WSK PZL‑Rzeszów na wyższych obrotach
Kryzys przyniósł poważne problemy, ale WSK PZL-Rzeszów jeszcze raz podniósł się po potknięciu. Zakład, który przeżył trzy epoki i kilka trudnych restrukturyzacji, ma szanse na awans do światowej czołówki.
23.07.2010 13:11
Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego WSK PZL-Rzeszów to firma z ponad 70-letnią tradycją i swego czasu symbol uprzemysłowienia Podkarpacia. W dziejach zakładu były okresy rozkwitu, ale także sytuacje grożące upadłością.
Zabudowania bram na końcu ulicy Hetmańskiej, za którymi rozciągają się fabryczne tereny liczące ponad 15 tys. hektarów, wyglądają jak przed laty. Ale za fabrycznym murem - nie bez problemów i potknięć - tworzy się nowa przemysłowa wartość.
- Wchodzimy skutecznie w pokryzysowy krajobraz - zapewnia Marek Darecki, prezes zarządu, dyrektor generalny WSK PZL-Rzeszów SA. - Produkcja się odradza, wraca do wysokiego poziomu, ale tu nie chodzi tylko o wartości, ona nie jest taka sama, to już produkcja bardziej high-tech. O naszej firmie myślimy w perspektywie kolejnych 70 lat. Darecki przypomina o koncepcji Eugeniusza Kwiatkowskiego, tworzenia Centralnego Ośrodka Przemysłowego i o wielkiej w nim roli WSK Rzeszów. Produkcja ruszyła u progu wojny w 1938 r., a zakład przeżywał burzliwe lata razem z całym krajem. Najpierw WSK było producentem silników dla Luftwafe, później zakładem w Rzeszowie "dowodzili" Rosjanie, wytwarzając elementy do radzieckich samolotów.
- Na początku lat 50. rozpoczęliśmy produkcję silników odrzutowych. To był pierwszy skok technologiczny, stawaliśmy się firmą bardzo nowoczesną - przypomina Marek Darecki. Lata 60. to kolejna fala modernizacji związana z silnikiem dla śmigłowca Mi-2. W latach 70. produkowano silniki do helikoptera Sokół, do Antonowa 28 czy polskiego samolotu treningowego Iryda. Chude lata 80. i trudny początek lat 90. kreśliły przed rzeszowską WSK pesymistyczne perspektywy. Wraz z załamaniem się gospodarki centralnie planowanej WSK Rzeszów ostatecznie stracił głównych importerów swoich wyrobów z bloku wschodniego. Utrata prawie 80 procent produkcji groziła katastrofą.
*Rewolucja i co dalej? *
To nie były łatwe czasy i w Rzeszowie do dziś dobrze się je pamięta. Darecki wspomina, że był prowadzony poważny dialog ze związkami zawodowymi. Pracownicy i związkowcy byli informowani o sytuacji i programie restrukturyzacji. Bolesny program przewidywał zredukowanie zatrudnienia z prawie 11 do 6 tysięcy osób. Na szczęście ten plan został wsparty przez związki zawodowe, podczas gdy w innych w Polsce firmach, także w branży zbrojeniowej, załogi z reguły nie zgadzały się na takie propozycje.
Kompleksowa restrukturyzacja, której projekty powstały w roku 1992, była prowadzona przez kolejne trzy lata i objęła pięć etapów: organizacyjny, majątkowy, produkcyjny, technologiczny i finansowy.
- Żyliśmy wówczas jedynie z 10 procent dawnej produkcji, jakie pozostało po umowie zawartej w 1973 r. z kanadyjską firmą Pratt & Whitney - wspomina Darecki. - Kolejne 10 procent to wyrób dla innego klienta, także amerykańskiego -produkty dla lokomotyw. Resztę trzeba było tworzyć od podstaw.
Powołano dział rozwoju biznesu i -mimo braku doświadczeń - rozpoczęto poszukiwanie nowych klientów. Ze względu na coraz lepszą jakość produktów oraz ich cenę współpracę z WSK Rzeszów podjęły nowe przedsiębiorstwa, m.in.: Engine Systems and Motivepower Industries Company (USA), General Electric (USA), Volvo (Szwecja), ABB Szwajcaria, Hispano-Suiza (Francja), Rolls-Royce (Wielka Brytania). W drugiej połowie lat 90. największą jednostką produkcyjną w przedsiębiorstwie był Zakład Lotniczy. W 1999 roku jego wartość sprzedaży stanowiła ponad 60 proc. ogólnego przychodu ze sprzedaży w WSK Rzeszów. Drugim był Zakład Metalurgiczny.
Przedsiębiorstwa nie było jednak stać na tworzenie nowych technologii, wprowadzanie nowoczesnych produktów. I, co gorsza, w przedsiębiorstwie nie było funduszy, by finansować szybki rozwój i technologiczny postęp. W branży lotniczej takie status quo oznacza regres.
