Wakacje 2020. "Biedronkobus" wraca na trasę. Część kurortów mówi pomysłowi stanowcze "nie"
"Biedronkobus" sprawdził się w ubiegłym roku w Łebie, więc w tym roku również wróci na trasę. Czy dowożące do sklepów pojazdy pojawią się także w innych miejscowościach? Włodarze kurortów mówią wprost: nie chcą u siebie ani wielkich sieci, ani "Biedronkobusów".
03.07.2020 08:51
"Biedronkobus" wraca - będzie dowoził klientów do sklepu sieci w Łebie. Biedronka szykuje też inne udogodnienia dla klientów z kurortów: będą stoiska z napojami i lodami, a także sklepy czynne całodobowo. Również Lidl przygotowuje się na falę klientów w nadmorskich dyskontach i rekrutuje dodatkowych pracowników.
Wielkie sieci nie ukrywają: w tym roku spodziewają się rekordowych frekwencji w swoich nadmorskich punktach. W tym roku ze względu na koronawirusa wiele osób zrezygnuje z zagranicznych wojaży, na czym zyskać mają polskie kurorty.
Czytaj też: Obiad w smażalni ryb dla dwóch osób kosztuje w tym roku nierzadko ponad 200 zł
W popularnych miejscowościach bywa jednak drogo, więc dla wielu turystów zakupy w dyskontach są ostatnią nadzieją na niedrogi urlop. Czy więc włodarze kurortów chcieliby u siebie punkt którejś z dużych sieci? A może marzyłby im się "Biedronkobus" niczym w Łebie?
W Niechorzu póki co nie ma marketu Biedronki, Lidla czy Netto. Ale sołtys miejscowości Wojciech Pawluk vel Mikołajczuk przekonuje, że nie jest potrzebny. Bo na miejscu jest sporo mniejszych sklepów spożywczych, jest też market Dino. A na większe zakupy można pojechać do na przykład oddalonego o kilka kilometrów Rewala. Dlatego Pawluk vel Mikołajczuk nawet nie chce słyszeć o pomysłach, aby w jego miejscowości pojawił się "Biedronkobus".
Czytaj też: Wakacje 2020. Taniego urlopu nie będzie, w kurortach jest znacznie drożej niż przed rokiem
Sołtys Niechorza przekonuje też, że nie wszędzie jest tak drogo. - Proszę się przejść na ul. Pocztową. Naprawdę zjeść naprawdę nieźle, są duże porcje, a ceny wcale nie są takie wysokie - mówi w rozmowie z WP Finanse.
"Zyskają tylko korporacje"
Izabela Kogut, sołtys Pogorzelicy, nie ukrywa, że nie jest entuzjastką obecności wielkich sieci handlowych w jej kurorcie. Również dlatego, że sama prowadzi nieduży sklep spożywczy. - Jest czynny cały rok, nie tylko latem - zaznacza. Przyznaje: w Pogorzelicy nie jest tanio, ale to po prostu specyfika miejscowości turystycznych, nie tylko w Polsce. - W końcu przedsiębiorcy muszą zarobić przez 2-3 miesiące na cały rok - przekonuje.
- Nie jest lekko. My ciężko pracujemy. Sama nie pamiętam, kiedy byłam na plaży, chyba w zeszłym roku. Już widać zresztą, że ten sezon będzie trudny, wielu nie wytrzyma i mogą być upadłości po sezonie. To nie jest tak, że my chcemy, żeby było drogo. Musimy po prostu się jakoś utrzymać - opowiada Iwona Kogut.
Zaznacza, że robiąc zakupy w lokalnych sklepach, pomaga się całej miejscowości. - Jak zarobię, to wójt będzie miał podatki. A z tych podatków będzie mógł posadzić rośliny czy zbudować nowe zejście na plażę - wyjaśnia. - A jakie korzyści będziemy mieli z podstawionego autobusu do najbliższego marketu? To będzie oznaczało kłopoty dla lokalnych przedsiębiorców, a zyskają tylko międzynarodowe korporacje - uważa.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.