Czy ten mecz można wygrać?

Wszystkich nurtuje pytanie, czy Euro 2012 będzie faktycznie opłacalną inwestycją, czy może pozostanie wyłącznie dużym kosztem.

Czy ten mecz można wygrać?
Źródło zdjęć: © newspix.pl | marek zielinski

09.02.2012 11:43

Budujemy dużo i z rozmachem, licząc, że piłka wpłynie pozytywnie na stan całej gospodarki. Coraz głośniej mówi się jednak o tym, że mogą być to oczekiwania nieco na wyrost, a powiedzenie Po nas choćby potop, przypisywane Madame de Pompadour, kochance Ludwika XV, która marnotrawiła państwowe pieniądze nakłaniając króla do rozrzutności, będzie niestety pasować do zbliżających się wielkimi krokami Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Prognozy zysków

Szacuje się, że Euro 2012 będzie miało korzystny wpływ na polską gospodarkę zarówno w okresie przygotowań i samej imprezy, jak również w perspektywie długoterminowej, czyli po zakończeniu mistrzostw. Ekonomiści ze Szkoły Głównej Handlowej, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Łódzkiego wyliczyli, że łączny wzrost PKB w latach 2008- 2020 dzięki organizacji Euro 2012 wyniesie 2,1 proc. W przeliczeniu na pieniądze, daje to 27,9 mld zł dla gospodarki więcej, niż gdyby Euro 2012 w Polsce nie byłoby organizowane. Na ten przewidywany wzrost PKB składają się między innymi inwestycje w infrastrukturę transportową czy zwiększenie naszej atrakcyjności turystycznej.

Od czasu, kiedy UEFA przyznała Polsce i Ukrainie organizację mistrzostw, nasz kraj przypomina faktycznie jeden wielki plac budowy. W związku z przygotowaniami do Euro 2012 w Polsce realizowane są 83 najważniejsze z punktu widzenia przeprowadzenia turnieju inwestycje, takie jak: stadiony, lotniska, dworce kolejowe czy autostrady. Do tej pory udało się sfinalizować około 80 proc. z tych inwestycji. Efekt powinien być wart zachodu, bo przynieść ma to nam trwałe podniesienie poziomu PKB. Warto to podkreślać, bo znacząco różni to nas od większości dotychczasowych organizatorów międzynarodowych imprez sportowych, którzy mieli znacznie bardziej rozwiniętą infrastrukturę. Jednym z najczęściej wymienianych i najprostszych do oszacowania efektów krótkookresowych mistrzostw jest wzrost popytu związany z napływem turystów, piłkarzy i zagranicznych gości. Nie ma to jednak z reguły większego wpływu na łączną wielkość popytu w gospodarce. W trakcie Euro 2004 przychody z turystyki zagranicznej w Portugalii szacowane były na
81 mln euro, co stanowiło zaledwie 0,06 proc. faktycznej wartości dodanej. W Austrii podczas Euro 2008 odsetek ten był nieco większy i stanowił 0,18 proc. Szacuje się, że łączna liczba turystów zagranicznych, którzy odwiedzą Polskę w czerwcu 2012 to około 821 tys., z czego połowa pozostanie u nas dłużej niż jeden dzień. Efekt netto wzrostu przychodów z turystyki w czerwcu 2012 roku w związku z organizacją Euro 2012 w Polsce ma wynieść prawie 845 mln zł.

W ramach tego 25,8 proc. łącznych przychodów będą stanowić wydatki zagranicznych kibiców stadionowych, 37,6 proc. wydatki sponsorów i gości oficjalnych, a 32,6 proc. wydadzą w Polsce zagraniczni kibice bez biletów na stadion, którzy będą oglądali mecze w strefach kibica. Ważniejszy i korzystniejszy dla gospodarki powinien być długookresowy efekt zwiększania atrakcyjności turystycznej kraju. Łącznie w latach 2012-2020 przychody z turystyki powinny wzrosnąć o około 5 mld zł. Dzięki Euro 2012 Polskę będzie odwiedzać rocznie blisko 0,5 mln zagranicznych gości więcej niż przed turniejem, co przełoży się na zwiększenie zysków z turystyki. Takie przynajmniej są oczekiwania. Modelowym przykładem wykorzystania międzynarodowej imprezy sportowej mogą być letnie Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie z 1992 roku, które znacząco przyczyniły się do rozwoju ruchu turystycznego w tym mieście. W latach 1986-2000 liczba turystów zagranicznych w ciągu roku podwoiła się tam, osiągając 3,5 mln osób. Trzeba jednak pamiętać, że tak
zwany efekt barceloński przyniósł miastu deficyt w wysokości 1,4 mld dolarów, którego Barcelona długo nie potrafiła spłacić. Dzięki Euro 2012 turyści z pewnością uświadomią sobie obecność Polski na mapie turystycznej świata, ale czy będą chcieli do nas wracać?

