Wolą klepać biedę, niż się przeprowadzać
Anna, która wyjechała z Lublina do Warszawy nie ukrywa, że jest jej ciężko. W Lublinie pozostawiła dwoje dzieci (11 i 13 lat) i męża – dyrektora podstawówki. W stolicy realizuje się w jednym ze znanych wydawnictw. Jest zastępcą redaktora naczelnego. Zarabia dwa razy tyle co w Lublinie.
- O wyjeździe zdecydowały też kwestie ambicjonalne. Otrzymałam świetne warunki pracy, współpracuję z wspaniałymi autorami, ciągle się rozwijam. W Lublinie wydawałam poradniki, nieciekawą prozę i to za dużo niższą płacę – opowiada.
Anna pięć dni w tygodniu mieszka w Warszawie, w wynajętej kawalerce. Na weekendy przyjeżdża do rodziny.
- Jestem zadowolona z pracy, ale dzieci widzę bardzo rzadko. To był trudny wybór. I na pewno nie dam rady tak żyć przez kolejny rok. Liczę, że mąż znajdzie w stolicy satysfakcjonującą pracę i wreszcie całą rodziną zamieszkamy w Warszawie. Mąż w Lublinie jest dyrektorem, a w Warszawie w tym momencie znalazłby co najwyżej etat nauczyciela matematyki - dodaje.
Wielu pracowników nie zdecydowałoby się na taką rozłąkę. Twierdzą oni, że wolą zarabiać mniej, ale żyć razem z rodziną (tak w naszej ankiecie odpowiedziało 64% internautów). Co ciekawe, przeprowadzać się ze względu na pracę nie zamierzają również bezrobotni, którzy nie mają źródeł przychodu.
- Za niską mobilnością wewnętrzną bezrobotnych stoi brak informacji o możliwościach zatrudnienia w innych częściach kraju i niedopasowanie kwalifikacji do potrzeb rynku pracy w dużych aglomeracjach – uważa Jacek Skrzyński, konsultant personalny.
Innym powodem są, według niego, wysokie koszty wynajmu mieszkań. Potwierdza to Darek, młody dziennikarz z Elbląga. Pół roku temu przeniósł się z całą rodziną do Gdańska. W jednej z tamtejszej gazet zarabiał tysiąc złotych więcej niż w swym rodzinnym mieście. Co z tego, skoro tyle samo płacił za dwa pokoje z kuchnią.
- Trójmiasto nie okazało się takim rajem, jak mi mówiono – ubolewa. - Po trzech miesiącach wróciłem na stare śmieci. Ku uciesze znajomych, którzy od początku mówili, że mój wyjazd „nie wypali”. O wyjeździe do stolicy marzy Joanna, księgowa z Lęborka. A tym, co ją powstrzymuje, są różnice w cenach nieruchomości.
- Za swoje 45-metrową kawalerkę dostałabym najwyżej 120 tysięcy złotych. A w Warszawie za podobne mieszkanie musiałabym dać przynajmniej trzy razy tyle – przypuszcza.
Jacek Skrzyński zauważą, że dziś łatwiej Polakowi przenieść się do Londynu niż do Łodzi, Krakowa czy Poznania.
– Bo za granicą życie jest, co prawda, droższe, ale człowiek zawsze zdoła coś odłożyć. I jeszcze wyśle pieniądze swojej rodzinie w kraju – wyjaśnia.
Wynagrodzenia w tzw. starej Unii przewyższają średnio 2,4 razy pensje w Polsce. Przez co emigracja ciągle jawi się nam jako bardzo atrakcyjna opcja. Bywa to jednak zwodnicze.
- Jesteśmy skłonni wyolbrzymiać korzyści wynikające z emigracji, a jednocześnie lekceważymy potencjalne straty – wyjaśnia Skrzyński.
Jego zdaniem, wielu osobom dopiero na obczyźnie otwierają się oczy. Szczególnie teraz, gdy na Zachodzie coraz trudniej o dobrze opłacaną posadę. Jeszcze dwa lata temu z Wielkiej Brytanii chciało wrócić 51 proc. pracujących tam Polaków (badanie prof. Krystyny Iglickiej z Centrum Stosunków Międzynarodowym). Dziś ten odsetek może być dużo wyższy.
*Częste zmiany pracy w USA to już norma *
Czy można się spodziewać, że reemigranci będą bardziej skłonni przenosić się z miejsca na miejsce tu, w kraju? Marek Włodkowski, psycholog biznesu, raczej w to wątpi. Z jego obserwacji wynika, że po powrocie z zagranicy nasi rodacy wracają do przyzwyczajeń sprzed wyjazdu.
- Ulatuje z nich całe powietrze. Stają się na nowo bierni, apatyczni i przyjmują wzorce zachowań charakterystyczne dla swojego środowiska – mówi Włodkowski.
A z powodu słabej mobilności cierpią nie tylko pojedyncze osoby, ale nawet całe miejscowości czy regiony. Bo tracą szansę na poprawę swojego bytu. Skutki tego zjawiska odczuwają również pracodawcy. Problem w tym, że w niektórych zakątkach kraju mamy nadpodaż pracowników określonych specjalności.
Marek Włodkowski nie wierzy, że kiedykolwiek będziemy choć w części tak ruchliwi jak Amerykanie (co dziesiąty obywatel USA zmienia miejsce zamieszkania co roku).
- Wolimy narzekać i klepać biedę, niż opuścić swoje miejsce zamieszkania i najbliższych – stwierdza psycholog. *Czy kiedykolwiek zmieniłeś pracę? *
Region pomorski
tak - 79 proc.
nie - 21 proc.
Region wschodni
tak - 67 proc.
nie - 33 proc.
Region wielkopolski
tak - 60 proc.
nie - 40 proc.
*Kto jest w stanie zmienić pracę i miejsce zamieszkania? *
specjaliści z doktoratem - 80 proc.
osoby z wyższym wykształceniem - 75 proc.
ludzie po szkole średniej - 70 proc.
pracownicy po podstawowe - 65 proc.
absolwenci zawodówek - 50 proc.
Źródła: Demoskop, Monitor Rynku Pracy HR
Krzysztof Winnicki/JK