W kierunku 1000 punktów na S&P 500
Niewiele da się powiedzieć o poniedziałkowej sesji w USA. Już w czasie weekendu liczne źródła twierdziły, że Demokraci porozumieli się z rządem w sprawie tymczasowej pomocy dla producentów aut.
09.12.2008 09:25
W poniedziałek mówiono, że w zasadzie wstępna pomoc w wysokości 15 mld USD jest rzeczą pewną. To już był olbrzymi pozytyw podnoszący kursy akcji producentów samochodów o kilkanaście procent. Poza tym, jak zwykle ostatnio, pojawienie się Baracka Obamy wywołało euforię. Podczas weekendowych wystąpień w radiu i telewizji zapowiedział, że jego program inwestycji w infrastrukturę będzie największy od czasów administracji Eisenhowera. Ma on zwiększyć zatrudnienie o 2,5 miliona osób.
Tak naprawdę jednak to najważniejsza była piątkowa sesja, podczas której rynek zlekceważył fatalne dane z rynku pracy. Obudziła ona w większości graczy przekonanie o zakończeniu bessy. Może nie wszyscy z optymistów uważają, że to jest już koniec końców (ja na przykład mam duże wątpliwości), ale większość jest przekonana, że nadszedł lepszy okres dla akcji. I z tym się zgadzam. Pisałem zresztą o tym wielokrotnie. Optymizm graczy jest tak duży, że nawet obniżenie prognozy na 2008 rok przez 3M (to prawdziwa “amerykańska gospodarka w pigułce”) nie pogarszało nastrojów, mimo że cena akcji 3M spadała w czasie sesji nawet o sześć procent.
Indeksy od początku sesji wystrzeliły na północ, a potem, przez 5 godzin przebywały w męczącym trendzie bocznym. Dla indeksu S&P 500 dolnym ograniczeniem było 893 pkt., a górnym 910 pkt. Ostatnia godzina sesji zapowiadała się na totalne zwycięstwo byków. Pojawiła się chęć do realizacji zysków, ale czteroprocentowe wzrosty były sukcesem byków. Indeks idzie nieubłaganie w kierunku oporu w okolicach 1.010 pkt., a formacja odwróconej RGR staje się coraz bardziej prawdopodobna.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję w szampańskim nastroju. Co prawda indeks WIG20 na początku sesji rósł „tylko” o nieco ponad 4,5 procent, ale pamiętać trzeba, że miał mniej do odrabiania, bo w poniedziałek spadł jedynie o 1,8 proc. Tak więc, jeśli patrzy się na dwie sesje, to ponad sześcioprocentowe wzrosty na innych giełdach dawały mniejszy dwusesyjny zysk niż u nas. Najmocniejsze były banki (szczególnie Pekao i PKO BP) i KGHM (wynik dużego wzrostu ceny miedzi). Po tej zwyżce WIG20 lekko się osunął, ale potem ugrzązł na długie godziny w wąskim paśmie trendu bocznego koło poziomu 1.800 pkt.
Po pobudce w USA, około 14.00 WIG20 wybił się z tego trendu bocznego i bez problemów i wielkiego oporu podaży ruszył w dalszą drogę na północ. Wydawało się, że bez problemów przedłużymy tę zwyżkę, ale to się nie udało. Wzrost o 4,7 proc. jest indeksem solidnym tylko niestety nie popartym obrotem. U nas to jednak nie dziwi i nie ma wielkiego znaczenia. Indeks stanął na górnym boku trójkąta rysowanego od października tego roku. Jeszcze jeden wzrost i będzie się mówiło o wybiciu. Ja jednak ostrzegam: najważniejszy jest poziom 1.900 pkt. Dopiero jego pokonanie kreuje podwójne dno z zakresem wzrostu przynajmniej do 2.250 pkt.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi