Bank zapłaci za szybki wpis na czarną listę
PKO BP SA, który bezpodstawnie wpisał klienta do rejestru dłużników, ma go za to przeprosić oraz zapłacić zadośćuczynienie i odszkodowanie – stwierdził w środę prawomocnie Sąd Apelacyjny w Lublinie.
04.03.2010 | aktual.: 04.03.2010 06:05
- Zgłoszenie do rejestru musi być zgodne z przepisami
- Informacje o dłużniku powinny być aktualne
- Błędne dane blokują dostęp do kredytów i pożyczek
Krzysztof P. w 2006 r. wziął w lubelskim oddziale PKO BP kredyt konsumpcyjny. W listopadzie 2008 r. bank wezwał go do zapłaty 1270,66 zł zaległości. Zastrzegł, że inaczej jego dane trafią do bankowego rejestru założonego przez Związek Banków Polskich. Taki wpis praktycznie uniemożliwia wzięcie kredytu w polskim banku.
Mężczyzna pierwszą ratę długu wpłacił 26 listopada, drugą dwa dni później. Mimo to 28 listopada wpisano jego dane do rejestru. Przedsiębiorca o tym, że w nim figuruje, dowiedział się, gdy zamierzał sfinalizować zakup busa, na którego wpłacił 5 tys. zł zadatku. Reszta miała pochodzić z linii kredytowej otwartej w Kredyt Banku. Bank jednak odmówił kredytu, uzasadniając, że Krzysztof P. figuruje w rejestrze niesolidnych dłużników. Z podobną odmową spotkał się w innych bankach. W konsekwencji nie kupił busa, a zadatek przepadł.
Sposób na niesolidnych
W procesie cywilnym domagał się od oddziału PKO BP w Lublinie przeprosin w lokalnych mediach, zadośćuczynienia i odszkodowania. Mec. Rafał Choroszyński, jego pełnomocnik, zarzucił bankowi, że wpisanie do bazy niesolidnych dłużników było bezprawne i naruszyło art. 105a ust. 3 prawa bankowego. Przepis ten pozwala nierzetelnego dłużnika w określonych warunkach wpisać do określonego rejestru, ale po spełnieniu odpowiednich przesłanek. Po pierwsze wymagalność długu musi przekroczyć 60 dni. Po drugie bank musi skierować kolejne wezwanie wraz z informacją, że w razie dalszej zwłoki po 30 dniach dłużnik zostanie wpisany do rejestru.
– Skandaliczny jest nie tylko bezpodstawny wpis, ale i to, że ten stan utrzymywał się przez wiele miesięcy pomimo starań, aby wpis usunąć – mówi mec. Choroszyński. Bank nie uznał roszczeń. – Tu można mówić jedynie o przedwczesnym wpisaniu do rejestru – mówiła na rozprawie pełnomocnik banku Grażyna Świrgoń.
Bank musi znać przepisy
Sąd Okręgowy w Lublinie, a w środę także lubelski Sąd Apelacyjny uznały, że działanie banku było bezprawne.
– To, że powód był niesolidnym dłużnikiem, nie uprawniało banku do łamania prawa. Jako profesjonalista ma obowiązek bezwzględnie przestrzegać przepisów, szczególnie prawa bankowego. Bank może umieścić dłużnika na liście tylko po wyczerpaniu warunków określonych w art. 105a ust. 3 prawa bankowego – uzasadniała w środę sędzia Bożena Oworuszko z lubelskiego Sądu Apelacyjnego. Sąd się zgodził, że bezpodstawne wpisanie do rejestru naraziło na szwank dobre imię Krzysztofa P. i wiązało się z określonymi konsekwencjami materialnymi, m.in. stracił zadatek. PKO BP w Warszawie ma więc zapłacić mu 5 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych i 5 tys. zł odszkodowania za utratę zadatku i zamieścić na miesiąc na głównej stronie internetowej banku w dziale aktualności odpowiednie przeprosiny.
– Opisany przypadek jest w naszym banku jednostkowy – zapewnił Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PKO BP.
wykreślenie na wniosek konsumenta
Jak działa baza dłużników
System Bankowy Rejestr powołany został przez Związek Banków Polskich. Obecnie zawiera dane osobowe 1,5 mln dłużników. Może trafić tu konsument, który jest winny bankowi 200 zł, i przedsiębiorca zadłużony na 500 zł, jeśli dług wymagalny jest powyżej 90 dni. Informacje w rejestrze są przechowywane przez dziesięć lat (jeśli dług nie został spłacony) lub przez pięć lat od momentu spłaty. Wykreślenie (o czym mało kto wie) następuje zazwyczaj na wniosek konsumenta złożony do banku, który dokonał wpisu do rejestru. – To instytucja bardzo niebezpieczna dla przeciętnego konsumenta, bo wywiera wpływ na całą jego zdolność kredytową, tymczasem on nie ma żadnego wpływu na usunięcie, zmianę lub modyfikację danych w nim umieszczonych. O wszystkim decyduje bank – przekonuje mec. Rafał Choroszyński.
Robert Horbaczewski
Rzeczpospolita