Dlaczego leniuchowanie może pomóc w pracy?
Leniwy wypoczynek ratuje człowiekowi życie. Austriacki psycholog Victor Frankl przestrzegał swych pacjentów
Nuda jest potrzebna
Wygląda na to, że zmartwienie Frankla było zupełnie niepotrzebne. Bo nasi pracodawcy nie pozwolą, byśmy mieli kiedy się nudzić. Nie przeraża ich to, że niektórzy z nas w firmie spędzają po minimum 12 godzin na dobę. Że zasuwamy przez siedem dni w tygodniu, bez urlopów, świąt, wakacji. Że typowym zjawiskiem w korporacjach jest przechodzenie od jednego zadania do drugiego, od jednego projektu czy przetargu do drugiego, bez przerw i wytchnienia w aktywności zawodowej.
W tej sytuacji wielu z nas marzy, by móc się wreszcie porządnie wynudzić. Bez wstydu i poczucia winy! Bo w powszechnym mniemaniu nuda to negatywny stan emocjonalny, rodzaj frustracji, zblazowania, marazmu, wewnętrznej pustki. Tymczasem nuda może mieć dobroczynny wpływ na nasze funkcjonowanie – zarówno w pracy, jak i poza nią. Nuda przecież broni nas przed nadmiarem aktywności i bodźców, czyli w konsekwencji – przed wypaleniem.
Na wysokich obrotach
W książce „Radość leniuchowania, czyli jak zwolnić i żyć dłużej” doktor Peter Axt i jego córka, również lekarka, twierdzą, że leniwy wypoczynek jest częścią instynktu samozachowawczego. Według nich każdy z nas ma określoną ilość „życiowej energii”. Powinniśmy ją zużywać w rozsądnym tempie, jeśli chcemy żyć długo i zdrową.
Radę tę wziął sobie do serca Mariusz Jaworski, przedstawiciel handlowy z Warszawy. Wcześniej pracował nawet w niedziele i święta. A jeśli już zdarzyło mu się wypoczywać, to aktywnie, na wysokich obrotach. Bo lenistwa czy nudy po prostu się wstydził.
- Każdy weekend był jak maraton. Cały czas w biegu – z dyskoteki do pubu, z kina do teatru, z kortu tenisowego na siłownię albo basen. Każda minuta wolnego czasu musiała być wykorzystana do maksimum, zupełnie jak w pracy – opowiada Jaworski.
Wszystko zmieniło się nagle, gdy w szpitalu umarł, po zawale serca, dobry kumpel Mariusza, a zarazem najlepszy sprzedawca w jego firmie. - Już nie uważam, że niedzielne wylegiwanie się w łóżku do południa to czas spędzony bezmyślnie – mówi Jaworski.
Mirosław Sikorski