Trwa ładowanie...

Chcesz zmienić pracę? Zmień najpierw siebie

Dopóki nie masz stuprocentowej pewności, że w nowej pracy będzie ci lepiej, powinieneś kurczowo trzymać się dotychczasowego zatrudnienia. Człowiek sfrustrowany ma kłopoty z rzetelną oceną sytuacji. Wyolbrzymia problemy, które go spotykają. Natomiast pomniejsza swoją rolę i udział w ich powstawaniu.

Chcesz zmienić pracę? Zmień najpierw siebie
d32t8vv
d32t8vv

Dopóki nie masz stuprocentowej pewności, że w nowej pracy będzie ci lepiej, powinieneś kurczowo trzymać się dotychczasowego zatrudnienia. Człowiek sfrustrowany ma kłopoty z rzetelną oceną sytuacji. Wyolbrzymia problemy, które go spotykają. Natomiast pomniejsza swoją rolę i udział w ich powstawaniu. Ucieczka nie ratuje przed problemem

– Jeśli to z nami jest coś nie tak, bądźmy realistami: żadna zmiana pracy nic nie da – podkreśla psycholog Jacek Santorski. – Bo nasze stare problemy – na przykład z solidnością, odpowiedzialnością, szczerością, lojalnością czy odwagą – pójdą wraz z nami do nowej firmy.

Zygmunt Bauman, wybitny polski socjolog, od 1971 aż do1990 roku, kiedy przeszedł na emeryturę, pracował na uniwersytecie w Leeds (Anglia). Zapytany, dlaczego przez tyle lat wierny był jednej uczelni, odpowiedział: „Moi koledzy, jak im się coś nie podobało, źle im szło w miejscu, w jakim nauczali, to mówili, że należy aplikować do innego uniwersytetu. Ale co złego w jednym uniwersytecie, doskwierać będzie we wszystkich. Nie da się rozwiązywać problemów przez zmianę miejsca. Ucieczka nie ratuje przed problemami – zabiera się je ze sobą”.

Pora zejść na ziemię

Idealna praca istnieje tylko w snach i marzeniach. Zbyt duże oczekiwania wobec firmy, szefa, kolegów są dowodem na naszą niedojrzałość i kończą się zazwyczaj frustracją. Najwyższa pora zejść na ziemię.

- Życie zawodowe to ciągłe kompromisy – uważa John Lees, autor książki „How To Get A Job You’ll Love” (Jak zdobyć pracę, którą pokochasz). – Ale na ogół ludzie albo są bezkrytycznie zadowoleni z każdego aspektu swego zatrudniania, albo – przeciwnie – psioczą, że mają beznadziejne zajęcie. Osoby odnoszące największe sukcesy umieją dostrzec zarówno lepsze, jak i gorsze strony własnej pracy.

d32t8vv

Lees przestrzega przed podejściem „wszystko albo nic”. Radzi zaakceptować parę trudnych i przykrych rzeczy, na które i tak nie mamy wpływu. Bo reszta sprawia, że naprawdę warto pojawiać się o ósmej czy dziesiątej w swym warsztacie, fabryce lub biurze. Tą resztą może być np. pensja zasilająca co miesiąc twe konto, podniecenie towarzyszące wprowadzaniu nowego produktu na rynek, biurowy flirt, wyjazd integracyjny czy zgrabne nogi recepcjonistki.

- Praca nie może być satysfakcjonująca przez pięć dni w tygodniu. Wystarczy, jeśli dwa lub trzy z owych pięciu dni będą przyjemne – tłumaczy John Lees.

Między komfortem a realizacją celu

Wyobraź sobie, że nie chciałeś jechać rozklekotanym, zatłoczonym i śmierdzącym autobusem. Postanowiłeś zaczekać na następny. Wreszcie przyjechał. Nowiutki, prawie pusty, z klimatyzacją. Jazda takim cackiem była czystym komfortem. Aż do momentu, gdy uświadomiłeś sobie, że wylądowałeś na jakichś peryferiach. Co najmniej 15 kilometrów od miejsca, w którym powinieneś być od kwadransa.

Podobnie jest z pracą zawodową. Dobra praca to nie ta, która dostarcza ci najwięcej przyjemności, ale ta, która przybliża cię do wyznaczonego celu.

d32t8vv

Andrzej mógł zatrudnić się w małej, lokalnej firmie, którą prowadzi jego najbliższy przyjaciel. Pewnie byłoby lekko i bezstresowo, ale o zawrotnej karierze menedżerskiej musiałby zapomnieć. Dlatego poszedł drogą trudniejszą, za to uwieńczoną sukcesami na międzynarodową skalę. Zdecydował się na pracę w globalnej korporacji w Londynie, wiedząc, że jego bezpośrednim przełożonym będzie człowiek o cechach psychopaty.

– Bez przerwy znosiłem jego nierealistyczne oczekiwania i złe humory. Ile razy musiałem zagryźć zęby, żeby mu nie odpłacić pięknym za nadobne. Wiedziałem jednak, że go przetrzymam. Tak też się stało. Facet poszedł na emeryturę, a ja zająłem jego miejsce – opowiada Andrzej.

Byle sobie nie pogorszyć

Amerykanie mawiają, że trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Polski odpowiednik tego przysłowia brzmi: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

d32t8vv

- Większość ludzi nie docenia tego, co ma tu i teraz. Za to przeceniają i wyolbrzymiają te dobre rzeczy, które mogą ich spotkać po zmianie życiowego partnera, kraju zamieszkania czy firmy – ostrzega Damian, 30-letni dziennikarz z Warszawy. - Potem często przychodzi rozczarowanie. Kolejny związek też nie wypalił, emigracja wyszła bokiem, a nowa praca… lepiej nie gadać!

Damian wie, co mówi. Dwa lata temu, skuszony wyższymi zarobkami, zmienił redakcję "A" na redakcję"B". Po pierwszej wypłacie zorientował się, że dostał tylko dwie trzecie kwoty, na którą się umawiał z nowym chlebodawcą. Zgłosił to szefowi działu. Na co ten najspokojniej odparł, że w momencie, gdy go zatrudniał, gazeta znajdowała się w lepszej kondycji finansowej. Trzeba więc było „zracjonalizować” wynagrodzenia nowych pracowników.

Gorszą pensję Damian był gotów zaakceptować. Natomiast do dziś nie umie się zgodzić na stosowane w jego redakcji kryteria przyznawania awansów, faworyzujące jedynie prymusów i lizusów. Nie myśli jednak o zmianie pracy. Bo – jak zauważa – w każdej firmie są cwaniacy, karierowicze, donosiciele i inne przykre typki.

d32t8vv

- Zamiast narzekać, koncentruję się na licznych możliwościach, które daje mi obecna praca, mimo, iż jest fatalna. Mam dużo zastrzeżeń do szefów. Ale jedno jest pewne: nie zabraniają mi publikować. Mogę to robić bez ograniczeń, przez co moje nazwisko staje się coraz bardziej znane na rynku – cieszy się Damian.

I dodaje: - Chcesz zmienić pracę? W porządku. Nikt ci tego nie może zabronić. Najpierw jednak odpowiedz sobie na pytanie: czy wielkich zmian w swoim życiu nie powinieneś rozpocząć od siebie?

Mirosław Sikorski/AS

d32t8vv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d32t8vv