Ważna decyzja dla posiadaczy starych aut i klimatyzatorów
Na kończącym się w stolicy Rwandy szczycie państw członkowskich tzw. Protokołu Montrealskiego ma zapaść decyzja o wycofaniu szkodliwych gazów stosowanych w urządzeniach chłodniczych i klimatyzacyjnych. – Część kosztów z pewnością poniesiemy my – konsumenci – przyznaje dr inż. Jadwiga Popławska-Jach, specjalistka Instytutu Chemii Przemysłowej.
14.10.2016 | aktual.: 14.10.2016 14:05
Grupa ponad 160 państw krajów, w tym USA i Unii Europejskiej, chce stopniowej, ale całkowitej eliminacji zużycia gazów HFC na całym świecie. Pierwsze globalne ograniczenia miałyby obowiązywać od roku 2021, a w samej Unii - rok wcześniej.
Tzw. HFC, czyli wodorofluorowęglowodory, zastąpiły bardziej szkodliwe gazy cieplarniane stosowane w starych lodówkach i zamrażarkach, ale także dezodorantach. Ale i one wciąż przyczyniają się do postępowania globalnego ocieplenia.
– Zmiana na HFC przyniosła wymierne efekty w walce z dziurą ozonową. Teraz przyszedł czas na kolejny krok – wyjaśnia dr inż. Jadwiga Popławska-Jach, ekspert z Instytutu Chemii Przemysłowej.
Pomimo silnego lobby chemicznego, Unia już wcześniej wprowadziła tzw. rozporządzenie o f-gazach, ograniczające użycie gazów fluorowanych, w tym HFC, które masowo są stosowane w chłodnictwie i klimatyzacji, a także w aerozolach, piankach, rozpuszczalnikach i ochronie przeciwpożarowej.
- Dla UE absolutny zakaz stosowania w nowych, handlowych i przemysłowych urządzeniach chłodniczych oraz w stacjonarnym sprzęcie klimatyzacyjnym zacznie obowiązywać od 2020 roku – wyjaśnia ekspertka z Instytutu Chemii Przemysłowej.
Droższa klimatyzacja?
Co oznacza ta decyzja dla szeregowych obywateli świata? Z pewnością w perspektywie lat zdrowsze środowisko. Tyle że nie ma nic za darmo. Zmiany regulacji generują koszty, które poniesiemy również my. Może się okazać, że gdy będziemy chcieli nabić klimatyzację w samochodzie, przyjdzie nam np. zapłacić więcej za płyn chłodzący. Będzie miało to związek z nieuniknioną podwyżką cen czynnika trudniej dostępnego na rynku w związku z regulacjami środowiskowymi.
- Problem będzie dotyczył głównie posiadaczy starszych samochodów, których klimatyzacja nabijana jest czynnikiem zawierającym HFC. W nowszych modelach już stosuje się bardziej ekologiczne rozwiązania, np. wykorzystujące węglowodory – przytacza przykład dr inż. Jadwiga Popławska-Jach.
Podobnie ma się sprawa z klimatyzacją stosowaną w mieszkaniach czy hotelach. Jej użytkowanie może okazać się droższe, a z biegiem lat właściciele takich systemów będą zmuszeni do wymiany sprzętu na nowy.
Ekspertka Instytutu Chemii Przemysłowej uspokaja jednak, że z drugiej strony koszty te wcale nie muszą się okazać tak wysokie. Przeszliśmy już rewolucję w oświetleniu energooszczędnym, praktycznie niezauważenie nastąpiła zmiana w gazach stosowanych w sprzedawanych obecnie lodówkach domowych. Dziś już na rynku nie ma takich, które stosują czynnik chłodzący z grupy HFC. Aby sprawdzić, jaki środek chłodniczy jest używany w lodówce, należy przeczytać etykietę kompresora z tyłu urządzenia lub tabliczkę znamionową wewnątrz lodówki.
Przemysł musi znaleźć alternatywę
Najbardziej zmianę odczuje przemysł, który będzie zmuszony przestawić się na zastępcze czynniki naturalne, np. amoniak, CO2 czy węglowodory. Lobby branż chłodnictwa i klimatyzacji przekonuje jednak, że wciąż "nie ma doskonałego czynnika zastępczego. Alternatywy dla HFC są łatwopalne, toksyczne lub mniej energooszczędne i nie nadają się do wszystkich zastosowań", a "ogólny zakaz stosowania HFC może zagrażać zdrowiu i bezpieczeństwu konsumentów" – czytamy w komunikacie na EPEE (European Partnership for Energy and the Environment).
Jak przekonują przeciwnicy globalnego zakazu, wciąż nie ma jednoznacznych zamienników HFC, równie wydajnych energetycznie i ekonomicznie, a decyzja o zakazie HFC w stacjonarnych urządzeniach klimatyzacyjnych będzie paradoksalnie skutkować zakazem ich stosowania w pompach ciepła - tak istotnych w zmniejszeniu zużycia energii w UE.
- Ograniczenia w stosowaniu tych gazów wpłynie również na przemysł spożywczy, np. producentów mięsa, serów, a także owoców. Ta branża wykorzystuje duże chłodnie zarówno do przechowywania produktów, jak i ich przewozu. To oznacza dla nich wzrost kosztów - czy w uzupełnianiu czynników chłodzących, czy w wymianie całych systemów. Można się spodziewać, że część z tych kosztów będą chcieli przerzucić na klientów i odbije się na cenach żywności – sugeruje dr inż. Popławska-Jach.
Z drugiej strony bardziej zapobiegliwi już od pewnego czasu przechodzą na nowoczesne i bardziej ekologiczne rozwiązania. – Przykładem może być sieć marketów Carrefour, która od pewnego czasu w swoich punktach montuje tylko systemy oparte na CO2 – dodaje ekspertka Instytutu Chemii Przemysłowej.