Eksport - lokomotywa na pół gwizdka

Polski eksport towarów rósł od 2000 roku w dwucyfrowym tempie. Czy obecne załamanie to zjawisko chwilowe, czy też pojawiły się bariery strukturalne? Obok inwestycji i popytu krajowego, eksport jest trzecią lokomotywą ciągnącą nasz rozwój gospodarczy.

Eksport - lokomotywa na pół gwizdka
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

15.01.2010 13:51

Międzynarodowy handel spadł na łeb, na szyję w trzecim kwartale 2008 roku i dopiero w lipcu przestał maleć - wynika z danych OECD. W pierwszym kwartale br. eksport towarów był o ponad 30 proc. mniejszy niż rok temu, a w drugim - o prawie 33 proc. Winny jest spadek popytu globalnego wywołany światowym kryzysem ekonomicznym.

W dołku koniunktury eksporterzy szukają odpowiedzi, jak złagodzić skutki kryzysu w wymianie handlowej oraz co zrobić, aby spadki nie były tak gwałtowne w przyszłości. Ministrowie ds. handlu z 40 krajów OECD, reprezentujących prawie 80 proc. globalnej wymiany towarowej, nie doszli na ostatnim spotkaniu do odkrywczych wniosków. Stwierdzili, że nadal należy otwierać rynki oraz dokończyć negocjacje rundy Doha Światowej Organizacji Handlu (WTO), ciągnące się już dziewiąty rok. A może bardziej chodziło o reakcję na deklaracje tych rządów, które zaczęły mówić, że będą chronić swoje rynki...

- Nie powinno być żadnego protekcjonizmu w handlu - stwierdził Pascal Lamy, dyrektor generalny WTO. - Jeżeli ja zacznę bronić się przed importem, z pewnością ty także to zrobisz, a tak się składa, że twój eksport jest moim importem.

Z analiz OECD wynika, że wzrost obrotów handlu zagranicznego o każde 10 proc. przyczynia się do 4-procentowego wzrostu dochodu per capita. To na tej pożywce rośnie potęga Chin, a wcześniej urosły Japonia i Korea Płd.

Nasz mały wielki boom

W latach 70., eksportując mało przetworzone towary, Polska miała 1-proc. udział w globalnym eksporcie. Dwie dekady później udział ten nie przekraczał 0,4 proc, a to dlatego, że nie byliśmy przygotowani do zmian, jakie zaczęły zachodzić na świecie. W toku kolejnych negocjacji międzynarodowych (tzw. rund GATT, obecnie WTO) świat zniósł wiele ceł i ograniczeń pozataryfowych między krajami i ugrupowaniami. Dziś średnia stawka celna wynosi 4,4 proc, choć np. w krajach rozwijających się nadal są 100-proc cła na wiele towarów. Ta okoliczność plus koncentracja kapitału i rozwój logistyki sprzyjały zjawisku, które nazywamy globalizacją gospodarki. W efekcie niepomiernie wzrosła konkurencja w podaży towarów na rynkach światowych.

W ub. roku znów uzyskaliśmy 1-proc. udział w światowym eksporcie. Zważywszy na liczbę konkurentów i bogactwo oferty, to wielki sukces. Powróciliśmy tylko na stare pozycje, ale wspięliśmy się na zupełnie inne piętro. Z eksportem dziesięć razy wyższym, z jego wysokim (1/3) udziałem w tworzeniu PKB oraz z innymi towarami, które trafiają na inne niż kiedyś rynki.

Przyczyn boomu naszego eksportu jest kilka. Na początku lat 90. do sprzedaży za granicę zmuszał brak popytu w kraju. Później eksportowi sprzyjała deprecjacja złotego. Ale najbardziej na sukces polskiego eksportu zapracowało wiele przedsiębiorstw, inwestując i restrukturyzując się.

Z analiz Ministerstwa Gospodarki wynika, że szczególne znaczenie miał napływ ponad 100 miliardów dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Choć przez kilka lat skupiały się one na produkcji towarów głównie na rynek polski, niejako "przy okazji" BIZ wymuszały od krajowych kooperantów wprowadzanie nowych technologii i nowoczesnej organizacji pracy. Natomiast po 2001 roku, kiedy już było wiadomo, że Polska wejdzie do UE i zniesione zostaną bariery eksportowe, inwestorzy zagraniczni zaczęli wybierać nasz kraj jako miejsce produkcji towarów na eksport. Wtedy ruszyły zakłady VW, Isuzu, Toyoty, produkcja monitorów cyfrowych, telewizorów i nowoczesnego sprzętu AGD.

