Zakaz handlu w niedzielę uderzy w 80 procent Polaków
Tylko 20 proc. Polaków nie robi w niedzielę zakupów ani w sklepach tradycyjnych, ani w internecie - wynika z badania przeprowadzonego przez serwis Ceneo. Pozostałe 80 proc. wykorzystuje niedzielę na zakupy zwykle dlatego, że po prostu w tygodniu nie ma na to czasu. PiS zorientował się, że na zakazie może stracić poparcie społeczeństwa, dlatego może próbować umyć od tego ręce. To jedna z niewielu lekcji, jaką wyciąga spoglądając na Węgrów.
16.09.2016 | aktual.: 16.09.2016 13:42
Tylko 20 procent Polaków nie robi w niedzielę zakupów ani w sklepach tradycyjnych, ani w internecie - wynika z badania przeprowadzonego przez serwis Ceneo. Pozostałe 80 proc. wykorzystuje niedzielę na zakupy zwykle dlatego, że po prostu w tygodniu nie ma na to czasu. PiS zorientował się, że na zakazie może stracić poparcie społeczeństwa, dlatego może próbować umyć od tego ręce. To jedna z niewielu lekcji, jaką wyciąga spoglądając na Węgrów.
- Wynik potwierdził większość dotychczasowych sondaży: zakupy w niedzielę – często lub od czasu do czasu robi średnio 80 proc. polskich klientów. I nie ma tu większego znaczenia płeć (kobiety – ok. 81 proc., mężczyźni – ok 77 proc.) czy miejsce zamieszkania (duże miasto – 83 proc., mniejsze miasto i wieś – ok. 78 proc.) – mówi Marcin Łachajczyk, dyrektor zarządzający Ceneo.pl
Powód jest prosty, w trakcie tygodnia zwyczajnie nie mamy na to czasu – tak twierdzi 43 proc. badanych przez Ceneo.
Zarzut, że chodzimy na niedzielne zakupy do galerii handlowych z nudów, bo nie potrafimy inaczej spędzać czasu, wydaje się nieprawdziwy. Tylko 8 proc. badanych twierdzi, że jest to dla nich forma rozrywki i sposób na spędzenie wolnego czasu.
2/3 osób idzie na zakupy w poszukiwaniu konkretnych produktów, zaś 1/3 robi niedzielne zakupu spontanicznie, spacerując między sklepami.
Niezależnie od techniki, przede wszystkim kupujemy produkty spożywcze – 70 proc. uzupełnia w niedzielę lodówkę. Na drugim miejscu znalazły się też ubrania, buty, biżuteria i akcesoria - 51 proc. badanych kupuje te produkty, tłumacząc się właśnie tym, że w niedzielę mają czas, żeby spokojnie przyjrzeć się asortymentowi, przymierzyć, dobrać, wyszukać cenowe okazje.
Trzecie miejsce zajęły branża elektroniczna (45 proc.) i AGD (42 proc.). Tu też zakupy wymagają czasu, żeby zapoznać się z różnymi funkcjonalnościami, porównać różne modele.
A jak świąteczny handel wygląda w internecie? "Niedziela to piąty pod względem popularności zakupowy dzień w sieci (najwięcej internetowych transakcji zawieranych jest w poniedziałek, najmniej w piątek i sobotę). Oprócz wspomnianych wcześniej perfumerii, najczęściej w niedzielę w e-sklepach kupowane są książki, sprzęt AGD, elektronika oraz zabawki i artykuły dla dzieci. Najrzadziej: artykuły spożywcze, ubrania i sprzęt sportowy.” – czytamy w raporcie Ceneo. ##PiS może umyć ręce Badanie, którego wyniki przytaczamy, zostało przeprowadzone wśród klientów serwisu Ceneo. Firma zebrała odpowiedzi od 3500 klientów w zaledwie trzy godziny, co pokazuje, jak bardzo Polaków ten temat dotyka.
Sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej" wskazuje, że Polacy są niemal równo podzieleni w sprawie wprowadzenia wolnych niedziel. Za zaostrzeniem prawa opowiada się 46 proc. Polaków, równe 50 proc. jest na nie, a pozostała grupa to osoby niezdecydowane.
Kwestia zakaz handlu w niedzielę zaczyna być dla rządu problematyczny. Jak pisaliśmy niedawno w money.pl, rząd rozważa nawet przerzucenie tego problemu na samorządy, żeby to one decydowały, czy na ich terenie galerie handlowe i supermarkety miałyby być zamknięte. To dlatego, że PiS zdało sobie sprawę, że taki zakaz na poziomie centralnym może zaszkodzić wizerunkowi partii i jej notowaniom. Partia przeprowadza nawet na ten temat badania marketingowe. ##Nie każda niedziela zakazana? Obecnie projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę zakłada, że w niedzielę za sklepową ladą stanąć może tylko właściciel danego punktu. Wyjątek stanowią stacje paliw, apteki, sklepy z pamiątkami. Jednocześnie sklepy mają być czynne w tzw. niedziele wyprzedażowe (na początku stycznia i lipca oraz pod koniec sierpnia) oraz przypadające przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy.
Jednocześnie to wcale nie jest jeszcze ostateczna wersja i sporo może się zmienić, szczególnie, że pada coraz więcej pomysłów na modyfikację. Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego jako pierwsze zaproponowało stopniowe wprowadzanie ograniczeń, a liczba wolnych od handlu niedziel miałaby się zwiększać co rok.
Pomysł podchwycił minister finansów Paweł Szałamacha i zaproponował, by wprowadzić zakaz handlu w pierwszą niedzielę miesiąca, a następnie obserwować konsekwencje przez dwa lata i dopiero wtedy ewentualnie podjąć kolejne działania.
Według informacji money.pl, w rządzie rozmawia się też nad opcją dwie wolne niedziele, ale z założeniem, że dotyczy to tylko miesięcy bez długich weekendów.
Ale jest też wersja, by zrzucić odpowiedzialność za handel w niedzielę na samorządy. To one decydowałyby, czy zamykać na swoim terenie sklepy, czy nie.
Część miast takie zakazy próbowało wprowadzać już wcześniej. Kilka lat temu Radom czy Kraków chciały zamknięcia sklepów w niedzielę lub ograniczenia czasu ich działania do godziny 12. Ostatecznie pomysły nie doczekały się realizacji. ##Jak z niedzielami radzi sobie zagranica? Takie regionalne ograniczenia udały się w Portugalii, tyle, że tam większość samorządów ogranicza jednak handel tylko akcyjnie, np. 1 maja. Nie robią tego jednak praktycznie żadne duże miasta. A nawet jeśli zakaz handlu został wprowadzony przez samorząd, to wiele sieci handlowych i tak zmusza pracowników do przyjścia do pracy. Kary są bowiem niższe niż potencjalne zyski.
Unii Europejskiej tylko Niemcy i Austria mają ogólnokrajowy zakaz handlu.
Próbowali go wprowadzić również Węgrzy, nawet się udało, ale tylko na chwilę. Victor Orban w rok po wprowadzeniu zakazu wycofał się z pomysłu. Jego decyzja nie miała jednak podłoża ekonomicznego - obostrzenia nie wpłynęły znacząco ani na sprzedaż, ani na rynek pracy. Powodem było niezadowolenie społeczne związane z zamknięciem sklepów, które opozycja chciała wykorzystać do przeprowadzenia referendum w tej sprawie. To byłoby nie tyle pytaniem o zakaz handlu, który mało kto popierał, co plebiscytem dotyczącym partii rządzącej.