Dramat polskiej opiekunki w Niemczech. "Byłam szarpana i wyzywana"
- Najpierw mnie poszarpali, a gdy uciekłam, to krzyczeli za mną, że jestem "polską świnią" - mówi pani Irena, która właśnie wróciła do Polski ze zlecenia pod Norymbergą. Więcej nie wyjedzie. - Jestem po kilku operacjach serca, szkoda zdrowia - mówi.
04.09.2019 | aktual.: 04.09.2019 12:26
Pani Irena kończy w tym roku 67 lat. Jeździ do Niemiec od ubiegłego roku, by opiekować się starszymi ludźmi. W ostatnich dniach skontaktowała się z nami za pomocą formularza dziejesie.wp.pl.
- Mam 900 zł renty, w poprzedniej pracy zarabiałam grosze, więc zdecydowałam się na wyjazd, jak zobaczyłam reklamę - mówi.
Na początku wszystko szło bez większych problemów. - Najpierw trafiłam do przemiłej staruszki, później kilkadziesiąt kilometrów dalej do równie sympatycznego mężczyzny spod Hamburga, potem do małżeństwa z okolic - relacjonuje swoje doświadczenia w rozmowie z WP.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
W tym roku pojechała na kolejne zlecenie, ale tym razem trafiła dużo gorzej. Praca rozpoczęła się na początku sierpnia, kobieta pojechała do jednej z miejscowości w okolicach Norymbergi. Miała tam spędzić 1,5 miesiąca, ale wróciła już po niecałych 2 tygodniach.
"To był koszmar"
Zaczęło się od tego, że firma organizująca takie zatrudnienie nie poinformowała opiekunki, że jej przyszła podopieczna ma problemy zdrowotne. - Dopiero na miejscu zobaczyłam, że kobieta ma problemy z załatwianiem potrzeb fizjologicznych, więc toaleta była brudna nie tylko wewnątrz, ale przede wszystkim na zewnątrz - relacjonuje.
Na dodatek kobieta wymagała od niej ciężkich prac w ogrodzie, podczas gdy w zakresie obowiązków było tylko gotowanie i sprzątanie.
Nie to jednak było najgorsze. - Już drugiego dnia dowiedziałam się od firmy, że rzekomo nie potrafię mówić po niemiecku. Poskarżyła się podopieczna, z którą nawet nie zdążyłam jeszcze dobrze zamienić słowa. Poza tym przy rekrutacji ludzie z firmy sprawdzali moje umiejętności językowe - mówi.
- Pani z firmy powiedziała, że w związku z tym obetną mi pensję o 200 euro. Nie zgodziłam się na to. Po kilku dniach zadzwonili, że 20 sierpnia mam wracać do Polski, a ktoś przyjedzie za mnie - dodaje pani Irena.
"Polnische Schweine"
Apogeum przyszło jednak w sobotę 17 sierpnia. Pani Irena przygotowała śniadanie, później chciała posprzątać sypialnię podopiecznej.
- Weszłam do pokoju, ale widziałam, że staruszka przebiera się i szykuje do wyjścia z przyjaciółmi. Powiedziałam więc, że pójdę wziąć tabletkę na ból głowy i wrócę za chwilę, by nie przeszkadzać - relacjonuje.
Pani Irena poszła do swojej sypialni, a kilka minut później usłyszała pukanie do drzwi.
- Do pokoju wskoczyli kobieta z mężczyzną, nie znałam ich wcześniej. Zaczęli krzyczeć i mnie szarpać, że mam wstawać i pracować, a nie odpoczywać. Kobieta kopnęła mnie w nogę, a ja uciekłam po schodach na dół - opowiada łamiącym głosem polska opiekunka. - Później krzyczeli za mną "Polnische Schweine" i - jak podejrzewam - inne inwektywy, których nawet nie znałam.
Kobieta zadzwoniła do agencji, ale tam nie potrafili jej pomóc. Czemu nie zadzwoniła na policję? - I tak by mi nikt nie uwierzył. Niemiecka policja zawsze uwierzy swoim rodakom - twierdzi. Jak dodaje, jej podopieczna widziała całą sytuację i znała napastników, ale nie reagowała.
Kobieta z mężczyzną po chwili opuścili mieszkanie, więc pani Irena i tak nie była już w stanie zareagować.
"Nie sprzątasz? To nie jesz"
Dzień później sprawa ucichła, a Polka chciała unormować relacje z podopieczną. Jak mówi, "dla świętego spokoju". Jednak sprawy przybrały inny obrót.
- Przy śniadaniu powiedziała, że mam pozbierać z ulicy dachówki, które pospadały z dachu w czasie nocnej burzy. Powiedziałam, że tego nie zrobię, bo nie jestem w stanie ze względów zdrowotnych - opowiada pani Irena.
- Wtedy kobieta wzięła mój talerz i jedzenie wyrzuciła do śmieci, a herbatę wylała do zlewu. I powiedziała, że jak nie pracuję, to nie jem - dodaje.
Podobnych historii nasza rozmówczyni przytacza znacznie więcej. - Zdarzało się, że gdy gotowałam obiad, staruszka weszła do kuchni zupełnie naga, wyłączyła kuchenkę i kazała mi sprzątać - mówi. - Okazało się, że z powodu problemów fizjologicznych zabrudziła swoją piżamę i ja miałam ją natychmiast wyprać.
Kobieta w Niemczech miała być do połowy września, ale wróciła na początku tego tygodnia. Jak mówi, więcej nie zamierza wyjeżdżać, bo nie jest w stanie.
Zapytaliśmy agencję, która wysłała panią Irenę do Niemiec, dlaczego pozostawiła swoją pracownicę bez opieki. Na razie jednak odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl