Wielkie problemy światowego giganta

Luty jest najgorszym miesiącem pod względem sprzedaży dla Walmarta od siedmiu lat. Powodem jest wzrost obciążeń podatkowych dla obywateli i opóźnienia w zwrocie podatku. To jednak dopiero początek kłopotów spółki.

Wielkie problemy światowego giganta
Źródło zdjęć: © AFP

19.02.2013 | aktual.: 20.02.2013 12:21

W ujawnionej przez Bloomberg News wewnętrznej korespondencji Jerry Murray, wiceprezes firmy ds. logistyki i finansów, stwierdził, że sprzedaż w ciągu pierwszych 12 dni miesiąca okazała się "totalną katastrofą".

Szefostwo Walmarta określiło dwa główne powody, dla którego wynik w lutym jest tak tragiczny. Po pierwsze, 31 grudnia wygasła ulga podatkowa dotycząca podatku od wynagrodzeń (payroll tax). Amerykanie zarabiający do 113 700 dolarów rocznie muszą teraz płacić 2 proc. więcej na system ubezpieczenia społecznego (Social Security). Dla osoby zarabiającej ok. 40 tys. dolarów rocznie koszt wzrasta o 15 dolarów na tydzień.

Drugą przyczyną są opóźnienia w zwrocie podatku. W tym samym okresie 2012 roku Amerykanie mieli do dyspozycji prawie 20 mld dolarów więcej niż obecnie. Tamtejszy fiskus zamarudził trochę, z opóźnieniem publikując formularze podatkowe, a jakby tego było mało ustanowił ich dodatkową. W efekcie podatnicy otrzymają nie dość, że mniejsze zwroty, to 3-4 tygodnie później niż zwykle.

Może i jest w tym trochę prawdy, ale analitycy z Tiburton Research Group Retail Geeks przekonują, że władze spółki pocieszają się, wymyślając okoliczności łagodzące, a problemy spółki są o wiele poważniejsze.

Wspieranie strat

W pierwszym kwartale 2012 roku Walmart Stores Inc. podjął decyzję o zafundowaniu Amerykanom masowych obniżek cen towarów. W akcje promocyjne wpompowano 2 mld dolarów. Kwotę tą podwyższono potem w drugiej połowie roku do 6 mld dolarów. Wszystko na nic. W drugim i trzecim kwartale liczba robiących zakupy w sklepach należących do giganta spadła.

- Wciąż nie wiadomo, czy strategia firmy była słuszna - zastanawiają się analitycy Tiburton. Podkreślają, że może ona nie działać, a jeśli tak będzie w rzeczywistości, firmę czeka "paskudny rok podatkowy 2013".

Niebezpieczne związki

Walmart boryka się nie tylko ze spadkiem przychodów ze sprzedaży. Kłopoty firmie sprawiają też związki zawodowe, urządzając co i rusz strajki. Ostatni duży strajk został zorganizowany w Czarny Piątek w ponad 100 miastach w całych Stanach Zjednoczonych.

Na początku lutego doszło do porozumienia między National Labor Relations Board (krajową organizacją ds. relacji pracowniczych) z organizacją pracowniczą United Food & Commercial Workers Union (UFCW), która wsparła OUR Walmart. UFCW zgodziło się powstrzymać od przeprowadzania pikiet przez okres 60 dni i podkreśliła, że nie domaga się od Walmartu uznania za związek zawodowy.

Po informacji o porozumieniu zarówno Walmart, jak i OUR Walmart ogłosiły się zwycięzcami, mimo iż stały po przeciwnych stronach barykady. Pracownicy stwierdzili, że to oni wygrali, gdyż ugoda nie ograniczała ich prawa do strajków i innych form demonstracji. Walmart stwierdził natomiast, iż protesty były nielegalne. Jak napisała gazeta "The Nation" w notatce, która została rozpowszechniona na spotkaniach zarządu napisano, iż strajki były nielegalne i że ta grupa pracownicza zostaje rozwiązana.

- Napisali, że każdy, kto nadal będzie się utożsamiał z OUR Walmart, tak przywódcy, jak i cała organizacja, mogą spodziewać się postępowania dyscyplinarnego - stwierdził w rozmowie z "The Nation" Colby Harris, pracownik Walmart i działacz OUR Walmart.

Zdaniem organizacji Walmartowi nie podobają się wypowiedzi na temat lepszych warunków płacowych, lepszych harmonogramów pracy czy też podnoszenia kwestii opieki zdrowotnej, na której opłacenie pracownicy mogliby sobie pozwolić. Nie mogą wykluczyć kolejnych protestów.

Walmart musi płacić odszkodowania

Tak duża liczba sklepów (ponad 9000) musi skutkować ewentualnymi wypadkami klientów. Ostatnim głośnym przypadkiem była sprawa Toma Papakalodoukasa, 41-letniego mieszkańca Florydy. Klient szedł jedną z alejek w sklepie Walmart, nagle poślizgnął się na znaku napoju Gatorade i naderwał sobie ścięgna w bicepsie. Przeszedł trzy operacje i przeszczep ścięgien. Opieka medyczna kosztowała ponad 200 tys. dolarów.

Podczas rozprawy sądowej Walmart usiłował zrzucić winę na Gatorade za przysłanie znaku, który ma kiepskie śrubki do mocowania. Sąd nie podzielił tego zdania i uznał, że firma jest w 90 proc. winna wypadkowi. Nakazała wypłacenie odszkodowania w wysokości 1,3 mln dolarów.

Walmart a gospodarka USA

Nawarstwiające się problemy największej sieci handlowej świata spędzają sen z powiek szefostwu firmy. Nie dziwi więc wypowiedź prezesa spółki Billa Simona, który podkreślił, że ciężka sytuacja w gospodarce nie pozostawia zbyt wiele miejsca na ewentualne błędy wewnątrz firmy.

- W takim środowisku, w jakim przychodzi nam pracować, nie możemy sami się okaleczać - powiedział na spotkaniu z kadrą zarządzającą.

Dodał, że firma musi walczyć z trudnymi warunkami ekonomicznymi, aby uszczknąć jak największy kawałek z kurczącego się tortu wydatków konsumenckich. A gospodarka USA nie jest w najlepszej formie. PKB kraju spadł w czwartym kwartale o 0,1 proc., a stopa bezrobocia wzrosła do 7,9 proc. Nic dziwnego, że po tym, jak kurs giełdowy Walmart Stores Inc. wzrósł w grudniu do 77,60 dolarów, a więc najwyższego poziomu od pięciu lat, w kolejnych tygodniach stracił z miejsca 10 proc. Na zamknięciu w poniedziałek 19 lutego papiery amerykańskiego giganta kosztowały już tylko 69,18 USD.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)