Trwa ładowanie...

Dlaczego leniuchowanie może pomóc w pracy?

Leniwy wypoczynek ratuje człowiekowi życie. Austriacki psycholog Victor Frankl przestrzegał swych pacjentów

Dlaczego leniuchowanie może pomóc w pracy?
d4cka38
d4cka38

Nuda jest potrzebna

Wygląda na to, że zmartwienie Frankla było zupełnie niepotrzebne. Bo nasi pracodawcy nie pozwolą, byśmy mieli kiedy się nudzić. Nie przeraża ich to, że niektórzy z nas w firmie spędzają po minimum 12 godzin na dobę. Że zasuwamy przez siedem dni w tygodniu, bez urlopów, świąt, wakacji. Że typowym zjawiskiem w korporacjach jest przechodzenie od jednego zadania do drugiego, od jednego projektu czy przetargu do drugiego, bez przerw i wytchnienia w aktywności zawodowej.

W tej sytuacji wielu z nas marzy, by móc się wreszcie porządnie wynudzić. Bez wstydu i poczucia winy! Bo w powszechnym mniemaniu nuda to negatywny stan emocjonalny, rodzaj frustracji, zblazowania, marazmu, wewnętrznej pustki. Tymczasem nuda może mieć dobroczynny wpływ na nasze funkcjonowanie – zarówno w pracy, jak i poza nią. Nuda przecież broni nas przed nadmiarem aktywności i bodźców, czyli w konsekwencji – przed wypaleniem.

Na wysokich obrotach

W książce „Radość leniuchowania, czyli jak zwolnić i żyć dłużej” doktor Peter Axt i jego córka, również lekarka, twierdzą, że leniwy wypoczynek jest częścią instynktu samozachowawczego. Według nich każdy z nas ma określoną ilość „życiowej energii”. Powinniśmy ją zużywać w rozsądnym tempie, jeśli chcemy żyć długo i zdrową.

Radę tę wziął sobie do serca Mariusz Jaworski, przedstawiciel handlowy z Warszawy. Wcześniej pracował nawet w niedziele i święta. A jeśli już zdarzyło mu się wypoczywać, to aktywnie, na wysokich obrotach. Bo lenistwa czy nudy po prostu się wstydził.

d4cka38

- Każdy weekend był jak maraton. Cały czas w biegu – z dyskoteki do pubu, z kina do teatru, z kortu tenisowego na siłownię albo basen. Każda minuta wolnego czasu musiała być wykorzystana do maksimum, zupełnie jak w pracy – opowiada Jaworski.

Wszystko zmieniło się nagle, gdy w szpitalu umarł, po zawale serca, dobry kumpel Mariusza, a zarazem najlepszy sprzedawca w jego firmie. - Już nie uważam, że niedzielne wylegiwanie się w łóżku do południa to czas spędzony bezmyślnie – mówi Jaworski.

Mirosław Sikorski

d4cka38
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cka38