Byczy początek nowego roku
Od mocnego uderzenia zaczął się 2013 rok. Powód, a według licznych opinii pretekst, był oczywisty. Ameryka nie spadła z klifu. Na razie to jest najważniejsze. Martwić się tym, co dalej, będziemy później.
02.01.2013 | aktual.: 02.01.2013 16:53
Choć główne warszawskie indeksy rosły w środę na otwarciu po około 1,5 proc., trudno mówić o euforii. WIG i WIG20 ustanowiły nowe rekordy trendu, jednak z ich utrzymaniem były już kłopoty. Skala zwyżki była też znacznie mniejsza niż na głównych parkietach europejskich. Indeks największych spółek dotarł w okolice 2635 punktów, ale byki nie ryzykowały większego zrywu. Można było taż odnieść wrażenie, że niedźwiedzie nie chciały tracić energii, by się temu optymizmowi przeciwstawiać.
W przypadku części naszych blue chips euforia jednak była widoczna. Trudno inaczej określić przekraczającą chwilami 5 proc. zwyżkę notowań akcji PKN Orlen. I to w dniu, w którym spółka poinformowała o znaczącym spadku marż rafineryjnych w grudniu i całym czwartym kwartale ubiegłego roku. Przed południem o ponad 4 proc. w górę szły też walory Lotosu. Po ponad 3 proc. zyskiwały walory Pekao i GTC. Jednak w pierwszym przypadku skala zwyżki szybko zmniejszyła się o połowę, a akcje GTC znalazły się pod kreską. Te tendencje wskazują, że mamy do czynienia z reakcjami nie całkiem uzasadnionymi fundamentalnie. Podobnych przykładów było znacznie więcej. Tracące początkowo kilka dziesiątych procent papiery JSW wczesnym popołudniem szły w górę o niemal 2 proc. Walorom PGNiG nie pomagała informacja o rozpoczęciu wydobycia gazu i ropy ze złóż w Norwegii i realnych planach ich zwiększenia w najbliższych latach.
W Paryżu, Frankfurcie i Londynie od rana panowały bardzo dobre nastroje. Początkowo jedynie FTSE trochę się ociągał, jednak w ciągu dnia wszystkie trzy wskaźniki zyskiwały po ponad 2 proc. Nie było widać żadnych oznak osłabienia. A powodów do tego nie brakowało. Indeksy aktywności przemysłu w Niemczech i strefie euro okazały się w grudniu gorsze niż przed miesiącem i słabsze niż oczekiwano. We Francji niemal bez zmian, czyli słabo. W Hiszpanii fatalnie. Jedynie we Włoszech i Wielkiej Brytanii odnotowano poprawę. W tym ostatnim przypadku PMI nieoczekiwanie wzrósł do 51,4 punktu, sugerując ożywienie. Trudno mówić o racjonalnym zachowaniu się wskaźników giełdowych w reakcji na te informacje. Indeks w Mediolanie zyskiwał ponad 3 proc., jednak o tyle samo rosły wskaźniki w Madrycie i Atenach.
Nie zawiódł wskaźnik ISM dla amerykańskiego przemysłu, rosnąc z 49,5 do 50,7 punktu. Nie zawiodły też indeksy na Wall Street, które na początku sesji szły w górę o 1,7-1,8 proc., a po kilkudziesięciu minutach skala zwyżki zwiększyła się do ponad 2 proc.
Na naszym rynku nie wzbudzało to jednak entuzjazmu. Widać było wręcz osłabienie. Na godzinę przed końcem handlu WIG20 zyskiwał 1,4 proc., WIG rósł o 1,1 proc., mWIG40 o 0,5 proc., a sWIG80 o 0,7 proc. Obroty wynosiły 430 mln zł.
Roman Przasnyski,
Open Finance