Brakuje ludzi do zbierania jabłek. "Po kilku dniach rezygnują"

Sadownicy zmagają się z problemami w znalezieniu lojalnych pracowników - wielu rezygnuje z dnia na dzień. Chętnych Polaków jest niewielu, Ukraińcy coraz częściej wybierają inne branże, a zatrudnianie osób z Azji i Gruzji utrudnia biurokracja. Problemy pogłębia fakt opłacalności zbiorów w dobie zmian klimatu.

Problem z pracownikami do zbierania jabłek. Będzie gorzej?Problem z pracownikami do zbierania jabłek. Będzie gorzej?
Źródło zdjęć: © East News | Marek Lasyk
Maria Glinka

- Do zbiorów jabłek zatrudniliśmy głównie Ukraińców, pojedyncze osoby pochodzą z innych państw. Polaków w ogóle nie mamy - wskazuje w rozmowie z WP Finanse pani Agnieszka, sadowniczka z woj. mazowieckiego. Jak tłumaczy, na ogłoszenie umieszczone w internecie nie było żadnego odzewu. Ostatecznie udało jej się znaleźć pracowników przez lokalną agencję pracy.

Posłuchaj doświadczonego zbieracza. O tym pamiętaj, idąc na grzyby

Zupełnie inne doświadczenia ma pan Piotr, właściciel gospodarstwa sadowniczego w woj. lubelskim.

- Od dwóch lat widzę, że chętniej pracują Polacy niż Ukraińcy. W tym roku odebrałem wiele telefonów od Polaków w wieku 20-50 lat. W sąsiednim gospodarstwie jest zatrudniony tylko jeden Ukrainiec w dość podeszłym wieku - ocenia w rozmowie z naszą redakcją. Jak dodaje, sam do zbiorów znalazł pracowników z Polski, a poszukiwania chętnych kandydatów - niezależnie od narodowości - nie były łatwe.

Sezon na jabłka. "Są problemy z dostępnością pracowników"

Patrząc na ten segment całościowo, widać dominację Ukraińców. Alex Kartsel, wiceprezes agencji pracy EWL Group, przekazuje nam, że Polacy stanowią uzupełnienie i są to zwykle osoby "z okolicznych powiatów, tam, gdzie pracodawca zapewnia dojazd i zakwaterowanie". - Obserwujemy rosnąca grupę cudzoziemców z Gruzji, Mołdawii i Białorusi, a w mniejszym stopniu z krajów Azji - tłumaczy.

Dywersyfikację pracowników widać także w firmach i organizacjach producenckich owoców i warzyw. - Jest tam coraz więcej pracowników z Bangladeszu, Nepalu, Kolumbii - podkreśla w komentarzu dla WP Finanse Piotr Janota, prezes Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw "Unia Owocowa".

Znalezienie rąk do pracy to dopiero połowa sukcesu. Wielu sadowników boryka się bowiem z problemem odchodzenia załogi z pracy w trakcie zbiorów, z dnia na dzień.

W poprzednim, jak i w tym sezonie członkowie stowarzyszenia sygnalizują problemy z dostępnością pracowników. Często obywatele Ukrainy zobowiązują się do pracy w sadach, ale już po kilku dniach rezygnują i podejmują się innej pracy - twierdzi prezes "Unii Owocowej".

W tym kontekście Alex Kartsel zwraca uwagę, że w tym roku sytuacja na rynku pracy sezonowej w sadownictwie jest bardziej zróżnicowana niż w poprzednich latach. - Wynika to przede wszystkim z faktu, że według danych World Apple and Pear Association (WAPA) tegoroczne zbiory jabłek będą niższe o około 865 tys. ton niż w ubiegłym roku. W części sadów przymrozki wiosenne znacząco ograniczyły plonowanie, co przełożyło się na mniejsze zapotrzebowanie na pracowników - tłumaczy.

Natomiast potwierdza, że w gospodarstwach, które uniknęły szkód pogodowych, presja kadrowa jest nadal odczuwalna. - Sadownicy konkurują o pracowników, podnosząc stawki lub oferując dodatkowe świadczenia - zwraca uwagę.

