Wielbark. Była dziupla, jest Ikea, będzie miasto
Kilkanaście lat temu, liczący niewiele ponad 3 tys. mieszkańców Wielbark znany był z mafii samochodowej i bezrobocia. Dziś działa tam 5 co do wielkości fabryka Ikei, a w styczniu miejscowość odzyska status miasta.
Artykuł jest częścią naszego redakcyjnego cyklu JedziemyWPolskę: Nasi reporterzy ruszają w trasę, by lepiej poznać Was i wasze potrzeby.
Wielbark wygląda jak przedmieścia. Większość zabudowy to jednorodzinne domy, czasem zdarzają się bliźniaki. Gospodarstw typowo wiejskich, rolniczych, jest bardzo niewiele.
W krajobrazie dominują dwa duże kościoły, przy głównej ulicy w centrum znajdziemy kilka zabytkowych kamienic. Mogłyby być turystycznym atutem Wielbarka, ale lata świetności mają już dawno za sobą. Sypiąca się elewacja bardziej straszy niż cieszy oko.
- To w większości budynki prywatne - tłumaczy wójt gminy Wielbark, Grzegorz Zapadka. - Gmina nie może ich remontować, a właściciele często nie mają na to pieniędzy. To kosztowne remonty, bo budynki są zabytkowe.
Z odrapanymi, zabytkowymi kamienicami kontrastują wielbarskie drogi, w większości nowe i równe. Nowe są też alejki i ławki nad rzeką.
Na granicy państwa zakonnego
Wielbark, choć niewielki, jest miejscowością bardzo starą, której rozwój zmieniał się na przestrzeni wieków.
W średniowieczu leżała na granicy Państwa Krzyżackiego. Był to okres dość dobrej koniunktury, bo w Wielbarku i pobliskim Kucborku działały kuźnie eksportujące wyroby metalowe na zachód.
Rycerze Zakonu Najświętszej Marii Panny stanowili dobry rynek zbytu, zwłaszcza dla broni. Fakt, że Wielbark leżał na granicy, sprzyjał też rozwojowi handlu.
Schyłek Państwa Krzyżackiego oznaczał również powolny upadek Wielbarka. Kolejny dobry okres przyszedł jednak w XVI i XVII wieku, kiedy w osadzie zaczęły powstawać warsztaty sukiennicze.
- Kiedy na świecie zaczął się rozwijać duży przemysł, to małe warsztaty padły – mówi Grzegorz Zapadka. – Później, w XIX i XX wieku Wielbark miał jeszcze jeden okres świetności, kiedy był ośrodkiem handlowym. Ale po wojnie znów podupadł.
Dziupla
- 15 lat temu...
- Wcześniej. Tak, wiem o co pan chce zapytać. Mafia wielbarska - zgaduje bezbłędnie wójt. - Zaczynałem wtedy pierwszą kadencję. To był jeden z moich największych problemów. To i bezrobocie, które sięgało wtedy 34 proc.
Gang z Wielbarka liczył 26 osób - przynajmniej tyle ujęto i postawiono przed sądem. Działał w latach 2001 - 2005.
- Akt oskarżenia liczy 280 stron i obejmuje 494 zarzuty - mówił w 2006 roku rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie.
Jak ustalono, grupa dokonała kradzieży i włamań do prawie 120 samochodów, 29 sklepów z elektronarzędziami, telefonami komórkowymi, artykułami spożywczymi oraz 3 szkół podstawowych.
Łupem przestępców, którymi kierowali Jarosław P. i Grzegorz D. z Wielbarka, padały przede wszystkim samochody marki volkswagen i audi, wartości - jak oszacowano - 3,9 mln zł. Wśród okradzionych byli obywatele Niemiec, Hiszpanii i Finlandii.
Aby pokonać zamki, używali tzw. łamaków. Dysponowali także specjalnie przygotowanym urządzeniem elektronicznym, które podłączane do gniazda serwisowego pojazdu, łamało zabezpieczenia.
- Zatrzymanie członków grupy, która jednej nocy potrafiła ukraść cztery samochody, było dla policjantów priorytetem - mówiła 13 lat temu rzeczniczka warmińsko-mazurskiej policji. - Tym bardziej, że sposób działania podejrzanych był bardzo zuchwały.
Jak mówili policjanci, złodzieje potrafili za pomocą linki holowniczej, praktycznie na oczach właściciela, wyciągnąć z garażu auto, w którym włączył się alarm.
Potem prowadzili samochód "na zderzaki" - skradzione auto było pchane drugim samochodem. Potrafili w taki sposób rozwinąć prędkość nawet do 100 km/h. Grupa kradła także dokumenty - dowody osobiste i paszporty.
Po kradzieży samochody przechowywane były w tzw. dziuplach, w lasach w okolicy Wielbarka.
- 60 proc. powierzchni gminy to lasy. Niech mi pan wierzy, tu jest się gdzie chować - opowiada Grzegorz Zapadka. - Nie wiedziałem co z tym zrobić. Wszystkie media o tym mówiły. Trzeba było jakoś ten Wielbark odczarować.
Udało się. Dziś w Wielbarku o mafii samochodowej się nie słyszy. Choć niektórzy mieszkańcy doskonale pamiętają tamte czasy.
- Naoglądali się gówniarze filmów o gangsterach i chcieli tak samo - opowiada starszy mieszkaniec Wielbarka, którego spotykam przed sklepem. - A że tu pracy żadnej nie było, bieda wszędzie, to co innego oni mogli robić? Rozbijali się tu drogimi samochodami, trochę na pokaz. Jedni się bali, innym się podobało. Aż ich w końcu złapali.
