Złoty interes na metalach
Inwestorzy, którzy rok temu zainwestowali w metale bądź fundusze oparte na cenach surowców, są w siódmym niebie. W ciągu roku zarobili nawet kilkadziesiąt procent. Inwestorzy zacierają ręce. Czy ta hossa nigdy się nie skończy? Czy rok 2011 będzie dla nich równie łaskawy?
08.02.2011 | aktual.: 10.02.2011 12:06
Prognozy na ten rok zakładają dalszy wzrost cen metali. Goldman Sachs prognozuje, iż w ciągu kolejnych 12 miesięcy ceny surowców mogą wzrosnąć nawet o osiemnaście procent. Wszyscy analitycy zapytani przez WP są jednak zgodni co do jednego - dobre czasy skończą się przed końcem roku.
- Hossa surowcowa w obecnym kształcie ma małe szanse na dotrwanie do końca roku - twierdzi Łukasz Wróbel, analityk Noble Securities. - Sądzę, że już na przełomie II i III kwartału pojawią się poważne problemy w ustalaniu nowych rekordów przez ceny głównych surowców, a z perspektywy czasu może się okazać, że właśnie widzieliśmy wieloletnie szczyty, zwłaszcza w przypadku miedzi i surowców przemysłowych.
Wtóruje mu dr Grzegorz Mielcarek, członek zarządu Investors TFI. Podkreśla on, że wzrosty będą kontynuowane, lecz nie wszystkich metali i nie w takim tempie, jak w ubiegłym roku.
Tak samo uważa Roman Przasnyski, stwierdzający, iż w przypadku surowców energetycznych i metali, np. miedzi, trudno sobie wyobrazić dynamiczne wzrosty.
Skoro hossa będzie kontynuowana, przynajmniej przez część roku, to w takim razie w co warto zainwestować?
Złoto, srebro, a może...
Nie sposób policzyć, ile razy w ciągu 2010 roku ceny złota biły rekordy na światowych rynkach. A to nie koniec hossy.
- Złoto może sięgnąć w tym roku ceny 1500-1600 dolarów za uncję - twierdzi członek zarządu Investors TFI.
Jednak to nie złoto, a inny metal - srebro - było w ubiegłym roku przebojem wśród inwestorów. Jest to bezpieczny metal. Dla inwestorów stanowi zabezpieczenie przed inflacją. Ważny jest również popyt na ten surowiec ze strony przemysłu. Udział popytu przemysłowego stanowi 95 proc. całkowitego popytu na ten metal.
- Srebro to taka bezpieczna przystań, analogicznie jak złoto. Największym odbiorcą srebra jest przemysł, szczególnie nowoczesnych technologii. Ponadto srebro jest tradycyjnie stosowane przy produkcji biżuterii a na nią popyt będzie rósł ze względu na rosnące bogactwo ludzi - twierdzi dr Grzegorz Mielcarek. Jego zdaniem srebro może podrożeć w tym roku o 20-30 proc.
Obserwowana w początkowych tygodniach roku niewielka korekta cen obydwu metali nie powinna jednak odstraszać potencjalnych inwestorów. Wzrosty nadejdą, to niemal pewne.
- Złoto w pierwszych tygodniach roku zachowuje się odwrotnie niż pozostałe surowce. Straciło na wartości już ponad 6 proc. W tym przypadku wszystko wskazuje na możliwość wzrostu. Szczególnie w kontekście narastających zjawisk inflacyjnych. Podobnie dzieje się ze srebrem, którego ceny spadły jeszcze bardziej. Srebro wskazywane było jako inwestycyjny hit. Prognozy te mają szansę się sprawdzić - mówi WP Roman Przasnyski, analityk Open Finance.
Źródło: monex.com
Wtóruje mu Łukasz Wróbel z Noble Securities. Uważa on, że metale szlachetne powinny wrócić do łask inwestorów.
- Inwestorzy, którzy dostrzegą, że banki centralne nie radzą sobie z tłumieniem inflacji, wybiorą metale. Mając do wyboru złoto albo srebro, skłaniałbym się w kierunku tego drugiego, ale z zakupami w obu przypadkach poczekałbym na przynajmniej kilkuprocentową korektę. Na pewno nie goniłbym cen, gdyby wystrzeliły w górę, ponieważ zbliżamy się do etapu, kiedy warto będzie mieć w portfelu dużą pozycję gotówkową.