- To był taki "dryf", który do niczego nie prowadził. Sporo ważnych osób odeszło z WSK Rzeszów, bo nie akceptowali takich nienowoczesnych metod zarządzania. Przykra sprawa, ale ja też odszedłem wtedy z WSK do amerykańskiej firmy Goodrich Krosno - przyznaje Marek Darecki.
We wrześniu 1999 roku na prośbę Ministerstwa Skarbu Państwa zarząd WSK opracował koncepcję prywatyzacji spółki zakładającą zaoferowanie większościowego pakietu grupie głównych klientów. Do zbycia przeznaczono część istniejących akcji Skarbu Państwa oraz nowe akcje wyemitowane w celu podwyższenia kapitału akcyjnego. Szansa związana z programem prywatyzacyjnym starła się wówczas z koncepcjami przeciwnymi sprzedaży "narodowego dobra", za jakie uważano WSK.
Prywatyzacja po amerykańsku
Amerykanie negocjowali z rządem polskim. Ówczesny zarząd WSK był przeciwny takiej prywatyzacji z obawy przed nieuchronnymi zmianami, jakie wprowadziłby inwestor. Natomiast związki zawodowe były przekonane, że taka prywatyzacja uratuje firmę. Po zawarciu umowy zwolniono zarząd. Amerykanie zaprosili Dareckiego, który wrócił do WSK.
Umowę o sprzedaży 85 proc. akcji WSK PZL-Rzeszów SA firmie United Technologies Holding SA (UTC) podpisano we wrześniu 2001 r., natomiast do przekazania tych udziałów nowemu właścicielowi doszło w marcu 2002 r. Prawie 15 proc. mieli pracownicy, a minimalną resztówkę zachował Skarb Państwa. Do dziś inwestor przejął akcje pracownicze, dobiega końca przejęcie akcji SP. UTC ma obecnie 99,9 proc. akcji WSK PZL-Rzeszów SA. Od momentu przejęcia akcji przez UTC rozpoczął się proces głębokich zmian w WSK. Pięć lat po prywatyzacji to już całkiem inny zakład. A dokładniej - wciąż ten sam, lecz gruntownie przeorganizowany, uporządkowany, przyjazny środowisku. Wejście kapitałowe inwestora to była i nadal jest ogromna szansa dla WSK - na podniesienie poziomu organizacyjnego, technologicznego i technicznego.
W skład spółki wchodzą obecnie cztery główne zakłady: odlewów precyzyjnych, lotniczy, narzędziowy i napędów lotniczych - działające jako niezależne, będące na własnym rozrachunku jednostki. Pozostała działalność spółki realizowana jest w wydziałach pomocniczych (np. w Biurze Konstrukcyjnym EDA). Oczywiście nowy układ własnościowy spowodował przejęcie przez UTC tej części, która zajmowała się produkcją elementów z branży lotniczej. Zupełnie odrębnym zakładem była dawniej podłączona do WSK elektrociepłownia, dziś będąca EC Fenice Poland sp. z o.o. Na starym terenie istnieje spory Zakład Metalurgiczny "WSK Rzeszów" sp. z o.o.
- Po prywatyzacji i przejęciu firmy przez UTC nasza produkcja wyraźnie przyspieszyła. Co roku inwestujemy około 40 mln dolarów - wyjaśnia Marek Darecki. - Czyli inwestycje roczne wzrosły 10 razy w porównaniu z latami przed prywatyzacją. Nadal rzeczywiste są szanse wdarcia się do ścisłej czołówki światowych firm lotniczych, bo staliśmy się w ostatnich latach bardziej konkurencyjni w konstruowaniu i w produkcji kompletnych silników turbinowych. W tej chwili to jedna z najnowocześniejszych fabryk lotniczych na świecie.
Wejście korporacji to niewątpliwe atuty - transfer wiedzy i technologii, szkolenia. Inwestycje sumarycznie już przekroczyły 250 mln dolarów, inwestor przekroczył planowane kwoty kilkakrotnie. W 2009 roku, a więc już w czasie kryzysu, w WSK PZL-Rzeszów zainwestowano ok. 20 mln dolarów.
Kryzys jak trampolina
Rok 2008 był dla WSK PZL-Rzeszów doskonały. Kolejny okazał się dla rzeszowskiej spółki najgorszy. Po raz pierwszy od prywatyzacji doszło do masowych zwolnień.
- Cały przemysł lotniczy obniżył poziom produkcji; u nas produkcja także spadła - mówi prezes Darecki. - Podjęliśmy decyzje o zmianach w zatrudnieniu, zostało zwolnionych 500 pracowników. To było prawidłowe działanie, ale bolesne i dramatyczne dla spółki. Kłopoty skończyły się już pod koniec 2009 r. Spółka jest już na prostej, choć 2010 rok nie jest jeszcze powrotem do świetnych wyników z 2008 r.
