Zadłużamy się na potęgę. Rekordowe długi Polaków względem sądów
Niemal 750 mln zł Polacy zalegają sądom. Rośnie zarówno liczba dłużników, jak i wysokość długu. Rekordzista musi oddać organom sprawiedliwości ponad 75 mln zł.
- Od 2015 roku sądy zobowiązane są do wpisywania dłużników do biur informacji gospodarczej. Jednak na dużą skalę zaczęły to robić dopiero od 2017 roku, gdy ruszyła specjalna platforma ministerialna, która zautomatyzowała ten proces. Od tego czasu liczba dłużników zgłaszanych przez sądy systematycznie rośnie - tłumaczy prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej Adam Łącki, cytowany w środowym komunikacie.
Jak to zatem przekład się na liczby? W KRD widnieją 162 tys. osób za nieuregulowane grzywny, koszty sądowe, przepadki korzyści majątkowej czy nawiązki na rzecz Skarbu Państwa. Na koniec lipca ich długi przekroczyły granicę 743 mln zł.
Przeciętny dłużnik sądowy zalega z kwotą prawie 4,6 tys. zł. Najwięcej do oddania mają mieszkańcy Mazowsza - ich dług wynosi 174 mln zł. Drugie miejsce w niechlubnym rankingu dzierżą mieszkańcy województwa pomorskiego, a ich dług wynosi 145 mln zł.
"Jest drogo". Prezydent Sopotu nie ukrywa i tłumaczy ceny
Jednak na niemal połowę wyniku Pomorza składa się... jeden dłużnik. To właśnie tam mieszka "rekordzista", który ma do zapłacenia sądom 75,7 mln zł.
W pozostałych województwach wysokość zadłużenia jest mniejsza. Nadal jednak można ją liczyć w milionach złotych. I tak trzecia pozycja przypada mieszkańcom województwa śląskiego (prawie 64 mln zł mln zł długu).
Na drugim biegunie znajdują się mieszkańcy województw świętokrzyskiego (6,8 mln zł), podkarpackiego (8,3 mln zł) oraz opolskiego (prawie 8,8 proc.). Zdecydowana większość osób (72 proc.), od których sądy chcą odzyskać pieniądze, to mieszkańcy miast.
- Najbardziej niechętnie opłaty nałożone przez sąd regulują mężczyźni. Stanowią ponad 87 proc. dłużników i do nich należy również większość zadłużenia. Co ciekawe, ich zobowiązania są jednak statystycznie niższe niż kobiet. Średnio sądom winni są niecałe 4481 zł, podczas gdy kobiety prawie 5334 zł. Kobiety rzadziej zgłaszane są do rejestru dłużników przez sądy, ale jeśli już do niego trafiają, to chodzi zwykle o wyższe kwoty - wyjaśnił Adam Łącki.