Budżetówka? Nie dziękuję

Pewna praca za mniejszą pensję, czy niepewna za wyższą pensję? Co wybierają Polacy? Jeszcze do niedawna ciepła posadka w urzędzie miejskim była pożądana.

Budżetówka? Nie dziękuję

Pewna praca za mniejszą pensję, czy niepewna za wyższą? Co wybierają Polacy? Jeszcze do niedawna ciepła posadka w urzędzie miejskim była szczytem marzeń. Dziś pracownicy masowo uciekają z instytucji publicznych. Niekórzy rezygnują z etatów na rzecz umów cywilnoprawnych, pod warunkiem jednak, że płaca będzie kilkakrotnie wyższa niż w poprzednim miejscu pracy.

Firmy z otwartymi ramionami czekają na inżynierów, specjalisów od budownictwa, czy ukształtowania terenu. Pożądani są też eksperci od rekrutacji i prawnicy, którzy np. znają się na pozyskiwaniu środków unijnych. Niekótre firmy w ogłoszeniach wręcz zaznaczają, że mile widziane są osoby, które pracowały w instytucji publicznej.
- Taki pracownik jest dla nas cenny, współpracujemy z instytucjami publicznymi. Nasi przedstawiciele dzwonili do kilku urzędów w celach rekrutacyjnych. Boimy się jedynie tego, czy pracownik pozyskazny z budżetówki będzie elastytczny. Zdarza się, że pracujemy w niedzielę lub po godzinach, gdy mamy pilne zlecenie. Jesteśmy niewielką firmą, ale proponujemy bardzo atrakcyjne zarobki, premie oraz samochód służbowy. Potrzebujemy specjalistów, kórzy mogliby pracować jako wewnętrzni inspektorzy. Początkowo nie możemy zagwarantowac etatu, ale jeśli pracownik się sprawdzi na pewno nie rozstaniemy się z nim - twierdzi Jan Polkowski, zastępca szefa jednej z warszawskich firm wodociągowych.

Pracownicy coraz częściej przyjmują tego typu oferty. Mówią, że perspektywa pdwyżek w budżetówce jest tak mglista, że nie zastanaiwaja się, gdy ktoś proponuje im większe pieniądze.
- Byłam nauczycielką nauczania początkowego przez 8 lat. Moje zarobki wynosiły niewiele ponad tysiąc złotych. Dostałam propozycję pracy w wydawnictwie, wydającym podręczniki dla sześciolatków. Przyjęłam ją. Odpowiadam za kontakty z klientami. Początkowo bałam się zmian. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę, czy praca będzie stabilna, przecież zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że splajtuje. Firma zoragnizowała szkolenia, wszystkiego się nauczyłam. Pracuję od kilku miesięcy, zarabiam kilka razy więcej niż w szkole i uważam, że podjęłam dobrą decyzję. Nie mam kłopotu z organizacją czasu, znajduję go dla rodziny. Czuję się bardziej wyzwolona, jestem bardziej uśmiechnięta. Już zaproponowano mi awans - twierdzi Mirosława Tylka, była nauczycielka z Gdańska.

Podobnego zdania jest Patryk, pracował w dziale prasowym jednego z pomorskich urzędów.
- Teraz odpowiadam za kontakty z prasą w jednym z koncernów paliwowych. Właściwie robię to samo co w urzędzie, tyle że za dużo wyższą płacę. Moja nowa praca jest pod każdym względem atrakcyjniejsza - mówi Patryk Wierciński, gdańszcznin.

Szefowie urzędów coraz bardziej nerwowo patrzą na swoje zespoły. Pracowników kuszą obietnicą stabilnej pracy. Twierdzą, też że sytacja płacowa polepszy się - rząd zapowiada bowim podwyżki. Przekonują, że budżetówka zawsze była przychylniejsza dla matek wychowujących dzieci. Tylko, czy takie zapewnienia wystarczą?

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)