Daję ludziom chleb na kredyt
- Daję ludziom chleb na kredyt - mówi Zbigniew Król (56 l.), właściciel wiejskiego sklepiku pod Kielcami. Drożyzna jest już tak wielka, że mieszkańcom wsi nie starcza na jedzenie, kupują "na zeszyt" chleb i mleko. Cukier po 5 złotych stał się rarytasem, tak jak kasze, nie mówiąc o mięsie czy wędlinach.
11.03.2011 | aktual.: 11.03.2011 10:40
We wsi Kowala pod Kielcami na 800 mieszkańców działają cztery sklepy spożywcze i już w każdym funkcjonuje tzw. zeszyt, czyli lista tych, którym zabrakło pieniędzy na podstawowe artykuły. – Daję im towar na krechę – mówi Zbigniew Król, właściciel jednego ze sklepów.
– Jak mogę odmówić stałej klientce, która prosi tylko o chleb i mleko dla dziecka, i widać, że się tego wstydzi, i że ukradkiem ociera płynącą po policzku łzę. Przecież człowiekowi serce się kraje. Takich ciężkich czasów się doczekaliśmy...
Właściciele wszystkich tych wiejskich sklepów są zgodni – coraz częściej się zdarza, że ludzie przychodzą do nich głodni, ale nie mają w portfelu nawet złotówki. – Trzeba nie mieć serca, żeby nie pomóc – dodają.
– Tak nie powinno być, żeby człowiekowi na jedzenie brakowało. Wieś jest teraz bardzo biedna. Albo przychodzi emeryt, całe życie ciężko pracował w pobliskim kamieniołomie, a teraz dostaje co miesiąc jałmużnę, za którą się nie da przeżyć i musi wybrać: kupić cukierki dla kochanych wnuczków czy margarynę na kolację – opowiada sprzedawczyni z pobliskiego sklepiku.
Jednak kredytowanie coraz większej grupy klientów doprowadza do tego, że sklepikarzom zaczyna brakować towaru, bo mają za mało pieniędzy na jego zakup i... koło się zamyka. – Dlatego na zeszyt daję już tylko tym klientom, którzy rzetelnie oddają, inaczej bym splajtował, bo chętnych na kredytowane zakupy jest całe mnóstwo – tłumaczy Zbigniew Król.
W kolejnym sklepie spotykamy Stanisława Daleszaka (58 l.). Też kupuje „na zeszyt”. – A jakie mam wyjście, jeśli na miesiąc dostaję niecałe 300 złotych, bo czekam na przyznanie renty. Mam chory kręgosłup i pracować normalnie nie mogę. Ten sklep to często jedyny ratunek, żeby człowiek miał co do garnka włożyć – mówi smutno pan Stanisław.
Dlatego nie stać nas na życie:
BENZYNA
W ciągu roku średnia cena benzyny na stacjach wzrosła z 4,35 groszy do 4,95. I wciąż rośnie. Drogie paliwo to drogi transport i w efekcie wyższe ceny wszystkich towarów w sklepach.
CUKIER
Ceny cukru oszalały. Rok temu kilogram kosztował niewiele ponad 3 złote, dziś sięga 5 złotych. Drogi cukier to drogie słodycze, alkohol, przetwory.
ENERGIA
Energia drożeje co kilka miesięcy. Tylko w latach 2008-2009 prąd podrożał o 20 procent, potem podwyżki były kilkuprocentowe. Coraz droższy jest też gaz. Energia zwiększa koszty produkcji i w efekcie drożeją towary.
VAT
W styczniu wzrósł podatek VAT do 23 procent. Wywołało to lawinę podwyżek w sklepach. W efekcie koszty życia przeciętnej rodziny wzrosły miesięcznie nawet o 300 złotych.
CHLEB
Klęski żywiołowe i nieurodzaj dotknęły wielkie obszary świata. Drastycznie zdrożało zboże, w sklepach skoczyły ceny chleba. Eksperci ostrzegają, że pod koniec lata w piekarni za zwykły bochenek zapłacimy 5 złotych.
Czytaj także:
Marta zapaliła znicz u rodziców