Korzystnie zmieniła się więc struktura podaży eksportowej. Dziś 45 proc. eksportu przypada na towary wysokoprzetworzone: samochody, części i silniki, maszyny, urządzenia elektryczne i elektroniczne oraz wyroby chemiczne (12 proc). Ofertę wzmocnili też producenci metali i wyrobów z nich (10,3-proc. udział w eksporcie krajowym), a także wyrobów rolno-spożywczych (11,3 proc).

Tygrys chory na kryzys

Wydawało się, że normą stał się stabilny i duży wzrost eksportu - o 19 proc. (2005 r.), 22 proc. (2006 r.), 23 proc. (2008 r.). Lokomotywa eksportowa ciągnęła gospodarkę i zasługiwaliśmy na miano nowego tygrysa. Jednak już ostatni kwartał ub.r. zburzył spokój i każe się zastanowić: co będzie dalej?

W ciągu dziewięciu miesięcy tego roku eksport miał wartość 70 mld euro, czyli o 21,6 proc. niższą od wypracowanego w podobnym okresie ub.r. W ujęciu dolarowym regres wygląda jeszcze groźniej (-30,3 proc).

Janusz Kaczurba, były ambasador przy WTO, dostrzega poważne zmiany uwarunkowań eksportu, jakie spowodował kryzys światowy. Najważniejsza wyraża się oczywiście w spadku popytu zagranicznego.
- Polski eksport jest tradycyjnie "europocentryczny", przy relatywnie niskim udziale rynków pozaeuropejskich - wyjaśnia Kaczurba. - A Niemcy i inni główni nasi partnerzy europejscy znaleźli się wśród największych ofiar kryzysu.

Co gorsza, w polskim eksporcie ważną pozycję zajmują dobra wytwarzane dla sektorów szczególnie silnie dotkniętych kryzysem: budownictwa i mieszkalnictwa (wyroby stalowe, materiały i maszyny budowlane, meble, AGD, sprzęt oświetleniowy), chemii (półprodukty chemiczne), transportu (samochody).

Drugim ważnym uwarunkowaniem, zdaniem Kaczurby, jest malejąca zdolność polskich producentów do konkurowania relatywnie niskim kosztem siły roboczej. W przypadku Polski występuje już silna tendencja do jego wzrostu. Dlatego korporacje transnarodowe, które w poważnym stopniu były klientem polskiego przemysłu, kierują się ku nowym dostawcom z tańszych rejonów. Po trzecie kryzys spowodował zwiększenie roli innowacji produkcyjnych jako elementu poprawy efektywności i konkurencyjności. Innowacyjność jest natomiast jedną z najsłabszych stron polskiego przemysłu.

Jak zauważa Piotr Soroczyński, prezes zarządu KUKE, załamanie rynku finansowych i spadek dostępnych kredytów dla przedsiębiorstw przerzuca na eksporterów kredytowanie sprzedaży, czemu nie wszyscy mogą sprostać. Ponadto wielu z nich wstrzymuje sprzedaż za granicę "z rozsądku", jak mówi prezes KUKE. Ryzyko eksportu wzrosło wraz z pogarszającą się sytuacją finansową odbiorców. *Jest źle, czy tylko inaczej? *

Obraz polskiego eksportu nie jest jednoznaczny. Z badań GUS, które objęło 17,9 tys. przedsiębiorstw zatrudniających ponad 50 osób, wynika, że w I półroczu za granicę sprzedawało towary 47,1 proc. z nich, czyli mniej niż przed rokiem (48,2 proc). Ale prawie 72 proc. eksportu przypadało na przedsiębiorstwa nastawione proeksportowo, w których sprzedaż ta stanowiła więcej niż połowę obrotu. Dla pozostałych firm sprzedaż za granicę jest raczej okazjonalnym upłynnianiem nadwyżki, nie znajdującej zbytu w kraju, niż działaniem strategicznym.

O specjalizacji eksportowej przedsiębiorstw można mówić wtedy, gdy przychody z eksportu przekraczają 25 proc.

Nasze firmy nie osiągnęły, licząc średnio, takiego wskaźnika. W tym roku zmalał on w grupie badanych przez GUS przedsiębiorstw do 19,4 proc. (w I półroczu ub.r. - 20,1 proc.).

- Według naszych ocen, na skutek koncentracji produkcji i zbytu, w eksporcie specjalizuje się nie więcej niż 20 tys. przedsiębiorstw - ocenia Piotr Soroczyński.

Jak ocenia Instytut Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur, coraz mniejszy wpływ na eksport ma nominalny kurs złotego. Kurs realny, mierzący relację między kosztami pracy w kraju i za granicą, jeszcze 10 lat temu w 40 proc. wpływał na wolumen eksportu, a dziś zmalał do kilkunastu procent. Największe znaczenie ma popyt zewnętrzny (ok. 50 proc.), ale staje się coraz wrażliwszy na wielkość bezpośrednich inwestycji zagranicznych, co jest efektem dużego zaangażowania kapitału zagranicznego w firmach eksportujących towary przemysłowe.

