Wydajny pracownik? Ten ze smoczkiem w teczce

Wcale nie beztroski singiel, lecz mężczyzna, który ma żonę i dzieci, jest bardziej efektywny w pracy

Wydajny pracownik? Ten ze smoczkiem w teczce
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

19.09.2011 | aktual.: 19.09.2011 12:48

- Do niedawna w rozmowie kwalifikacyjnej należało podkreślać swoją gotowość do pracy w każdym czasie i w każdych warunkach. Rodzina? „Może kiedyś, teraz koncentruję się na karierze”. Pełnego zaangażowania szefowie oczekiwali zwłaszcza od mężczyzn – zauważa Izabela Kielczyk, psycholog biznesu i coach.

Najbardziej pożądany przez pracodawców był singiel – bez zobowiązań rodzinnych, a więc – w domyśle – w pełni dyspozycyjny. To on najczęściej był wysyłany w delegacje służbowe i to on z reguły dostawał ofertę objęcia ważnej funkcji w powstającym właśnie oddziale lokalnym spółki na drugim końcu Polski, Europy czy świata.

- Dziś obarczanie pracownika nowymi obowiązkami, wiążącymi się z wyjazdami lub przeprowadzką do innego miasta czy państwa, tylko dlatego, że nie założył jeszcze rodziny, wyszło już z mody – twierdzi Janusz Kornatowski, doradca personalny z Łodzi. – A nawet dostrzegam trend odwrotny. Przy awansach, również w strukturach międzynarodowych, fory dostają mężczyźni z ustabilizowaną sytuacją życiową. Ludzie odpowiedzialni za HR wychodzą bowiem z założenia, że pracownik, który jest mężem i ojcem, ma dużo większą motywację, by się starać, niż chełpiący się swą niezależnością singiel.

Ładowanie akumulatorów

Potwierdza to Jerzy Klich, menedżer IT w jednym z banków spółdzielczych na Pomorzu. Do ślubu, który brał trzy lata temu, był tylko szeregowym specjalistą. Pierwsze funkcje kierownicze zaczął pełnić krótko po zawarciu małżeństwa. Jest przekonany, że konieczność utrzymania rodziny sprawiła, że bardziej zaangażował się w pracę zawodową. To zaś zaowocowało awansami i podwyżkami zarobków. - Wcześniej – co tu kryć – spóźniałem się nieraz do pracy, wychodziłem z niej przed czasem, lekceważyłem klientów i kłóciłem się z szefami. Było mi wszystko jedno, czy zachowam robotę, czy ją stracę. W najgorszym razie przez kilka miesięcy byłbym na utrzymaniu rodziców – wspomina Klich.

W małżeństwie – dodaje – taka beztroska nie wchodzi w grę. - Od wysokości mojej pensji, a więc od tego, czy zarząd mnie docenia, zależy byt dwóch najdroższych mi osób. Nie mogę więc sobie pozwolić na lenistwo, niepunktualność czy konfliktowość, z której wcześniej byłem znany. Obrączka, którą noszę na palcu, przypomina mi, że warto pokonywać swe słabości i dawać z siebie więcej – opowiada informatyk.

– Nie oszukujmy się, bez względu na to, jak bardzo mężczyzna czuje się spełniony jako mąż i ojciec, źródła własnej wysokiej samooceny będzie upatrywał raczej w sukcesach zawodowych i zarobkach. Ci mężczyźni, którzy nie są w stanie utrzymać rodziny, na ogół źle się z tym czują, tak jakby nie wypełniali swojego podstawowego zadania – mówi Izabela Kielczyk.

Strach o zarobki – i nie tylko

No ale żonkosie są bardziej wydajni nie tylko z powodu lęku, że stracą pracę i zarobki. Psycholożka Kielczyk przywołuje badanie Marcie Schorr Hirsch, trenerki zawodowej, opublikowane w Harvard Business Review, przeprowadzone wśród 60 menedżerów wyższego szczebla. Ci, którzy byli żonaci, wymieniali to jako czynnik, który istotnie przyczynił się do ich sukcesu. Mówili: „Wszystkiego, co wiem o umiejętnościach interpersonalnych, nauczyłem się od żony” lub: „Nigdy nie podejmuję żadnej ważniejszej decyzji biznesowej bez konsultacji z żoną”.

- Kontakty z żoną i dziećmi są dla mnie ważne z wielu powodów. A jednym z nich jest to, że to przy nich ładuję swe akumulatory. Po weekendzie czy urlopie spędzonym razem wracam do pracy z odnowionymi siłami, co widać, słychać i czuć. Ten „power” pozwala mi dokonywać rzeczy, które były poza mym zasięgiem, kiedy jako kawaler większość wieczorów i nocy spędzałem w pubie – zwierza się Jerzy Klich. *Szef zmienia priorytety *

To znaczy, że nie ma sensu robić kariery kosztem żony i dzieci? Tak myślą już nie tylko pracownicy liniowi, ale też kadra menedżerska. Jak wynika z opublikowanej w sierpniu ankiety Pauliny Szalińskiej „Sukces menedżera - na podstawie badań”, aż 14,4 proc. szefów za swój największy sukces uważa udane życie rodzinne. Na dalszych miejscach znalazły się dobra współpraca z pracownikami (8,8 proc.), ciekawa praca (8,3 proc.) i – dopiero na czwartej pozycji – możliwość zrobienia kariery i odniesienia sukcesu (7,2 proc.).

Mirosław Sikorski/MA

singielojciecmąż
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)