Źródła finansowania

Wielkie imprezy sportowe to wielkie koszty. Łącznie z kluczowymi inwestycjami infrastrukturalnymi, organizacja turnieju może kosztować Polskę około 96 mld zł. Skoro mamy zyskać 29,7 mld, łatwo wyliczyć, że przynajmniej teoretycznie budżet będzie musiał dołożyć około 66 mld zł. Skąd mają pochodzić te pieniądze? Jak podają organizatorzy turnieju, spółka Pl.2012, około 60-70 proc. inwestycji jest finansowanych z budżetu centralnego. Państwo zapłaci głównie za infrastrukturalne projekty komunikacyjne, takie jak połączenia drogowe i kolejowe na szczeblu krajowym. Sfinansuje też w całości budowę Stadionu Narodowego, na co wyda 1,5 mld zł. Pozostała część kosztów turnieju, czyli 30 proc., jest finansowana przez samorządy. Stadiony w Gdańsku, Wrocławiu i Poznaniu były budowane właśnie ze środków tych miast. Ale czy wybudowanie nowego stadionu albo jego gruntowna modernizacja powinno być budżetowym priorytetem? Poznań zadłużony jest na ponad 1,6 mld zł, co stanowi wyłącznie wynik inwestycji związanych m.in.
z organizacją Euro 2012. Do turnieju dołoży się też Unia Europejska. Jak podaje organizator mistrzostw, środki unijne stanowią w całości budżetu wykorzystywanego w związku z realizacją inwestycji na Euro 2012 ok. 40 proc. A kapitał prywatny?

W RPA, gdzie odbywały się ostatnie piłkarskie mistrzostwa, wiele inwestycji powstało właśnie dzięki prywatnym inwestorom. U nas zabrakło chętnych do sfinansowania takiego przedsięwzięcia. Trudno nie zadać sobie pytania, czy wydawanie tak dużych kwot na trwającą przez trzy tygodnie imprezę ma gospodarczy sens. Organizatorzy przekonują, że tak, bo powstałych w przyspieszonym tempie dróg, stadionów czy dworców nikt nam przecież nie odbierze. Trudno też mówić w związku z tym o dopłacaniu, bo dzięki mistrzostwom część inwestycji po prostu powstała wcześniej. Spółka Pl.2012 szacuje, że Euro 2012 przyspieszyło budowę dróg czy dworców o 3-4 lata, a nowoczesnych stadionów nawet o 6 lat, powinniśmy więc być zadowoleni. Zadowolona na pewno będzie UEFA, bo liczy, że dzięki Euro 2012 do jej kasy wpłynie co najmniej miliard euro, czyli prawie 4,5 mld zł. To o 200 tys. więcej w porównaniu z mistrzostwami zorganizowanymi w 2008 roku przez Austrię i Szwajcarię.