Bolesne redukcje pozwoliły obniżyć koszty. Teraz procentują zmiany dokonane pod presją kryzysu, a jednocześnie przy niełatwej akceptacji związków zawodowych.
- Pracujemy w innej fabryce, zdecydowanie bardziej sprawnej i z nowymi perspektywami rozwoju - zapewnia Darecki. Rozpoczęły się już przyjęcia pracowników - na razie nieduże. Mówi się, że w tym roku zostanie przyjętych około stu osób. W przyszłym roku zarząd planuje powrót do produkcji z roku sprzed kryzysu. Rzeszowska spółka już zdobyła nowe zlecenia. W tym roku WSK PZL planuje uzyskać 15-proc. wzrost produkcji.
Miniony rok firma zamknęła dochodem rzędu 38 mln zł, co oznaczało minimalny zysk. W tym roku zysków ma być więcej. Jednak odbudowa produkcji, jak podkreślają w rzeszowskiej firmie, nie oznacza prostego powrotu do poprzedniego poziomu. Produkcja ma być bardziej nowoczesna - będą przyjmowani pracownicy o wyższych kwalifikacjach.
Prezes WSK PZL twierdzi, że będzie się cieszył, jeśli w Rzeszowie powstanie biuro konstrukcyjne, laboratoria i jeżeli polski inżynier z Rzeszowa skonstruuje nowoczesną generację silnika odrzutowego, który tutejszy pracownik wyprodukuje, a handlowiec sprzeda. Jego zdaniem, to wizja do zrealizowania w ciągu 10 lat.
Darecki jest przewodniczącym tzw. Doliny Lotniczej, jednego z nielicznych skutecznie działających polskich klastrów zrzeszających 80 firm związanych z awiacją, zatrudniających ponad 20 tysięcy ludzi i sprzedających lotniczą produkcję za ponad miliard złotych rocznie. W ramach tych działań kosztem 50 mln zł powstanie laboratorium naukowe na Politechnice Rzeszowskiej. Ze środków publicznych (80 mln zł) finansowane są prace naukowe nad 14 kluczowymi w Polsce projektami lotniczymi.
Ostatnie lata dowodzą, że korporacja UTC stawia na Polskę, niezależnie od koniunkturalnych zawirowań w tak ostatnio podatnej na nie branży lotniczej. Nowe, nowoczesne produkty, a także naukowe i kooperacyjne zaplecze Lotniczej Doliny to dobre prognostyki dla rzeszowskich inżynierów i dla lokalnego rynku pracy.
W Nowym Jorku i w Rzeszowie
United Technologies Corporation (UTC) to spółka publiczna, notowana na Giełdzie Nowojorskiej (NYSE). UTC dostarcza na rynek produkty i usługi dla przemysłu lotniczego i budowlanego. Jej najsilniejsze biznesowo marki to Pratt & Whitney (silniki lotnicze), Sikorsky (śmigłowce), Otis (systemy transportowe, podnośniki). Korporacja o dochodach rzędu 53 mld dol. (dane za 2009 r.) zatrudnia ponad 200 tys. pracowników w 70 krajach świata.
*Latające silniki *
Tylko dwa zakłady na świecie montują fabrycznie nowe silniki typu F-100. Pierwszy to fabryka koncernu Pratt & Whitney w Middletown w USA. Drugi to WSK PZL-Rzeszów. Montaż napędów typu F-100-PW-229 do wszystkich wielozadaniowych samolotów F-16, w które wyposażone zostały Siły Powietrzne RP, wykonała rzeszowska WSK na wydziale W-58.
Montaż pierwszego silnika zakończył się w grudniu 2005 r. Większość części do montażu silników dostarczana była z Ameryki, jednak udział polskich komponentów stale się zwiększał. Po próbach w Warszawie w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 4 trafiły do teksańskiego Fort Worth, gdzie koncern Lockheed Martin wykonał myśliwce F-16. Pierwsze F-16 dla polskiej armii wylądowały na lotnisku wojskowym Poznań-Krzesiny w 2006 roku.
Nowość na starej działce
Amerykańska firma Hamilton Sundstrand Poland, należąca do korporacji United Technologies, w ciągu pięciu lat wybuduje zakład produkcji i montażu silnikowych zespołów lotniczych m.in. do takich samolotów, jak Boeing, Airbus czy Embraer. Inwestycja powstanie na terenie WSK PZL-Rzeszów i ma kosztować 114 mln zł. Zatrudnienie w tym zakładzie znajdzie ok. 400 osób.
Tadeusz Gańczarczyk