Chiny za drogie. Ubrania będą z Bangladeszu
Polskie spółki odzieżowe LPP i Redan coraz częściej zlecają szycie swoich ubrań nie w Chinach, ale w Bangladeszu. Państwo Środka jest po prostu za drogie - pisze "Puls Biznesu".
27.02.2012 | aktual.: 27.02.2012 08:28
Ubrania, które kupujemy pochodzą coraz częściej z Bangladeszu, Indii, Wietnamu czy Turcji. Jak przyznaje gazecie wiceprezes LPP Dariusz Pachla cały czas większość ubrań marek Reserved czy Cropp powstaje w Chinach, ale ten odsetek spada. W Polsce powstaje jedynie 2 proc. ich produkcji. Są to tkaniny dla marki Mohito.
Cięcie kosztów i przenoszenie produkcji do tańszych państw przynosi LPP wyraźne korzyści. Spółka notowana na warszawskiej giełdzie chwali się rekordowymi zyskami. W zeszłym roku przychody zwiększyły się do 2,5 mld zł, a zysk netto sięgnął 268 mln zł.
W tym samym kierunku co LPP podążą też ich konkurencja z Redanu (marki Top Secret, Troll). W zeszłym roku spółka otworzyła swoje biuro w Bangladeszu. Na razie jednak w rozmowie z "PB" wiceprezes Redanu Michał Kałużyński przyznaje, że jego firma napotyka na problemu kulturowe.
W Bangladeszu nie ma też jeszcze takich kadr i sprzętu maszynowego jak w Chinach. W związku z tym można tam szyć jedynie na zlecenie najtańszych marek.
Wirtualna Polska/Puls Biznesu