Czy Polacy są aktywni, czy bierni zawodowo?

Generalnie - Polak jest aktywny. Zwłaszcza jeśli jest... Polką, i do tego młodą.

Czy Polacy są aktywni, czy bierni zawodowo?

16.06.2010 12:23

Czy Polacy są aktywni, czy bierni zawodowo? Czy kryzys motywuje ich do działania, czy wpędza w marazm? Na pewno istnieją grupy społeczne, których do aktywności nie zmusi nawet trzęsienie ziemi. Są też inne, które chciałyby działać, ale nie mogą, czy też nie potrafią. Ale generalnie – Polak aktywny jest. Zwłaszcza jeśli jest… Polką, i do tego młodą.

Jak kryzys, to na swoje

Dane nie kłamią. Polacy już dawno rzucili się w wir przedsiębiorczości. Nie przeszkadzają im fatalne warunki do prowadzenia biznesu. W rankingach Banku Światowego pod tym względem nasz kraj znajdował się daleko. W ubiegłym roku znajdowaliśmy się dopiero w 8 dziesiątce tej klasyfikacji.

Nowych przedsiębiorców nie odstrasza perspektywa „toru przeszkód” w urzędach skarbowych i urzędach pracy, jaka prędzej czy później ich czeka. Najpoważniejsze bariery hamujące rozwój małego biznesu wiążą się z komplikacjami w systemie podatkowym. A także z mało czytelnymi procedurami, które trzeba przejść, zakładając firmę.

Czy informacje o kurczącym się rynku pracy nie wpędzają ludzi w marazm? Jest dokładnie przeciwnie. Wielu z nas trudna sytuacja motywuje dodatkowo. Obecny kryzys wpłynął znacząco na zwiększenie ilości zakładanych małych firm. Pomagają w tym m.in. stowarzyszenia pracodawców, samorządy i organizacje pozarządowe, organizując targi pracy, szkolenia i warsztaty. Organizacje pracodawców szacują, że w tym roku zostanie zarejestrowanych 400 tys. nowych firm. A jest ich już 2 mln! Statystycznie rzecz biorąc, co dwudziesty Polak jest właścicielem firmy. To z kolei sytuuje nasz kraj w europejskiej czołówce.

Kto przede wszystkim szuka pomysłu na zarabianie pieniędzy „na swoim”? Rzecz jasna ci, którzy liczą się z problemami ze znalezieniem zatrudnienia. Jak wynika z badań Ministerstwa Pracy i stowarzyszeń zrzeszających pracodawców, są to przede wszystkim ludzie młodzi i kobiety. A także osoby z niższym wykształceniem.

Polonista w warzywniaku

Osoba po studiach, która traci etat, na ogół nie panikuje. Może liczyć na swoją wiedzę. Poparta doświadczeniem zawodowym, w miarę szybko może zaowocować ona zdobyciem nowej pracy. Dopiero w miarę upływu czasu, kiedy te nadzieje nie znajdują pokrycia w rzeczywistości, zaczyna się myślenie nad założeniem własnego biznesu.

Osobie z dyplomem, jeśli podejmie taką decyzję, może być jednak trudno znaleźć własną niszę na rynku. Nabyte wcześniej umiejętności na niewiele się przydadzą. Jakiego typu działalność mogą uruchomić np. fizyk, geograf czy polonista? Ich niechęć do założenia małego biznesu nie wynika więc z braku przedsiębiorczości, czy też z traktowania tej formy zarobkowania jako „czegoś gorszego”. Oni po prostu zdają sobie sprawę z własnych ograniczeń.

Małe firmy mnożą się w aglomeracjach, ale też w niewielkich miejscowościach. Przede wszystkim tam, gdzie splajtowały duże zakłady, przez długi czas dające zatrudnienie sporej części mieszkańców. W nowych, niewielkich firmach pracuje jedna – dwie osoby. Najczęściej drugi pracownik to członek rodziny, ewentualnie znajomy. Na znalezienie tutaj pracy osobie „z zewnątrz” trudno liczyć. Alternatywą pozostaje… założenie kolejnego małego biznesu. Pytanie tylko, ile kiosków z warzywami, zakładów fryzjerskich czy sklepów AGD jest potrzebnych na niewielkim, lokalnym rynku?

Firma na przetrwanie

Szacuje się, że żywot wielu takich firm, założonych z konieczności, z myślą o przetrwaniu, nie będzie długi. Zakończą działalność po upływie dwóch, trzech lat, być może jeszcze szybciej. A ich właściciele ponownie powiększą liczbę bezrobotnych. To jednak nie zniechęca Polaków do zakładania własnych biznesów. Często podejmują decyzję, nie zważając na ryzyko związane z rozpoczęciem działalności. Fundusz Pracy oferuje na ten cel ok. 20 tys. zł. To niewiele. Jeśli zakładający firmę nie ma własnych oszczędności, nie będzie mógł rozwinąć skrzydeł. Pozostaje mu rzeczywiście niewielki punkt sprzedaży podstawowych artykułów.

Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że na małym osiedlu kolejny sklep spożywczy nie będzie miał racji bytu. Podobnie jest z kolejną księgarnią, solarium czy salonem masażu. Ale ludzie próbują. Życiowa konieczność, chęć ucieczki przed biedą i bezczynnością jest silniejsza od obawy przed plajtą. I trudno się temu dziwić. Przypomnijmy. Dane mówiące o czynnikach uruchamiania przedsiębiorczości, tych zależnych od władz czy urzędów, stawiają Polskę w złym świetle. Trudno u nas prowadzić firmę, nie jest łatwo ją założyć. Wprowadzanie udogodnień idzie władzom bardzo opornie, czego przykładem chociażby krytykowane i obśmiewane „jedno okienko” dla przedsiębiorcy.

Natomiast tam, gdzie mowa o społecznej, oddolnej aktywności, nasz kraj ukazuje zupełnie inne oblicze. Jesteśmy przedsiębiorczy i zaradni, mimo przeszkód i przeciwieństw. Ktoś powinien wreszcie wyciągnąć z tego wnioski. Tylko kto?
Jarosław Kurek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)