Przedstawiciele największych eksporterów z polskim kapitałem wskazują na różne uwarunkowania eksportu. Dla Węglokoksu główną barierą jego wzrostu nie jest sytuacja na międzynarodowym rynku zbytu lub zmieniające się notowania węgla w portach ARA. Formalnie spółka ta zanotuje sukces w tym roku, bo sprzeda za granicę 6,8-7 mln ton węgla, czyli o ok. 300 tys. ton więcej niż w 2008 roku. Jednak okupione jest to walką o każdą tonę, którą można wydrzeć z rynku krajowego.

- Rzeczywistą przeszkodą dla eksportu węgla jest spadające wydobycie tego surowca w Polsce - stwierdza Jerzy Podsiadło, prezes zarządu Węglokoksu.

Także dla KGHM barierą tego typu są ograniczone możliwości produkcyjne, choć dla poszczególnych produktów z miedzi okresowo jest nim dekoniunktura oraz zbyt mocny złoty. W przypadku Grupy Lotos determinantą są marże rafineryjne z przerobu ropy lub realizacja dużego zamówienia dla klienta zagranicznego.

Dobry na wszystko

A czy warto eksportować? Badanie GUS pokazuje, że tak. Choć w grupie przed-siębiorstw-eksporterów w I połowie br. zmniejszył się do 70,7 proc. odsetek firm mających zysk netto (rok temu - 73,3 proc), to jest on i tak nadal wyższy od ogółu przedsiębiorstw.

- Eksport, jako element długofalowej strategii firm, jest racjonalny z zasady - stwierdza Janusz Kaczurba. - Pomaga poprawić efektywność produkcji wraz ze wzrostem jej skali, a w przypadku dużych firm umożliwia rozwój i ekspansję.

Piotr Soroczyński dodaje, że eksport pozwala zdywersyfkować "ryzyko koniunktury", czyli ograniczyć ryzyko biznesu.

KUKE prognozuje, że w całym br. eksport dosięgnie 98 mld euro, czyli będzie mniejszy o 20 proc. niż rok temu. W przyszłym roku może wzrosnąć o 5 proc., lecz poziom rekordowego dotychczas eksportu z 2008 roku Polska osiągnie najwcześniej w 2011 roku, a może później.

Otwarte pozostają więc pytania: czy są przesłanki i możliwości, abyśmy znów zwiększali eksport w tak wysokim tempie, jak niedawno?

- Szansy na pobudzenie polskiego eksportu należy szukać w dostarczeniu nowych instrumentów wsparcia dla biznesu - uważa Marek Kłoczko, sekretarz generalny KIG. - Nasi przedsiębiorcy udowodnili już, że potrafią skutecznie działać, ale nadal są pozbawieni wielu form pomocy, z której korzystają na co dzień eksporterzy z innych krajów.

Zdaniem Ryszarda Michalskiego, dyrektora IBRKiK, dotychczasowy sukces w zwiększaniu eksportu Polska zawdzięcza bardziej inicjatywie biznesu i jego "woli ekspansji" niż - symbolicznej cały czas - pomocy publicznej i komercyjnej. Polska nadal nie ma też wyspecjalizowanego, narodowego banku rozliczającego płatności handlowe z zagranicą.

W tej ostatniej sprawie może się coś zmienić. Jeszcze w tym roku prawdopodobnie wejdzie w życie program wspierania polskiego eksportu przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Będzie udzielał kredyty dla zagranicznych nabywców polskich towarów i usług z ochroną ubezpieczeniową KUKE.

Oferta skierowana przez BGK do zagranicznego importera nie angażuje finansowo polskiego eksportera. Z kolei dzięki ochronie ubezpieczeniowej KUKE ciężar zarówno ryzyka kredytowego kontrahenta, jak i ryzyka politycznego jego kraju zostanie całkowicie zdjęty z naszego eksportera. W założeniu, pogram pozwoli sfinansować kontrakty eksportowe na różne towary, począwszy od produktów konsumpcyjnych i części zamiennych lub komponentów, do złożonych towarów inwestycyjnych czy całych linii produkcyjnych.

- Jednak ze względu na ograniczony fundusz tego programu, który do 2015 roku wyniesie 6 mld zł, w szczególności chcemy wspierać projekty średnich firm i małych - powiedział wiceprezes BGK Jerzy Kurella.

Pojawiła się też szansa nowej jakości. Skorzystanie ze środków unijnych PO Innowacyjna Gospodarka może zwiększyć podaż towarów o większym nasyceniu technologicznym, związanym z nakładami na B+R. Choć dobry jest każdy konkurencyjny towar, to łatwiej sprostać konkurencji z ofertą wyrobu innowacyjnego.

Piotr Stefaniak
Nowy Przemysł

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)