Czego nas uczą tuzy światowego biznesu?
Jeśli nie wyskakujesz z własnymi pomysłami, nawet gruby błąd ujdzie ci na sucho
02.09.2011 | aktual.: 02.09.2011 14:10
Wielcy inwestorzy, tacy jak Peter Lynch, Benjamin Graham czy Warren Buffett, tylko na początku swojej przygody ze zdobywaniem pieniędzy na życie szli ścieżką tradycyjnej kariery zawodowej. W pewnym momencie oni wszyscy przeszli na swoje – założyli fundusze inwestycyjne – i tego kierunku już nie zmieniali aż do emerytury (przy czym niektórzy jeszcze na nią nie przeszli, np. Warren Buffett).
Te wielkie postacie biznesu nie dadzą nam zatem konkretnych wskazówek, jak zmieniać pracę, jak zostać cenionym pracownikiem lub jak zachowywać się na rozmowie kwalifikacyjnej. Mogą nam za to dać uniwersalne wskazówki, jak myśleć o całej swojej karierze – o ile otworzymy się na kreatywne myślenie.
W tym tekście poznasz cztery takie wskazówki.
KONWENCJONALNA PORAŻKA ZWYKLE UCHODZI BEZ KONSEKWENCJI
Inwestor Peter Lynch zauważył, że jednym z niepisanych praw jego zawodu jest „nie ma nic złego w porażce, jeżeli została poniesiona w sposób konwencjonalny i powszechnie akceptowany”.
Tradycyjne i konwencjonalne praktyki inwestycyjne przynoszą być może przeciętne wyniki, ale nikt nie ponosi za nie konsekwencji, ponieważ znakomita większość inwestorów osiąga zyski na podobnym poziomie. Jeżeli natomiast ktoś próbuje grać z rynkiem w sposób niekonwencjonalny i przegra, wówczas straci pracę. Działania niekonwencjonalne są słuszne, ponieważ w dłuższym okresie liczba sukcesów przeważa nad liczbą porażek. Jednak świadomość, że jeden kiepski wynik może położyć kres karierze zawodowej, skutecznie odstrasza od podejmowania śmiałych posunięć. W biznesie ta sama zasada brzmi nieco inaczej: „Nikt nigdy nie wyleciał z pracy za kupowanie systemów informatycznych IBM”. Jeśli postępujemy zgodnie z przyjętymi procedurami i mimo to nie udaje się osiągnąć zaplanowanych wyników, wymówka jest oczywista: to wina rynku lub klientów, zdarzyło się coś nieprzewidzianego, następnym razem trzeba postarać się bardziej. Nawet jeśli taki pracownik zostanie zwolniony, to szybko znajdzie pracę w konkurencyjnej firmie.
Czołowe firmy grają w tę samą grę i dobrze wiedzą, że jeśli trzymasz się procedur pracy, to spektakularne porażki są dziełem przypadku – a ten nie powtarza się zbyt często. Oczywiście nie ma wtedy mowy o spektakularnych sukcesach, ale najważniejsze jest utrzymanie pracy.
Ale porażka odniesiona podczas próby czegoś nowego, nieprzewidzianego, w oczach przełożonych jest równoznaczna z karą za podjęcie ryzyka. „To przecież było jasne od początku” – kwituje zarząd i szybko pozbywa się pracownika, nadając mu przy okazji etykietkę „ryzykanta”. To nic, że to logika wsteczna, liczy się wymówka uspokajająca sumienie zarządu.
Nie należy przeto kopać się z korporacyjnym „koniem”, chyba że masz już zaklepaną nową pracę. A jeśli zdarzyło ci się to więcej niż raz, to dokładnie przemyśl swoją ścieżkę kariery – bo prawdopodobnie brniesz coraz głębiej w zupełnie nieodpowiednią dla siebie śnieżną zaspę.
TRWAJ PRZY TYM, CO CIĘ KRĘCI…
Inwestor Philip Fisher, mimo wieloletniego doświadczenia, w latach 60. ubiegłego wieku popełnił błąd polegający na inwestowaniu poza branżami, w których miał dobre rozeznanie. Dysponował wówczas bogatą wiedzą na temat firm produkcyjnych obsługujących rynki przemysłowe oraz firm dostarczających wytwórcom najnowsze technologie. Fisher potrafił oceniać ich atuty i przewidywać porażki. Przekonał się na własnym portfelu, że sformułowanie oceny dotyczącej na przykład firmy wytwarzającej dobra konsumenckie wymaga zupełnie innych kompetencji i zupełnie innej wiedzy. Jeszcze innych umiejętności potrzeba, by poprawnie przeanalizować firmę działającą na rynku nieruchomości, w branży górniczej czy medialnej. Każdemu z tych rynków trzeba poświęcić wiele uwagi, żeby naprawdę zrozumieć, jakie siły ekonomiczne kształtują jego oblicze.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Fisher pochwala dość oczywistą specjalizację w danym rynku i odrzucanie innych rynków. Ale zastanówmy się głębiej – przecież żaden poważny inwestor nie będzie trzymał pieniędzy wyłącznie w firmach z jednego rynku. Gdy przyjdzie kryzys, nie zarobi ani grosza. Musi mieć papiery z kilku rynków niepowiązanych ze sobą w sposób oczywisty.
Tak samo specjaliści z jednej dziedziny będą mieć kłopoty, gdy kryzys uderzy konkretną branżę. Gdzie wtedy znajdą pracę, jeśli znają się wyłącznie na jednej rzeczy?
