rejonach na dłużej. Mała jest natomiast szansa, by złoty był wyraźnie silniejszy w stosunku do dolara, a już zejście w granice 3 zł w obecnym "rozdaniu" rynkowym wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Wyborcy z południa Europy mogą zatrząść rynkiem euro
- Przyszły rok będzie bardzo ważny dla polityki w strefie euro. Główny problem stanowi Grecja - twierdzi Marek Rogalski, główny analityk walutowy z DM BOŚ.
Kryzys w Grecji pojawił się pięć lat temu, gdy gospodarka spadła, a ujawniony deficyt sektora publicznego osiągnął astronomiczny poziom 13,6 proc. PKB. Wejście do strefy euro w 2001 r. ułatwiło zaciąganie nowych pożyczek przez rząd. Zadłużenie państwa w błyskawicznym tempie wzrosło z 141 mld euro w 2000 r. do prawie 300 mld euro w 2009 r.
Szybko okazało się, że wydatki publiczne wcale nie rozkręcają gospodarki w takim stopniu, jak niektórym się wydaje i Grecja stanęła na granicy niewypłacalności. A to uderzyłoby w nabywców greckich obligacji - głównie w wielkie europejskie banki - i mogło zachwiać całym systemem finansowym Unii Europejskiej, a być może i całym projektem waluty euro. Trzeba było interwencji Unii, redukcji długu i restrykcyjnych cięć wydatków, żeby uratować płynność kraju. Teraz nawet to kruche porozumienie może zostać zniszczone, bo przyzwyczajone do "socjalu" społeczeństwo żąda zmian.
- 29 grudnia tamtejszemu parlamentowi nie udało się wybrać prezydenta. Od tego zależał kształt sceny politycznej na kolejne lata - ocenia Rogalski. - Fiasko głosowań oznacza wysoce prawdopodobną wygraną lewicowej populistycznej Syrizy we wcześniejszych wyborach parlamentarnych już w lutym. Ta partia postuluje umorzenie części ogromnych, greckich długów. Niby chcą być w strefie euro, ale jednocześnie chcą anulowania zobowiazań - rynek będzie się obawiać, tego co może się stać.
- Kolejny ważny kraj z wyborami w tle to Hiszpania - dodaje Rogalski. - Odbędą się one późną jesienią.W sondażach widać, że coraz większe poparcie zyskuje - lewicowy i nastawiony na "nie" w stosunku do Unii Europejskiej - Podemos. Sondaże dają tej partii już pierwsze miejsce z 28-proc. głosów. Dla rynku Podemos równa się Syriza z Grecji. Problem, kto będzie rządził Hiszpanią, jakie będą zawierane koalicje? Tu jeszcze jest możliwość dogadania się innych sił politycznych. W przeciwieństwie do Grecji, gdzie wszystko wydaje się przesądzone.
Czy Brytyjczycy mogą zatopić euro?
Następnym politycznie newralgicznym regionem Europy będzie Wielka Brytania. W ostatnich latach na scenie politycznej doszło tam do prawdziwego trzęsienia ziemi. W utrwalony od dekad podział sceny politycznej na Partię Pracy (labourzyści) i Partię Konserwatywną (torysi), na fali niechęci do Unii Europejskiej wbiła się nowa siła - Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). W 2014 r. udało jej się nawet wygrać wybory do europarlamentu z 27-procentowym wynikiem.
- W maju wybory w Wielkiej Brytanii... ale nie ma dramatu, bo Partia Niepodległości ma teraz 15 proc. w sondażach. Rynek widzi większe szanse stabilnej koalicji. Cameron przejmuje w kampanii niektóre postulaty UKIP, przeciągając jej elektorat i ryzyko robi się coraz mniejsze - ocenia Marek Rogalski.
Konserwatyści i labourzyści mają ostatnio sondaże na podobnym poziomie, ok. 30-procentowym. UKIP jednak z wysokim prawdopodobieństwem stanie się trzecią siłą, bez której trudno będzie utworzyć rząd. Scenariusz niemiecki, w którym dogadują się dwie największe przeciwstawne potęgi polityczne wydaje się mało prawdopodobny na Wyspach - wspólny rząd labourzystów i torysów jest trudny do wyobrażenia.
„UKIP stanie się koalicjantem Partii Konserwatywnej Davida Camerona i ogłosi planowane referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE w 2017 r. Rentowności brytyjskich obligacji rządowych gwałtownie wzrosną” – to scenariusz szokowy przedstawiany przez analityków Saxo Banku na liście swoich „10 szokujących prognoz na 2015 r.”.
Kwestią zasadniczą jest, czy UKIP zdobędzie na tyle duży wpływ, żeby doprowadzić aż do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii? Chwilowo aż tak negatywny scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Po słowach analityków widać, że rynek obecnie stawia na opcję, w której UKIP nie wchodzi do rządu, co oznacza jednak, że każda pozytywna dla UKIP zmiana w sondażach wywoła nerwowe reakcje na euro.
