Wykorzystują naiwność studentów

Niestety niewielu pracodawców może pochwalić się czystym sumieniem. Młodzi ludzie są zbyt ufni, dlatego często stają się ofiarami nieuczciwych przedsiębiorców.

Wykorzystują naiwność studentów

21.05.2009 | aktual.: 21.05.2009 15:47

Obciążenie nauką często nie pozwala na podjęcie regularnej pracy w ciągu roku akademickiego. Ale jak i gdzie zarobić na wakacje, na rower czy na wyjście do klubu?

Ratunkiem jest praca dorywcza, tymczasowa. Gazety pełne są ogłoszeń drobnych, w których zainteresowani podjęciem pracy informują potencjalnych pracodawców o swoich umiejętnościach i chęci pracy. Dużą część z nich stanowią studenci. Jednak zdecydowana większość gotowa jest udzielać korepetycji lub wykonywać proste prace biurowe. Takich ogłoszeń jest mnóstwo, co oczywiście znacznie ogranicza szanse na znalezienie w ten sposób pracy.

W dzisiejszych czasach rozwijający się rynek pracy daje im coraz większe możliwości. Takie stanowiska jak naganiaczka, składacz, korkowacz, rikszarz czy wciągacz, nie wywołują już zdziwienia.

Studenci zwykle zatrudniani są na umowę o dzieło lub zlecenie. Nie trzeba ich ubezpieczać, ponieważ ten obowiązek leży po stronie uczelni. Dzięki temu, pracodawcy mają niższe koszty zatrudnienia. W zamian za to, dostosowują harmonogram pracy, do harmonogramu zajęć studenta.

- Zapraszam ludzi do restauracji. Żartobliwie swoją pracę nazywam naganiaczką. Dostaje 5 zł na godz. plus 1 zł od osoby, która przyjdzie do naszej restauracji. Bardzo lubię swoją pracę ze względu na to, że mogę przychodzić kiedy chce, a gdy się studiuje, to trzeba mieć czas i na naukę i na pracę - powiedziała dla portalu "gazeta.pl" Monika z AGH w Krakowie.
Taki tryb pracy pozwala Monice jednocześnie studiować i zarabiać na dodatkowe wydatki. Jest zatrudniona na umowę o dzieło oraz zapewniono jej ciepły posiłek.

- Strzałkowym jestem od 3 miesięcy. Jak za stanie ze strzałką zarabiam nieźle, 6 zł za godz. Gdzie będę mieć taką kasę za stanie ze znakiem?! - śmieje się Wojtek, student UJ z Krakowa - Praca ta daje mi wiele możliwości: mogę czytać i uczyć się do egzaminu czy też słuchać muzyki. To całkiem dobre zajęcie, zwłaszcza, że przychodzę na 12, wychodzę o 19. Kilka godzin w ciągu dnia, a już mam na drobne wydatki - nie kryje zadowolenia w rozmowie z portalem "gazeta.pl".

Nie jest tak kolorowo, jak się wydaje

Niestety niewielu pracodawców może pochwalić się czystym sumieniem. Młodzi ludzie są zbyt ufni, dlatego często stają się ofiarami nieuczciwych przedsiębiorców.

Marek, student KUL, opisał swoje przykre doświadczenie dla portalu "gazeta.pl" - Gdy zacząłem studia, próbowałem znaleźć jakąś pracę. W internecie znalazłem ogłoszenie "składanie długopisów". Bardzo zaciekawiła mnie posada składacza. Mogłem zarobić 10 gr za skręcony długopis. Pomyślałem: całkiem nieźle. Praca wydawała się lekka i przyjemna. Zadzwoniłem więc do firmy, która to oferowała - opowiada młody człowiek - Mężczyzna był konkretny, powiedział, że muszę wpłacić kaucję zwrotną: 70 zł przy odbiorze długopisów do złożenia. Po skręceniu 20 nie czułem już palców.

Przyjemna praca w akademiku okazała się okropna. Całą partię skręcałem przez dwa dni. Oczywiście nie siedząc od rana do nocy, ale po kilka godzin dziennie. Gdy skręciłem trzysta długopisów, doszedłem do wniosku, że ta praca nie ma sensu. Zadzwoniłem do firmy aby zabrali efekty mojej harówki. Pieniądze razem z kaucją miałem otrzymać na swoje konto. Długopisy wzięli, a pieniędzy nie otrzymałem do dziś. Dzwoniłem do firmy, ale numer nie odpowiada. Po miesiącu dałem sobie spokój - mówi zrezygnowany.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)