Wskazówkę Fishera można rozumieć zatem dwojako: jako motywację do poznawania nowych branż (przy czym nigdy nie należy porzucać swojej „wyjściowej” branży) oraz jako przestrogę przed naiwnym przenoszeniem wiedzy z jednej dziedziny do drugiej. Wejście w nową dziedzinę, choćby była bardzo podobna, zawsze należy wykonywać z pokorą i czystym kontem. Jeśli podstawy są te same, szybko to zweryfikujesz i śmiało ruszysz w poszukiwaniu szczegółów różniących – ale dopiero po pewnym czasie. Na początku przyjmij że kompletnie nic nie wiesz, a ustrzeżesz się przed porażką.
Przydaje się to przy zmianie branży na pokrewną lub przy zmianie firm w obrębie jednej branży. Zawsze jednak pamiętaj, która branża jest twoją branżą „wyjściową”, i nie spuszczaj jej z oka. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy odwróci się karta, a twoje ulubione zdolności znów będą w cenie.
…ALE GROMADŹ WIEDZĘ SPECJALISTYCZNĄ
Inwestor John Neff radził inwestorom, aby gromadzili nową wiedzę w oparciu o zdarzenia związane z doświadczeniami konsumpcyjnymi: świetnie wykonana usługa w nowej sieci warsztatów samochodowych, smaczne jedzenie w restauracji, przyjazna i wydajna obsługa ze strony dostawcy materiałów biurowych, który na dodatek oferuje bardzo konkurencyjne ceny.
Jest to bardzo cenna wiedza, ponieważ w bezpośredni sposób odnosi się do zysków firmy i prawdziwych zachowaniach klientów. To tak jak z tłumaczeniem tekstu na inny język: oryginał może być świetny, ale kiepski tłumacz może zepsuć efekt. Zestawienia finansowe i plany marketingowe to oryginalne teksty firmy, a zakupy klientów to tekst po przetłumaczeniu.
Ta wskazówka posiada dwa wymiary. Pierwszy sugeruje, by gdzie tylko się da patrzeć na efekty, a nie na włożoną pracę. To podejście działa zarówno w przypadku pojedynczego pracownika, jak i całej firmy czy branży. Rozwój czy sukces należy definiować we wskaźnikach efektów, a nie nakładów. Drugi wymiar polega na tym, że pierwszym „sitem wyboru” jest to co dostępne na wyciągnięcie ręki – jeśli produkt lub usługa są kiepskie, obsługa ma w nosie klienta, a w dodatku chodnik przed sklepem jest nieodśnieżony, to taka firma nie dba również o satysfakcję pracowników, warunki ich pracy ani zadowolenie akcjonariuszy. Jeśli posiadasz jakąś wartość jako pracownik i nie masz jutro terminu spłaty kredytu, nie zgadzaj się dziś na pracę w dziadowskiej firmie. Za rok znów będziesz szukać pracy, będziesz wtedy mieć rok na karku więcej, a doświadczenia czy wiedzy ani w ząb ci nie przybędzie – jak to w dziadowskiej firmie.
NAJLEPSZE NARZĘDZIE: EMPLOYER BRANDING
Philip Fisher uważa, że dobra spółka – taka, w którą warto zainwestować – to taka, w której stale i świadomie podejmowane są wysiłki na rzecz za¬pewnienia odpowiedniej atmosfery pracy, w której budowane jest poczucie, że w tej firmie warto pracować. Zdolność do zapewnienia sobie lojalności pracowników może być źródłem ogromnej przewagi konkurencyjnej. Lojalność pracowników przekłada się też na większą wydajność pracy, niższe koszty oraz gotowość do podejmowania dodat¬kowego wysiłku w interesie firmy. Nie da się zapewnić sobie lojalności pracowników bez ponoszenia dodatko¬wych nakładów. Trzeba przeznaczyć czas i pieniądze na dwustronną komunikację oraz podejmować konkretne działania zmierzające do rozwiązania problemów i inicjatyw zgłaszanych przez pracow¬ników. Ogromne znaczenie ma odpowiednio wysoki poziom płac (wyższy od średniej na danym obszarze) i polityka podziału wypracowanych zysków. Trzeba pamiętać, że złe relacje z pracownikami pociągają za sobą znacznie większe koszty. Koszty rekrutacji i
szkolenia, zakłócenia ciągłości pracy, spadek morale wśród ludzi, podejmowana indywidualnie przez setki pracowników decyzja o niewysilaniu się – to są koszty, których nie da się jednoznacznie przełożyć na spadek sprzedaży, a które często stają się przyczyną upadku firmy.
Firmy doradztwa zawodowego często publikują w mediach sondaże dotyczące zarobków w różnych branżach. Na tej podstawie można na rozmowie kwalifikacyjnej ocenić propozycję lub przedstawić własną. Ważna jest reakcja osoby reprezentującej firmę: szczerość czy wykręty. Znając politykę firmy co do wynagrodzeń i znając własne potrzeby i plany na przyszłość, możesz ocenić, czy praca w tej właśnie firmie jest dla ciebie korzystna – i od razu możesz zaplanować swoje cele karierowe (czego chcesz się nauczyć, jakich ludzi chcesz poznać, jakie projekty chcesz zrealizować) oraz przybliżony termin powrotu na rynek pracy. Pozwoli ci to zachować poczucie własnej wartości i celowości własnej kariery zawodowej.
Mirosław Sikorski
Nawiązania do zasad inwestowania w wartość stosowanych przez sławnych inwestorów pochodzą z książki „Inwestowanie w wartość” Glena Arnolda (Wydawnictwa Profesjonalne PWN, 2010). Wykorzystanie za wiedzą wydawcy.