Banki centralne wciąż dzielą i rządzą
Zapowiada się, że 2015 będzie kolejnym rokiem, w którym banki centralne znacznie przyczynią się do olbrzymiego zamieszania na rynkach finansowych. Analitycy skupiać się będą więc na wychwytywaniu sygnałów zmian polityki w wypowiedziach członków zarządów: Fed, EBC, Bank of Japan czy Ludowego Banku Chin.
- Rok 2014 wyróżniał się wzmożoną aktywnością banków centralnych - ocenia Anna Wrzesińska z Noble Securities. - Ich wysiłki koncentrowały się przede wszystkim na wspieraniu gospodarki tanim pieniądzem. Na uwagę zasługują decyzje Europejskiego Banku Centralnego obniżającego stopy procentowe, czy Banku Japonii, który podjął decyzję o dalszym zwiększaniu bazy monetarnej, tak by rosła ona o 80 bln JPY rocznie. Odwrotnie niż Fed, który zdecydował się na zakończenie programu skupu aktywów i sygnalizuje rozpoczęcie procesu normalizacji polityki pieniężnej w przyszłym roku.
- 2014 należał do dolara. Rozpoczęty marsz w górę może potrwać kilka lat - uważa Marek Rogalski. - Powrotu do QE (luzowanie ilościowe, de facto dodruk pieniądza - przyp. red.) nie ma, zostaje tylko oczekiwanie, co FED może zrobić w przyszłym roku. Termin pierwszej podwyżki stóp? Jesień przyszłego roku. W tym samym mniej więcej czasie oczekuje się podwyżki stóp przez Bank Anglii.
- Jeśli chodzi o EBC to rynek spodziewa się, że do marca Mario Draghi ogłosi skup aktywów i podejmie szerokie działanie walki ze zbyt niską inflacją. Strefa euro zaczęła wchodzić w schemat japoński: lata stagnacji w gospodarce i deflacja - stwierdza Rogalski. - Co się jednak stanie, jeśli EBC nie zrobi QE z możliwością wykupu papierów rządowych, a nie tylko korporacyjnych? Moim zdaniem byłby to duży wstrząs na rynkach. Obligacje Włoch czy Hiszpanii zaczną być wyprzedawane, co się odbije też i na złotym.
W 2015 r. najciekawsze: Australia, Rosja i Japonia?
- Dolar australijski będzie najciekawszym pieniądzem w 2015. W trakcie roku rynek będzie grał na dwie obniżki stóp procentowych - uważa Marek Rogalski. - To powinna być jedna z najbardziej spadających walut roku. Słabnie gospodarka, mamy hamowanie w Chinach, surowce idą w dół, a bezrobocie, delikatnie, ale jednak rośnie. Bank centralny będzie skłonny ciąć stopy, prezes już często wypowiada się, że są one za wysokie.
Maciej Przygórzewski, główny analityk internetowykantor.pl, uważa natomiast, że *odpowiedź na pytanie o waluty w 2015 r. nie znajduje się najprawdopodobniej w żadnej z zachodnich stolic. *
- Jeżeli Rosjanie osłabieni sytuacją gospodarczą nie wycofają się i będą dalej interweniować na Ukrainie, to możemy się spodziewać poważnego spowolnienia gospodarczego w Europie, a przynajmniej w naszym regionie - zaznacza. - Biznes lubi spokój, a rosyjskie czołgi poza granicami Federacji nie mają z nim nic wspólnego.
Jeszcze inny kierunek wskazują analitycy Saxo w swoich „10 szokujących prognozach na 2015 r.”. Stały dodruk jena spowoduje, że inflacja w Japonii dojdzie do poziomu 5 proc. i kraj ten utraci kontrolę nad swoją walutą. Według nich nieprzerwane drukowanie pieniędzy przez Bank of Japan podważa zaufanie do jena i „prezes Kuroda przekona się, że jego polityka przywrócenia inflacji w Japonii jest aż nadto skuteczna”. Według nich podobną do BoJ politykę zastosują Chiny, przeprowadzając dewaluacje juana o nawet 20 proc., dołączając do Japonii w walce o import inflacji i popytu.
- W najbliższych miesiącach powinniśmy obserwować kontynuację trendu wzrostu dolara, zwłaszcza w stosunku do walut krajów, których władze monetarne zamierzają łagodzić politykę pieniężną, czyli głównie euro oraz jena - twierdzi Marcin Lipka. - Wycena pary EUR/USD w 2015 roku spadnie prawdopodobnie poniżej granicy 1,20, a USD/JPY może nawet poszybować w okolice 130.
Jacek Frączyk
Analityk giełdowy Grupy WP