...miedź albo cynk?
Bijąca rekordy cenowe miedź już niedługo może okazać się zbędnym surowcem. Wszystko za sprawą... cynku.
- Miedź już nie podrożeje znacząco. Jej cena jest już bardzo wysoka, a znaczącego wzrostu popytu ze strony Chin nie oczekiwałbym. Metal ten można w niektórych zastosowaniach zastąpić innym, np. cynkiem. Przykładem są obróbki blacharskie przy budowie domów - mówi Mielcarek. Podkreśla, że to właśnie cynk może okazać się czarnym koniem tegorocznych wzrostów cen surowców.
- Cena cynku jest dwukrotnie niższa niż w szczycie w 2007 roku. Metal ten znajduje szerokie zastosowanie w przemyśle, w tym budownictwie konstrukcji stalowych. Gospodarka chińska będzie rozwijać się w tym roku w tempie porównywalnym do 2010 roku. Zapasy cynku w drugiej połowie roku skurczą się. - dodaje członek zarządu Investors TFI. - Do tego powstaje pierwszy w historii ETF na cynk, który będzie inwestował w fizyczny metal. Wszyscy dobrze pamiętają, co się stało z ceną srebra, gdy startował srebrny ETF. Aby osiągnąć poziom cenowy sprzed 4 lat, cynk musiałby podrożeć o 100 proc. Zatem jego potencjał wzrostowy jest bardzo duży. Zdaniem Mielcarka inwestycje w cynk, srebro, pallad czy złoto, to inwestycje, które powinny przynieść inwestorom zyski. Podobnie będzie w przypadku innych metali przemysłowych, jak np. aluminium.
Heavy Metal Breakdown
Analitycy wieszczą pogorszenie sytuacji na rynku surowców w drugiej połowie roku. Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Przecież kryzys gospodarczy się kończy, wskaźniki gospodarcze państw świata są coraz lepsze, a firmy notują bardzo dobre wyniki finansowe. Tutaj zdania są podzielone.
Bardzo duży wpływ na ceny metali ma popyt ze strony rynków wschodzących.
- Największymi importerami surowców są takie kraje jak Chiny, Brazylia, Indie czy Australia. Kraje te rozpoczęły jednak schładzanie swoich gospodarek, co przełoży się na zmniejszenie zapotrzebowania z ich strony na metale - twierdzi Wróbel. W konsekwencji obniży to tempo wzrostu cen.
Tak samo myśli Roman Przasnyski. Jego zdaniem kraje o najszybciej rozwijających się gospodarkach, szczególnie azjatyckie, w tym chińska, zaczęły fazę zaostrzania polityki pieniężnej, czyli studzenia koniunktury. Logika wskazuje więc na ograniczenie popytu na surowce.
Innego zdania jest natomiast Grzegorz Mielcarek. Stwierdza on, iż zapotrzebowanie na surowce jest wciąż bardzo duże. Popyt ze strony przemysłu będzie rósł.
- Chiny rozwijają się bardzo dobrze, zatem zapotrzebowanie również będzie wysokie - zaznacza.
Na ceny metali będą wpływać również inne czynniki. Analitycy podkreślają możliwy wzrost cen produkcji surowców, spowodowany m.in rosnącymi cenami energii.
Ceny surowców będą też determinowane wzrastającymi cenami ich produkcji, na które mają wpływ m.in. rosnące ceny energii. Ważne będą również decyzje z USA.
- Do wzrostów cen przyczynić się może pompowanie pieniędzy w rynek przez Fed w ramach polityki luzowania ilościowego. Fedowi bardzo zależy na zatrzymaniu spadku tempa wzrostu gospodarczego w USA oraz ratowaniu rynku pracy - twierdzi Mielcarek.
Jak widać, jeżeli ktoś chce jeszcze zarobić na surowcowej hossie, powinien już teraz zastanowić się nad zainwestowaniem w któryś z metali. Teraz, bo za kilka miesięcy może już być po zawodach, a po rekordowych poziomach cen metali nie pozostanie najmniejszy ślad.