Kibice wyjadą, stadiony zostaną

Polska będzie gospodarzem 16 z 31 meczów. Te najważniejsze odbędą się niestety na Ukrainie. Pojemność Stadionu Narodowego obliczona jest na prawie 57 tys. miejsc, średnia pojemność pozostałych stadionów w Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku to 41 tys. miejsc – przeciętnie o 10 tys. więcej od pojemności niemal wszystkich stadionów Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Średni koszt budowy jednego miejsca na polskim stadionie szacuje się na ponad 4,5 tys. euro. To dużo czy mało? W porównaniu do Ukrainy wydaliśmy o 100 euro mniej. Za najdroższy, powstały w ostatnim czasie obiekt piłkarski w całej Europie uznany jest angielski Wembley, gdzie zbudowanie jednego miejsca kosztowało ponad 10 tys. euro. W przypadku Stadionu Narodowego w Warszawie koszt ten szacuje się na 6,6 tys. euro. Trzeba jednak wspomnieć, że Wembley pomyślany został jako obiekt wielofunkcyjny, czyli mogą się na nim odbywać również inne imprezy sportowe, np. lekkoatletyczne. Stadion Narodowy – nie. W założeniu nie będzie też wykorzystywany przez żadną
drużynę ligową. Eksperci spółki Pl.2012 szacują, że w trakcie 20 dni trwania rozgrywek mecze z trybun obejrzy ponad 677 tys. osób. Kibice jednak wyjadą, stadiony zostaną, a z nimi niemały problem. Doświadczenia wielu krajów, które organizowały międzynarodowe mistrzostwa uczą, że bardzo ważna jest samowystarczalność finansowa takich obiektów, czyli to, czy będą umiały na siebie zarobić po zakończeniu turnieju. Coraz częściej mówi się jednak o tym, że stadiony w Polsce projektowane są na wyrost. Widzów przybywa, ale nie w takim tempie, by zapełnić nowe obiekty. Austriacy i Szwajcarzy, współgospodarze turnieju z 2008 roku, chcąc uniknąć podobnej sytuacji, po ostatnim finałowym meczu rozebrali część stadionów, zmniejszając ich objętość. Czy po Euro 2012 uda się wykorzystać prawie 57 tys. Miejsc na Stadionie Narodowym?

Warto dodać dla zobrazowania sytuacji, że w sezonie 2009/2010 trybuny naszej ekstraklasy wypełnione były zaledwie w 46 proc. Administrator stadionu w Warszawie, czyli Narodowe Centrum Sportu, roczne koszty funkcjonowania obiektu szacuje na 16-18 mln zł. Wbrew powszechnym oczekiwaniom, nasza reprezentacja narodowa raczej nie będzie korzystać ze Stadionu Narodowego, bo woli tańsze obiekty. PZPN jest gotowy płacić za mecz tylko 100 tys. zł, podczas gdy inni najemcy obiektu muszą wyłożyć 1,5 mln zł. Klucza do osiągnięcia zwrotu z takiej inwestycji jak Stadion Narodowy upatruje się więc bynajmniej nie w imprezach sportowych, ale w tak zwanej infrastrukturze okołostadiono- wej, czyli wynajmie powierzchni pod działalność usługową, salach konferencyjnych, restauracjach i pubach czy płatnych parkingach. Obiekt ma też 52 loże VIP, których roczne wynajęcie to wydatek rzędu 500 tys. zł. Zarządzający liczą jednak przede wszystkim na komercyjne wykorzystanie stadionu, czyli na przykład na koncerty. W przyszłym roku
odbędzie się tam co najmniej 10 dużych imprez sportowych i rozrywkowych. NCS zarobi też na sprzedaży praw marketingowych, w tym prawa do nazwy stadionu. W pozostałych miastach-gospodarzach głównym najemcą i użytkownikiem stadionów są kluby: Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk i Lech Poznań. W Gdańsku stadionem PGE Arena zarządza spółka Lechia Operator, której właścicielem jest klub piłkarski, a miasto poza opłatami z tytułu zarządzania otrzymuje także pieniądze od sponsora tytularnego. We Wrocławiu operatorem została firma SMG i to od niej klub wynajmuje arenę dla swoich potrzeb.

Jak nie podzielić losu Portugalii ani RPA

Organizatorzy Euro 2012 bacznie śledzili przygotowania do mundialu w RPA, bo zapóźnienia infrastrukturalne tego kraju można niestety porównywać do naszych. Czy wyciągnęli wnioski z tej lekcji? Na odpowiedź jest chyba jeszcze za wcześnie. To co wiadomo na pewno jest niestety mało optymistyczne – większość stadionów w RPA stoi pusta. W Kapsztadzie, gdzie powstał najdroższy, bliźniaczo podobny do Stadionu Narodowego obiekt, miejscowy klub wycofał się z gry na boisku ze względu na zbyt wysokie koszty. Podobnie sytuacja wygląda na kilku innych tamtejszych stadionach. Miejscowe kluby wybierają mniejsze obiekty w okolicy, co skutkuje tym, że RPA właściwie nie korzysta ze swoich nowych stadionów.

