"Dress code" masz za nic? Zapomnij o awansie i podwyżce
Jeśli chcesz zarabiać milion dolarów, musisz wyglądać na milion dolarów – mawiają Amerykanie. Bo nasi pracodawcy - i klienci! – najpierw oceniają nas po stylu i ubiorze, a dopiero potem pytają o dyplomy i referencje.
28.06.2011 | aktual.: 28.06.2011 13:27
Pracownicy zwykle mają odpowiednie kwalifikacje techniczne. Niestety, ich strój sprawia, że jako zawodowcy nie budzą zaufania – twierdzi Barbara Pachter w poradniku „Biznesowy savoir-vivre”. Włożyć trampki na firmowe party lub czarny garnitur i lakierki na mecz polo – to tyle, co przyznać się do niewiedzy, marnej samooceny i lekceważącego stosunku do otoczenia.
Za takie gafy płacimy – brakiem szans na podwyżkę czy awans. Beata Kuczmarska, dyrektor HR w jednym z ogólnopolskich banków, śmieje się, że kobietę sukcesu może zdyskwalifikować, przynajmniej na chwilę, byle oczko w pończosze. Doświadczyła tego na własnej skórze, podczas prowadzenia szkolenia dla sprzedawców kart kredytowych.
- Przygotowałam świetną prezentację, ze slajdami i kolorowymi wykresami. Użyłam, oczywiście, PowerPointa. Siliłam się na inteligentne dowcipy i anegdotki. A kursanci co zauważyli? Dziurkę w mojej rajstopie – wspomina pani menedżer.
Lekceważyć zasady elegancji? Na to mogą sobie pozwolić jedynie ludzie o ugruntowanej pozycji w świecie biznesu. Tacy jak Ingvar Kamprad, założyciel sieci IKEA , który jeździ starym, rozklekotanym volvo i uwielbia chodzić we flanelowej koszuli rozpiętej pod szyją. Luz jest znakiem rozpoznawczym szwedzkiego przedsiębiorcy, ale też dobrze wpisuje się w image jego meblowego imperium.
No, ale co wolno właścicielowi jednej z największych fortun świata, całkowicie nie przystoi zwykłym menedżerom czy specjalistom. Chyba że pracują w branży reklamowej lub w mediach (te sektory wręcz preferują tekstylny liberalizm).
To, jak się ubierasz, może wzmocnić lub nadszarpnąć twój wizerunek profesjonalisty. Przekonał się o tym Igor Nowak, specjalista IT z Warszawy, który na rozmowę kwalifikacyjną założył adidasy, kolorowy T-shir i sportową marynarkę. Niestety, wymarzonej posady w firmie informatycznej nie dostał. Przeprowadzający rekrutację szef działu personalnego tak uzasadniał odrzucenia jego kandydatury: „Pańskie kwalifikacje są bez zarzutu, ale zadecydował zewnętrzny wizerunek: nieprzemyślany, nonszalancki i niespójny z misją naszej korporacji”.
- Od tamtej pory firmowy dress code traktuję bardzo serio. Na swobodę i indywidualizm pozwalam sobie jedynie na sobotnim grillu z przyjaciółmi czy w pubie. W pracy staram się jednak dostosować do otoczenia – mówi Nowak. Wygląd zewnętrzny należy do tzw. narzędzi wpływu społecznego, jak mówi psycholog Robert Cialdini. Aby wzbudzać respekt, trzeba się odpowiednio ubrać. Nigdy nie zapomina się o tym w takich instytucjach, jak wojsko, policja czy Kościół. Mężczyźni w mundurach, uniformach czy sutannach cieszą się dużo większym posłuchem i szacunkiem, niż ich koledzy w modnie wytartych i dziurawych dżinsach.
W tzw. cywilu podobną rolę spełniają garnitury. W środowiskach korporacyjnych modny jest komiks o Dilbercie. Jego wierny towarzysz, pies Piesbert, uważa, że to szata czyni przywódcę. Zwierzak stawia swemu panu za przykład papieża. I tłumaczy: bez imponującego nakrycia głowy jego autorytet poważnie by się zmniejszył. Nikt by się nie przejął naukami na temat życia ludzkiego, gdyby głosił je facet w kowbojskim kapeluszu.
Służbowy ubiór menedżera powinien być konserwatywny, skromny i drogi. Konserwatywny, to znaczy trzymający się sprawdzonych reguł dotyczących materiału, kroju, koloru i dodatków. I (niemal) abstrahujący od dyktatów mody. Wszelka ekstrawagancja jest zaprzeczeniem podejścia konserwatywnego, a tym samym zaprzeczeniem elegancji. „Skromny” i „drogi”, to tylko pozorna sprzeczność. Skromny to tyle, co „niezmysłowy”, „niewyzywający” (a nie „tani”). Największy wróg firmowej elegancji to brak wiedzy i motywacji. Co do wiedzy, są pracownicy, którzy nie umieją ogólnych wytycznych przełożyć na praktykę. Przykład: dress code’y zawierają takie hasła, jak „stonowane kolory” czy „kostium ze spódnicą lub spodniami”. Tymczasem stonowane kolory to dla jednych wyłącznie odcienie czerni i bieli, a dla innych – groszkowa zieleń. Jedne panie zakładają do pracy kostiumy bez dodatków, a inne – wykończone strojnymi falbanami, koronkami lub cekinami. Skąd wziąć pewność, że określony kolor czy element stroju mieści się jeszcze w kanonie
elegancji?
- Od tego są szkolenia z zakresu profesjonalnego wizerunku. Zarówno indywidualne, dla top-managementu, jak i grupowe, dla kierowników liniowych oraz pracowników zajmujących się obsługą klientów – mówi Andrzej Bujnowski, który doradza biznesmenom w doborze garderoby.
Uczestnicy tego rodzaju warsztatów nabywają odzieżowej ogłady, ale też poznają korzyści, jakie mogą odnieść dzięki odpowiedniemu doborowi stroju.
- Dostarczamy im solidnych argumentów z dziedziny socjologii i psychologii, które mają skłonić tych ludzi do większej troski o wygląd. Uświadomieni i zmotywowani, sami zaczynają dbać o swój wizerunek – objaśnia Bujnowski.
Mirosław Sikorski/JK