Wielbarscy gangsterzy z więzienia już wyszli. Ale powrotu mafii samochodowej raczej nie należy się spodziewać.
- Ja na początku nie wierzyłem, że to się uda. Ale okazało się, że tym młodym ludziom wystarczy dać dwie rzeczy: pracę i sport - opowiada Grzegorz Zapadka. - Z pracą się udało, sport też trochę rozruszaliśmy, i dziś ci, którzy skończyli wyroki wracają do Wielbarka i nie kradną. Pracują, normalnie żyją.
Ikea
W Wielbarku działa piąta co do wielkości fabryka mebli Ikea na świecie. W zakładzie pracuje ponad 2 tys. osób.
- Bezrobocia praktycznie u nas nie ma. Jest takie strukturalne, na poziomie 5,6 proc. – mówi Grzegorz Zapadka. – Mamy 2 800 miejsc pracy na 3 200 mieszkańców, więc pracowników musimy importować z innych miejscowości.
Wyraźną zmianę widać też w gminnym budżecie. W 2006 roku wynosił niecałe 17 mln złotych, z deficytem na poziomie 1 miliona. W 2017 do gminnej kasy trafiły ponad 32 mln złotych. Deficytu nie ma.
- Samego podatku od nieruchomości Ikea płaci ponad 3,5 mln złotych – mówi Grzegorz Zapadka. – Do tego PIT, CIT. No i siła nabywcza, którą trudno zmierzyć. Ludzie mają pracę, mają pieniądze, to generują dochody lokalnych sklepikarzy i drobnych przedsiębiorców.
Zanim zobaczę tartak przy fabryce Ikei, najpierw go poczuję. Ulica, przy której znajduje się główna brama, pachnie drewnem.
Przez otwartą bramę co kilka minut wjeżdżają wypełnione pociętymi pniami ciężarówki. Na placu przed fabryką leżą sterty drewna. Kawałek dalej widać hałdę wiórów.
- Wielbark to była straszna dziura. Kto mógł, to wyjeżdżał, kto nie mógł, to klepał biedę – opowiada jeden z mieszkańców. – Jak przyszła Ikea, to zaczęło się robić lepiej. Bo praca jest nie tylko w fabryce, ale i w transporcie, jest też kilka mniejszych firm, które przetwarzają drewno. Żeby jeszcze płacili więcej.
Miasto
Wielbark stracił prawa miejskie w 1946 roku. W styczniu 2019 je odzyska.
- Decyzja jest już podjęta na poziomie rządowym, czekamy na oficjalną zmianę – mówi Grzegorz Zapadka. – To jest zmiana symboliczna, urzędy po prostu zmienią swoją nazwę, ale większość administracji będzie działała tak, jak do tej pory. Chodzi bardziej o prestiż.
- Tu właściwie już żyje się jak w mieście. Tylko takim małym – mówi mieszkanka Wielbarka, którą spotykam przy lokalnym supermarkecie. – Pan zobaczy, szkoła, duże sklepy, poczta, lekarz. Urzędy, dwa banki. Ludzie z okolicznych wiosek przyjeżdżają tu jak do miasta.
Jest też gastronomia. Przy wjeździe do Wielbarka działa restauracja, która zyskała sporą sławę po rewolucjach Magdy Gessler.
Przychodzę tam tuż po godz. 17. Nie ma nikogo.
- Wcześniej trochę ludzi się kręciło, ale o tej porze to już raczej ludzie nie przychodzą – wyjaśnia kelnerka.
W ciągu dwóch godzin karczmę odwiedza trzech klientów. Jeden zamawia obiad, dwaj pozostali wypijają tylko po jednym piwie.
- Tu jest bardzo spokojnie. Cicho, czas płynie powoli – mówi ekspedientka w sklepie spożywczym, która kilka lat temu przeprowadziła się do Wielbarka ze Szczytna. Czasów "mafii wielbarskiej" nie pamięta. - Ja sobie chwalę, mnie się tu podoba. Jest bezpiecznie.
O godz. 19 ulice Wielbarka są praktycznie puste. Pod sklepem spożywczym wieczorne piwo dopija grupka młodych chłopaków, którzy właśnie skończyli zmianę w fabryce mebli.
Słychać szczekanie psów, gdzieniegdzie głośniej grający telewizor. I warkot tartaka. Nocna zmiana właśnie zaczyna pracę.
#JEDZIEMYWPOLSKĘ
Jeśli w Twojej miejscowości dzieje się coś ważnego, ciekawego, poruszającego - zgłoś się do nas za pośrednictwem platformy dziejesie.wp.pl
ZOBACZ INNE ARTYKUŁY:
Rytel rok po nawałnicy. Cmentarzysko drzew i ludzkich dusz
Oświęcim. Świetne miejsce do życia w cieniu śmierci
Ostatni PGR ma się dobrze. Krowy słuchają muzyki, a mieszkańcy są wdzięczni
Nowy Sącz. Miasto miliarderów i najniższej krajowej
Włocławek. Dawna stolica keczupu dziś straszy zrujnowanymi kamienicami
"Gmina tak bogata, że aż nie ma na co wydawać pieniędzy". Sprawdzamy, jak w rzeczywistości żyje się w Kleszczowie
Sołtyska to jest słowo ze skansenu. W Pawłowicach władzę objęła 22-latka
Wielka moda w małym Rzgowie. Łódzkie to odzieżowa potęga nie do złamania