Podobna sytuacja miała miejsce po Mistrzostwach Europy w Portugalii w 2004 roku. Portugalczycy wydali na budowę i renowację swoich stadionów ponad miliard euro. Z dziesięciu obiektów zbudowanych w 2003 roku jedynie trzy największe zarabiają na swoje utrzymanie. Mowa tutaj o tych sfinansowanych samodzielnie przez kluby, które co prawda jeszcze nie spłaciły swoich zobowiązań związanych z tak kosztownymi inwestycjami, ale były w stanie podjąć się tak dużego wyzwania. Nie wszystkie portugalskie kluby poradziły sobie jednak tak dobrze. Zobowiązań nie była w stanie ponieść na przykład Boavista Porto i warta ok. 35 mln euro modernizacja Estadio di Bessa kosztowała klub bankructwo i start od nowa w trzeciej lidze. Dziś na mecze przychodzi tam zaledwie po kilkaset osób, a trybuny wciąż mieszczą ponad 28 tys. Różnica jest taka, że teraz obiekt należy już do urzędu skarbowego. Tej wielkości stadionów przed Euro 2004 powstało w Portugalii jeszcze sześć. Dwa z nich zapełniają się dziś do połowy – w Bradze oraz Guimaraes.
Ale nawet frekwencje rzędu 14 tys. nie pozwalają tym obiektom znaleźć się nad kreską, a to zdecydowanie najwyższe widownie na portugalskich 30-tysięcznikach. Inne stoją najczęściej niemal puste, a miasta dokładają do nich miesięcznie nawet milion euro. Za przykład źle skalkulowanej inwestycji podawany jest wybudowany za prawie 21 mln euro stadion w Leirii. Zajął go komornik, a władze miasta rozważały nawet jego wyburzenie.

Czy nasze miasta czekają podobne problemy? Przykład portugalski spowodował, że UEFA zażądała biznesplanu określającego, co z każdym obiektem stanie się po Euro 2012. Wrocławski stadion, wewnątrz którego powstaną biura, kluby fitness, kręgielnia i restauracje, ma żyć podobno 24 godziny na dobę. Władze miasta podpisały w tym celu kontrakt z amerykańskim konsorcjum SMG World. Podobnie zarządzane mają być także pozostałe stadiony mistrzostw. Za przykład tego, jak można zarobić na dużym stadionie stawia się narodowy stadion Francji, czyli Stade de France. Przed mistrzostwami z 1998 roku kraj ten nie dysponował żadnym obiektem o pojemności przekraczającej 45 tys. widzów. Francuski rząd postanowił więc zbudować stadion na 80 tys. miejsc. Państwo pokryło jednak tylko 52 proc. kosztów, oszczędzając w ten sposób kieszenie swoich podatników. Resztę wyłożyło prywatne konsorcjum, które w zamian za to po dwóch latach zostało na 30 lat operatorem obiektu. W tym czasie musi zarządzać stadionem tak, żeby przynosił zyski.
A te zapewniają mu głównie różne imprezy sportowe, stadion jest bowiem przystosowany np. do mityngów lekkoatletycznych, ale oczywiście także wydarzenia kulturalne i imprezy dla szerokiej publiczności.

W umowie z operatorem, co warte podkreślenia, znalazły się również zapisy, zgodnie z którymi obiekt oprócz funkcji czysto biznesowych musi spełniać też misję publiczną. Ciekawym przykładem takiego społecznego wykorzystania jest włączenie stadionu do ruchu turystycznego. Obiekt można zwiedzać przez cały rok, co jest dodatkową atrakcją wycieczki do Paryża. Zwiedzającym udostępniono nie tylko trybuny czy samo boisko, ale także lożę prezydenta Francji czy piłkarskie szatnie. Na stadionie mieści się też muzeum poświęcone obiektowi i imprezom, które się na nim odbyły. Często organizowane są także wystawy czasowe. Operator Stade de France zaprasza malarzy, rysowników, fotografików czy rzeźbiarzy, aby wystawiali tam swoje dzieła. Warto dodać, że operator Stade de France był rozpatrywany jako jeden z kandydatów do zarządzania Stadionem Narodowym w Warszawie.

Ważne fakty – wpływ Euro 2012 na gospodarkę Polski
27,9 mld zł – tyle pieniędzy zyska gospodarka Polski w latach 2008-2020 dzięki Euro 2012
500 tys. – tylu turystów więcej rocznie będzie odwiedzać Polskę po Euro 2012
5 mld zł – tyle Polska zarobi w latach 2012-2020 na turystyce dzięki Euro 2012
Źródło: Pl.2012Marta Lewkowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)