Ile zarabiają pracownicy w sadach z jabłkami?

"Unia Owocowa" wylicza, że średnie stawki dla pracowników przy zbiorze to 30,50 zł brutto (czyli ok. 25 zł netto) za godzinę. To tyle, ile minimalna legalna stawka godzinowa. Przekłada się to na 244 zł brutto dniówki oraz ok. 5,6 tys. zł brutto miesięcznie.

- Coraz częściej spotykanym rozwiązaniem jest rozliczenie akordowe, które pozwala doświadczonym zbieraczom zarobić więcej, zwłaszcza w gospodarstwach nastawionych na szybki i selektywny zbiór - podkreśla Alex Kartsel.

Dodatkowo zwraca uwagę, że w wielu regionach, aby utrzymać sprawdzone zespoły, pracodawcy starają się podnosić nie tylko wynagrodzenie, lecz także warunki pracy. -- Coraz częściej w ofertach pojawia się zakwaterowanie, bezpłatny transport z miejsca zamieszkania czy ciepłe posiłki. To elementy, które zwiększają atrakcyjność pracy sezonowej i pozwalają sadownikom konkurować o pracowników z innymi branżami (logistyka czy produkcja przemysłowa) - tłumaczy.

To wszystko jednak sprawia, że koszty sadowników rosną. Jak wyjaśnia nam Paulina Kopeć z "Unii Owocowej", te główne to koszty zatrudnienia (nie tylko przy zbiorach, ale również przy innych pracach wykonywanych w sadzie, m.in. wiosenne i jesienne przycinanie sadu, zabiegi związane z ochroną roślin) oraz koszty środków ochrony roślin i nawozów.

- Koszty zatrudnienia już są dla producentów wysokie, więc ostatnia propozycja rozporządzenia w sprawie podniesienia wysokości opłat od czynności administracyjnych związanych z zatrudnianiem cudzoziemców o 400 proc. jest bardzo niepokojąca - podkreśla. To pomysł Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, który ujrzał światło dzienne na początku października 2025 r.

Dla sadowników problemem są również niskie ceny skupu jabłek. Prezes "Unii Owocowej" wskazuje, że jabłka przemysłowe są o połowę tańsze niż w ubiegłym roku (w 2024 r. - 1,10 zł/kg, a w 2025 r. - 60 gr/kg). Ceny jabłek deserowych są porównywalne do tych z poprzedniego roku.

- Nie każde jabłko nadaje się do handlu detalicznego. Jest bardzo dużo jabłek słabej jakości: przepalonych, za małych, bo nie były podlewane, albo uszkodzonych przez grad czy ze śladami przymrozków, które w rezultacie są sprzedawane jako tańsze jabłka przemysłowe - tłumaczy w rozmowie z WP Finanse Maciej Kmera, ekspert rynku hurtowego Bronisze pod Warszawą.

Jeżeli producent ma normalny zbiór, to pokrywa to jego koszty produkcji, ale jak ktoś z powodu przymrozków czy gradobicia ma 60 proc. zbiorów lub mniej, to wtedy znajduje się poniżej progu opłacalności - podkreśla prezes "Unii Owocowej".

Wszystkie rosnące koszty mają wpływ na rentowność gospodarstw, a ogromnym wyzwaniem pozostają inwestycje. - Producenci, którzy nie mają jeszcze siatek przeciwgradowych czy zraszania nadkoronowego, powinni jak najszybciej w nie zainwestować przy dzisiejszych zmianach klimatycznych. Tylko pełna ochrona da nam owoce odpowiedniej jakości, które producenci będą mogli sprzedać w odpowiedniej, wyższej cenie - wskazuje Piotr Janota.

Legalizacja zatrudnienia "największym wyzwaniem"

W rolnictwie coraz większym wyzwaniem staje się kwestia pozyskania pracowników. Po pierwsze, z powodu zmieniających się decyzji samych pracowników, a po drugie - przez urzędowe blokady.

