Agresja i wyzwiska klientów to dla nas codzienność
Chory psychicznie mężczyzna zaatakował kierowniczkę Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Jak na razie motywy nie są znane.
Chory psychicznie mężczyzna zaatakował kierowniczkę Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Jak na razie motywy nie są znane. - Agresja i wyzwiska klientów to dla nas codzienność - skarżą się "Gazecie Wyborczej" pracownicy pomocy społecznej.
Kobieta ma dwie rany cięte - na szyi i nadgarstku. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jednak rana ręki byłą na tyle poważne, że kobieta musiała przejść zabieg.
Pracownicy biura MOPR-u przy ul. Abramowskiego usłyszeli hałas w pokoju kierowniczki. Kiedy tam weszli, kobieta była ranna, a sprawca stał obok z nożem w ręku. Pracownicy natychmiast wezwali pogotowie, a napastnika (59 l.) poprosili, by oddał nóż i usiadł na korytarzu. Tak też zrobił. Kiedy przyjechała policja, mężczyzna nie stawiał oporu. Teraz przebywa w policyjnym areszcie - opisuje zdarzenie "Gazeta Wyborcza".
Motywy napadu ustala policja - jak na razie nie są znane. Kobieta nie potrafiła opisać jak doszło do ataku - jest w ogromnym szoku.
- To człowiek niezrównoważony, chory psychicznie - mówi "GW" Marcin Janda, dyrektor MOPR-u. - Kilkakrotnie zdarzało się, że był agresywny, ale były to obrazy, wyzwiska. Nigdy nie doszło do rękoczynów.
- Pracownik socjalny nie ma łatwej pracy. Niebezpieczne sytuacje zdarzają się u nas właściwie codziennie. Klienci krzyczą, ubliżają pracownikom. Nie ma na to rady. Mamy kilkanaście tysięcy podopiecznych, to bardzo różni ludzie. Nie możemy nikomu odebrać możliwości porozmawiania z naszymi pracownikami, bo MOPR jest właśnie od tego, żeby pomagać. Ja sam miałem sytuację, kiedy człowiek był tak agresywny, że musiałem wezwać ochronę - mówi dla "GW" Marcin Janda.