Ziemniaki za bezcen. "Przestały się opłacać"
Po dwóch latach wysokich cen rolnicy rzucili się na uprawę ziemniaków. Efekt? Warzywa są tańsze o ponad złotówkę na kilogramie.
Od ponad tygodnia kilogram ziemniaków w hurcie kosztuje, w zależności od odmiany, od 40 do 55 groszy. Rok temu ceny zaczynały się od 1,20 zł a kończyły na 1,60 zł. Wszystkiemu winna była susza i niskie plony. Żywność latem zeszłego roku podrożała o ponad 7 proc. w porównaniu do 2018 r.
W tym roku jest jednak zupełnie inaczej.
Nie tylko Biedronka. Kolejne sieci handlowe na celowniku UOKiK
Boom na ziemniaki
- Ziemniaków jest bardzo dużo. Jak mówią producenci, w tym roku było znacznie więcej nasadzeń, bo rolnicy liczyli na wysokie ceny skupu - mówi Anna Kaszewiak z giełdy Bronisze.
Wielu rolników się jednak przeliczyło, bo przy obecnych cenach uprawa ziemniaków przestała być opłacalna.
- Żeby obsadzić hektar ziemniaka, licząc z kosztami sadzeniaków, opryskami, wliczając koszty czasu pracy, potrzebujemy 15 tys. złotych. Załóżmy, że zbierzemy 30 ton ziemniaków i sprzedamy je za 33 grosze za kilogram. To jest taka minimalna cena. Mamy 10 tys. złotych zysku - mówi producent ziemniaków z rejonu Sochaczewa. - To i tak nie wszystko, bo realnie sprzedajemy te ziemniaki za ok. 27 groszy, bo trzeba odliczyć koszty transportu i pakowania.
Koszty można oczywiście ciąć. Nowe nasadzenia nie są potrzebne co roku, więc koszt sadzeniaków odpada. W nowe sadzonki trzeba jednak inwestować co 2-3 lata, bo ziemniaki się wyradzają, rosną coraz słabsze i są mniej odporne na choroby.
- Można też posiłkować się pracownikami weekendowymi. Wygląda to tak, że cała rodzina w tygodniu pracuje w magazynie firmy kurierskiej, a w weekend, kiedy ma wolne, ochoczo rusza w pole w ramach wolontariatu - mówi producent. - Ale nawet przy cięciu kosztów granica opłacalności to ok. 50 groszy za kilogram. Poniżej, dla dobra rynku, należałoby te ziemniaki zniszczyć. Tego jednak nadal nie potrafimy.
Gastronomia leży, ceny spadają
Spadek cen można też powiązać z pandemią koronawirusa. Lokale gastronomiczne stanowiły ważnego odbiorcę. Ale przez dłuższy czas były zamknięte, przez co towar na giełdach nie schodził.
Nie działały m.in. fabryki frytek produkujące półprodukty na rzecz barów i restauracji.
- Na giełdach nie ma w związku z tym stałych odbiorców. Gastronomia powodowała, że ten rynek był stabilniejszy, i nie chodzi o cenę, ale o płynność zejścia towaru - wyjaśnia producent. - Bo jeśli towar jednego dnia nie schodzi, to się nawarstwia i wtedy trzeba obniżyć cenę. A podwyższyć ją później jest bardzo trudno, w przypadku ziemniaków czy kapusty praktycznie jest to niemożliwe, bo to jest towar którego nie zabraknie, który może poleżeć.
Tanie jabłka
Nie tylko ziemniaki są w tym roku tańsze. Za kilogram jabłek zapłacimy w hurcie średnio o złotówkę mniej, niż w zeszłym roku.
Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że pogoda sprzyja zbiorom. A że aura potrafi być nieprzewidywalna, rolnicy zbierają wszystko, co mogą, by zdążyć przed ewentualnym załamaniem.
- To są takie zbiory na raty. Codziennie mierzony jest poziom cukru w owocach, i kiedy jest wystarczający, zaczyna się zbiory - wyjaśnia Anna Kaszewiak. - Owoce idą albo od razu na handel, albo są magazynowane w chłodniach.
Chłodne noce i ciepłe dni sprawiły, że jabłka zaczęły szybciej dojrzewać. Dzięki temu na rynku dostępne są już odmiany jesienne, a nawet zimowe.
- Pojawiła się już odmiana Golden Delicious, której w zeszłym roku o tej porze nie notowaliśmy w ogóle - mówi Anna Kaszewiak. - Ceny wahają się od 1,30 do 2,50 zł za kilogram.
Skąd takie różnice w cenach? Chodzi o zróżnicowaną jakość owoców.
- W okresie wegetacji pogoda była bardzo kapryśna, miejscami pojawiał się grad. Te owoce mają różne ślady, przebarwienia - tłumaczy Anna Kaszewiak. - Nie wiadomo też jak będą się zachowywać przy dłuższym przechowywaniu.