Dla sadowników problemem jest fakt, że część obywateli Ukrainy wybiera dziś pracę stałą w innych branżach lub wyjazd do Europy Zachodniej, więc sadownicy coraz częściej sięgają po pracowników z innych krajów. Jednak prezes "Unii Owocowej" przyznaje, że "chętni do pracy w Polsce często nie uzyskują wizy (masowe odmowy są powszechną praktyką w wielu konsulatach), wybierają inny kraj albo pracę poza rolnictwem".

Na bariery formalne zwraca też uwagę wiceprezes EWL Group. - Wydłużony czas oczekiwania na oświadczenia i zezwolenia na pracę, trudności z uzyskaniem wiz przez obywateli krajów azjatyckich, a także wykreślenie Gruzji z listy państw objętych uproszczoną procedurą nie ułatwiają pracodawcom pozyskiwania rąk do pracy. Dodatkowo, częściowo zamknięte przejścia graniczne z Białorusią utrudniają napływ pracowników ze Wschodu - ocenia.

W efekcie legalizacja zatrudnienia sezonowego stała się jednym z największych wyzwań dla sadowników, a należy pamiętać, że o wyniku rekrutacji decydują nie tylko stawki, logistyka, transport, zakwaterowanie, ale też sprawny przebieg formalności: od oświadczeń o powierzeniu pracy po zezwolenia sezonowe - tłumaczy.

Patrząc w przyszłość, wiceprezes agencji przewiduje, że w najbliższych latach problem z dostępnością pracowników sezonowych może się pogłębiać.

- Liczba obywateli Ukrainy gotowych do pracy w sadownictwie stopniowo maleje, dlatego już teraz warto otwierać się na rekrutację z innych kierunków, takich jak Gruzja, Mołdawia czy kraje Azji. Kluczowe jest jednak, by ten proces przebiegał w ramach zrównoważonej i bezpiecznej polityki migracyjnej, aby wspierał rozwój rolnictwa i stabilność rynku pracy. W przeciwnym razie za kilka lat możemy odczuć to wszyscy - po prostu zostaniemy bez jabłek na naszych stołach lub będziemy płacić za nie znacznie więcej - kwituje Kartsel.

Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu: WP Finanse

Wybrane dla Ciebie

Otworzyli sklepy bez kasjerów. Zamykają wszystkie. Oto powód
Otworzyli sklepy bez kasjerów. Zamykają wszystkie. Oto powód
Sprzedaż energetyków. Zmiana po 1 stycznia. Posypią się grzywny?
Sprzedaż energetyków. Zmiana po 1 stycznia. Posypią się grzywny?
Eksmisja najstarszej kawiarni w Rzymie. Czynsz miał sięgnąć 180 tys.
Eksmisja najstarszej kawiarni w Rzymie. Czynsz miał sięgnąć 180 tys.
Ogrzewanie domu za 4,5 tys. zł rocznie. Oto lider oszczędności
Ogrzewanie domu za 4,5 tys. zł rocznie. Oto lider oszczędności
To koniec kultowego bistro w Warszawie. Działało 15 lat
To koniec kultowego bistro w Warszawie. Działało 15 lat
Wygrał 120 mln euro w Eurojackpot. Nagrodę odebrał po 2 tygodniach
Wygrał 120 mln euro w Eurojackpot. Nagrodę odebrał po 2 tygodniach
Rywal KFC zadebiutuje w kolejnym mieście. To 11 nowy lokal w tym roku
Rywal KFC zadebiutuje w kolejnym mieście. To 11 nowy lokal w tym roku
Zakaz dla chińskiej dostawy. Smak i zapach "nietypowe dla miodu"
Zakaz dla chińskiej dostawy. Smak i zapach "nietypowe dla miodu"
Sąsiedzi mają dość ośrodka dla lekarzy. "Hałas jak na lotnisku"
Sąsiedzi mają dość ośrodka dla lekarzy. "Hałas jak na lotnisku"
Sądny dzień dla cen czekolady. To wydarzy się 14 października
Sądny dzień dla cen czekolady. To wydarzy się 14 października
Kłopoty amerykańskiej marki. Inwestor uratuje sklepy w Polsce?
Kłopoty amerykańskiej marki. Inwestor uratuje sklepy w Polsce?
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już obowiązują
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już obowiązują